Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Opozycja przeszła do ofensywy. Pogubiony Łukaszenka

Opozycja przeszła do ofensywy. Łukaszenka zupełnie się pogubił

Białorusini z biało-czerwono-białą flagą. 17 sierpnia 2020 r. Białorusini z biało-czerwono-białą flagą. 17 sierpnia 2020 r. Dmitri Lovetsky / Forum
Aleksandr Łukaszenka nie wie, kogo ma aresztować. Robotnicy udowodnili mu bezradność. Kobiety udowodniły bezradność OMON. A wszyscy razem pokazali bezradność systemu.

Aleksandr Łukaszenka zachowuje się jak władca, który uwierzył w 80-procentowy wynik wyborów, które sam sfałszował. Pojechał do dwóch fabryk, odgrywających bardzo ważną rolę na Białorusi. Nie tylko gospodarczą, ale także tożsamościową. To długo była podstawa jego władzy. Kto widział mińskie osiedle robotnicze przy ul. Socjalistycznej, ten zrozumie, dlaczego. Wcale niezłe miejsce do życia dla „człowieka życia codziennego”, jak ładnie mawiał Jacek Kuroń.

Ludzie mówią Łukaszence: odejdź!

Łukaszenka chciał być Gierkiem, ale był Gomułką z 1970 r. Nie usłyszał „Pomożemy”, tylko „Uhadi”, co znaczy coś pomiędzy „Odejdź” a „Wynoś się”. Usłyszał nawet ostrzejsze: „Oficer? Zastrzel się!”. Wrażenie powstało podwójnie niedobre: nie tylko stracił poparcie, ale także kontakt z rzeczywistością. To było jeszcze gorsze dla niego, bo dekonstruowało jego strategię obrony. Chciał przetrwać ten kryzys, usiłując wytworzyć wrażenie: tylko ja jestem w stanie zapanować nad sytuacją. „To ja jestem gwarantem stabilności. Ostatecznie nie macie najgorszego życia. Nie ryzykujcie, bo skończy się Majdanem, biedą, nikt nie wie, czym”. To dlatego aresztował rosyjskich najemników na oczach kamer, przedstawiał „trzy dziewczynki, które nie mają pojęcia o polityce” jako zagrożenie dla polityczno-gospodarczego status quo, demonstrował siłę podczas protestów w pierwsze powyborcze dni.

Społeczeństwo się nie przestraszyło. Kolejne grupy zaczęły budować łańcuch solidarności i łączyć się. W sposób wcześniej nieznany, a więc zaskakujący dla Łukaszenki, ale dobrze się uzasadniający. Robotnicy dołączyli do kobiet. Następnie lekarze i artyści. Wielkim zaskoczeniem był strajk pracowników telewizji. Efektem bicia więźniów były pierwsze przypadki zrzucania mundurów. Podpułkownik z Lidy zaczął zdradzać tajemnice na temat planów władzy pacyfikacji protestów.

Timothy Snyder: Łukaszenka może pójść drogą Jaruzelskiego

Więcej nielojalnych wobec dyktatora

Zaczęło się też przechodzenie dyplomatów na stronę opozycji. Powstało domino, które Łukaszenko chciał zatrzymać w kluczowym miejscu, na którym stoi reżim: w klasie robotniczej. Dwie sytuacje wiecowe, które zaaranżował, skierował do ludzi pracy. Zostali zwiezieni autokarami, a ich reprezentanci występowali na scenie w niedzielę na pl. Niepodległości i to jeszcze jakoś wyszło, dopóki wszystko było kontrolowane i zorganizowane przez władze. Tyle że później zostało pobite przez liczbę ludzi, którą była w stanie zmobilizować opozycja. Te setki tysięcy protestujących, które zalały miasta, sprawiły, że Łukaszenka został de facto z nich wypędzony. Kolejne dokonują teraz secesji. Flagi sowieckiej Białorusi Łukaszenki zrzucane są z ratuszy i ambasad, a wciągane są biało-czerwono-białe. Tak jest na zamku w Nieświeżu.

