Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Bomba tiktokowa

Próby zakładania kagańców na sieć zwykle natrafiają na społeczny opór. Próby zakładania kagańców na sieć zwykle natrafiają na społeczny opór. iStockphoto / Getty Images
Wypowiadając wojnę chińskim aplikacjom na smartfony, takim jak TikTok, Donald Trump próbuje zdalnie sterować internetem. Pytanie: którym?
Gdyby Donaldowi Trumpowi powiodła się ofensywa przeciwko TikTokowi, globalizacja sieci – uznawana raczej za zaletę – stałaby się fikcją.Tom Brenner/Reuters/Forum Gdyby Donaldowi Trumpowi powiodła się ofensywa przeciwko TikTokowi, globalizacja sieci – uznawana raczej za zaletę – stałaby się fikcją.

Prezydent nie dyskutuje, lecz stawia ultimatum: albo chińskie aplikacje, zwłaszcza TikTok, zmienią w USA właścicieli, albo zostaną zablokowane jego dekretem. Według Trumpa technologie z Chin zagrażają bezpieczeństwu Ameryki. Te same argumenty przećwiczył już przy okazji sporu o giganta telekomunikacyjnego Huawei, na tym samym odcinku wojny handlowej z Pekinem.

Trump poinformował, że Amerykanie od 20 września mają m.in. zaniechać jakichkolwiek transakcji z firmą ByteDance Ltd, do której TikTok należy. Biały Dom precyzuje – lub zgaduje, co prezydent miał na myśli – że zakaz obejmie nie tylko reklamodawców, ale każdego użytkownika. W samych Stanach jest ich niemało – aplikacja ma ok. 85 mln aktywnych amerykańskich użytkowników miesięcznie, najwięcej jest wśród nich osób w wieku 18–24 lata (w 2019 r. TikTok był drugą na świecie najchętniej pobieraną aplikacją po należącym do Facebooka WhatsAppie).

Aplikacja jednak dojrzewa. Gdy w ostatnich miesiącach z powodu pandemii koronawirusa życie przeniosło się do sieci, średnia wieku tiktokerów generalnie wzrosła.

Gigant z Chin

Co właściwie Trump zwalcza z takim uporem? TikTok jest kopalnią krótkich filmów z podkładem muzycznym, tworzonych przez użytkowników ograniczonych tylko prawami autorskimi i granicami własnej wyobraźni. Kilkunastosekundowe materiały mają bawić, a przy okazji ujawniają, czym żyje świat, o czym się mówi, co budzi niepokój. Wbrew pozorom w ćwierć minuty można celnie skomentować rzeczywistość.

Strumień wieści na Facebooku, Instagramie czy Twitterze użytkownicy ustawiają do pewnego stopnia ręcznie, dobierając sobie znajomych, obserwowane strony i marki. Fenomen TikToka polega tymczasem na tym, że treści są im podsuwane na podstawie preferencji. Bezpieczną przystań znalazły tu różne mniejszości, takie jak środowisko LGBT czy – i tu jest być może pies pogrzebany – ruch Black Lives Matter.

Polityka 34.2020 (3275) z dnia 18.08.2020; Świat; s. 48
Reklama