15 sierpnia we Włoszech to tradycyjne święto lata. Jak to pokazał Nanni Moretti w filmie „Dziennik intymny” (1993), na Ferragosto pustoszeją miasta i miasteczka, a wszyscy ruszają nad morze, by świętować najgorętszą noc w roku. Tym razem jednak, z powodu koronawirusa, władze zakazały rozpalania na plażach ognisk, ogni sztucznych i beztroskiej zabawy. Tam, gdzie nie zastosowano się do obostrzeń, interweniowała policja. Zamknięto kilka kąpielisk, na parę dyskotek nałożono mandaty, niektórym plażowiczom zwrócono uwagę.
Nocne życie z koronawirusem
W niedzielę 16 sierpnia rząd zdecydował o całkowitym zamknięciu dyskotek (również na otwartym powietrzu) i lokali rozrywkowych, gdzie wprawdzie nie wolno już tańczyć, ale można jeszcze coś zjeść i się napić pod warunkiem zachowania dystansu społecznego od reszty gości. Wprowadzono również bezwzględny nakaz noszenia maseczek ochronnych w godzinach od 18 wieczorem do 6 rano wszędzie tam, gdzie mogą tworzyć się większe skupiska ludzi, a więc też na ulicach.
Włoskie władze postanowiły na nowo zawiesić nocne życie, nie uwzględniając protestów właścicieli lokali szacujących potencjalne straty na 4 mld euro, a liczbę nowych bezrobotnych nawet na 400 tys. osób. Zakaz ma obowiązywać na razie do 7 września, bo 14 września powinny otworzyć się szkoły, gdzie uczniowie mają bezpiecznie siedzieć w jednoosobowych ławkach rozstawionych w odległości półtora metra od siebie. „Najważniejsze jest zdrowie” – podkreśla minister ds. regionalnych Francesco Boccia, przypominając, że w niektórych częściach kraju, jak choćby w Molise czy Lukanii, w ogóle nie otwarto dyskotek, a Kalabria, która je otworzyła, kilka dni później zamknęła je na nowo.
Czytaj też: Młodzi roznieśli wirusa? Konflikt pokoleń we Włoszech
Młodzi Włosi wirusa nie widzą
W ostatnich dniach w Italii znacznie wzrosły zakażenia wśród ludzi młodych, poniżej 40 lat, a lekarze zgodnie przestrzegają, że „to jeszcze nie koniec zarazy”. Ale na plażach i w nocnych lokalach sporo młodych zdecydowanie zaprzecza istnieniu wirusa. Wielu jest przy tym przekonanych, że skoro są młodzi i zdrowi, to ewentualne zakażenie nie będzie dla nich groźne. I nie obchodzi ich specjalnie, że zakazić mogą następnie swoich rodziców czy dziadków.
Zresztą jak wykazały przeprowadzone pod koniec czerwca badania opinii publicznej, co drugi młody Włoch jest zdania, że leczyć w pierwszym rzędzie powinno się młodych i zdrowych, a dopiero potem słabszych i starszych. Pomijając już etyczną stronę takiego podejścia do życia, stwarza to dodatkowe ryzyko nowej fali epidemii.
Czytaj też: Nie ma drugiej fali pandemii
„Włochy, najbezpieczniejszy kraj świata”
Już parę dni temu postanowiono, że podróżni przyjeżdżający do Italii z Grecji, Hiszpanii, Chorwacji i Malty obowiązkowo mają być poddawani testom na koronawirusa. W poszczególnych częściach Włoch nowe zalecenia nie są jednak wprowadzane w życie zbyt rygorystycznie. Na lotnisku w Rzymie w niedzielę tworzyły się długie kolejki pasażerów czekających na testy. Ci, którzy przylecieli już w piątek czy sobotę, stali w 40-stopniowym upale w ogonku do jedynego miejskiego szpitala, gdzie można było poddać się badaniu.
W Mediolanie i innych miastach punkty sanitarne dla powracających z wakacji zostaną otwarte dopiero w najbliższych dniach. Tylko w kilku regionach służba zdrowia, mimo że są wakacje, działa zupełnie sprawnie. W Veneto (Wenecji Euganejskiej) w ostatnich dniach wykonano 12 tys. testów, a podróżni zamawiający badanie przez internet bez czekania poddawani są badaniom, których wyniki powinni otrzymać w 48 godzin.
„Włochy to najbezpieczniejszy dziś kraj na świecie”, twierdzi minister Boccia, i nawet jeśli niezupełnie ma rację, to w porównaniu z 3 tys. nowych zachorowań we Francji ok. 500 nowych chorych w Italii dopuszcza optymistyczne prognozy na przyszłość.
Czytaj też: Pompeje czy gospodarka? Włochy ratują się i zadłużają