Błędem dyktatora było wyjście do robotników MZKT i MAZ. Nie wiadomo, czego Łukaszenka się spodziewał. Braw? Neutralności? Przysypiania? Absurd. Co by nie powiedział, usłyszałby to samo: Uhadi! Wiedzieli to wszyscy, nawet jego zwolennicy, oderwany od ziemi przywódca zupełnie się pogubił. Widać też, że nie słucha doradców. A to musi robić na nich przerażające wrażenie, bo nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Mogą zacząć go opuszczać. Próbować przechodzić na drugą stronę albo wyjeżdżać. Najkrótsza droga do obalenia tej dyktatury idzie właśnie przez zerwanie więzów lojalności między dyktatorem a jego aparatem przymusu. To był piąty dzień bez przemocy. Podział wśród elity władzy to zgodnie z teorią transformacji jej warunek. Kompromitacja na zewnątrz, na której się wszyscy skupili, była więc mniej kosztowna niż wewnątrz systemu władzy.

Adam Michnik: Wszyscy patrzmy teraz na Białoruś

Strajkują robotnicy, lekarze, dziennikarze

Skończyło się strajkowanie w miejscach pracy, a zaczęło nachodzenie miejsc władzy. To następny krok naprzód. Bo oznacza, że Łukaszenka nie będzie mógł po prostu przeczekać tych protestów, a na to bardzo liczył. To jest dla niego tragedia. Lekarze przyszli do Ministerstwa Zdrowia wyrazić bardzo ostry sprzeciw. Robotnicy przyszli do telewizji. Ludzie do KGB i dwóch więzień: Wołodarki i Akrestiny! Tam siedzą więźniowie polityczni i tam siedzą aresztowani. Ten nacisk jest już protestem stałym i bardzo poruszającym.

We wtorek artyści mają odwiedzić Ministerstwo Kultury. Władza wpadła w panikę. W gazecie „Zwiazda”, najstarszej w kraju, zaczął się protest przeciwko cenzurze. Przewodnicząca wydziału ideologicznego administracji prezydenta Wołha Szpileuska przyjechała uspokoić dziennikarzy. Ludzie Łukaszenki zaczęli szukać posłusznych, żeby zastąpić strajkujących. Oferują wysokie, wielokrotnie wyższe pensje niż średnia krajowa. To nic nie da poza tym, że wywoła wrażenie desperacji władzy.

Zauważmy, że to wszystko dzieje się bez lidera, który kierowałby protestami. Owszem, są wpływowi aktywiści na czele z samą odradzającą się Swiatłaną Cichanouską, jest mieszkający w Warszawie i wzywający do stanowczych protestów Telegrammer NEXTA, jest ukrywająca się w Mińsku Maria Kolesnikowa. Ale strajki robotnicze, postawa lekarzy i kluczowy protest kobiet to samodzielne, spontaniczne inicjatywy. To też robi niekorzystne dla władcy wrażenie.

Czytaj też: Dwie rzeczywistości na Białorusi. Kiedy się przetną?

Łukaszenka gwarantuje kłopoty

Łukaszenka nie wie, kogo ma aresztować. Robotnicy udowodnili mu bezradność. Kobiety udowodniły bezradność OMON. A wszyscy razem pokazali bezradność systemu. Rosja na razie poza deklaracjami, łatwymi do przeczytania, nie pali się do interwencji. Zachęcający przykład Armenii, Mołdawii czy Gruzji pokazuje, że można mieć przychylne postdyktatury utrzymane w swojej strefie wpływów metodami bezkosztowymi. Łukaszenka gwarantuje kłopoty. Im głośniej domaga się pomocy Putina, tym głośniej Putin się śmieje, ale na razie przysyła tylko trolli na Białoruś, a nie czołgi. Łukaszenka z fazy zdesperowanego dyktatora w niedzielę przeszedł do fazy żałosnego, wywołującego politowanie dyktatora w poniedziałek.

Śledź relację autora na bieżąco na jego Facebooku.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną