Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jak realnie pomóc Białorusi? Nie wystarczy kibicować

Kolejny dzień protestu na pl. Niepodległości w Mińsku. 26 sierpnia 2020 r. Kolejny dzień protestu na pl. Niepodległości w Mińsku. 26 sierpnia 2020 r. Sergei Bobylev / TASS / Forum
Możemy się lubić albo nie lubić, ale w sprawie Białorusi powinniśmy działać razem z powodów pragmatycznych, etycznych i honorowych. Pomóc można bardzo konkretnie.

We wtorek podczas święta niepodległości Białorusi władza powstrzymała się od interwencji, choć wokół placu stała duża liczba ciężarówek z milicją i/albo omonowcami. Atak na demonstrantów akurat w taki dzień byłby władzy nie na rękę. Ale zrobiono to już dzień później. OMON nie był tak brutalny jak w pierwszych dniach po wyborach, gdy dostał zadanie sterroryzowania społeczeństwa przez skatowanie tysięcy ludzi, często zwykłych przechodniów albo przypadkowych kierowców.

Łukaszenka bardziej brutalny być nie może

Wróciły jednak areszty i rozpędzanie demonstracji. W reakcji na to ludzie postanowili zebrać się dziś o 18:30 (17:30 polskiego czasu) na pl. Niepodległości. Czego należy się spodziewać? Łukaszenka kazał resortom siłowym „skończyć z demonstracjami” i najwyraźniej rozkaz właśnie zaczął być realizowany. Z tego powodu można podejrzewać, że OMON znowu zaatakuje. Co jednak, jeśli przyjdzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi? Władza dotąd radziła sobie, tak albo inaczej, z demonstracjami na kilka tysięcy, ale nie znalazła sposobu na tak duże protesty jak niedzielne, gdy gromadziło się kilkaset tysięcy osób.

Wiele więc zależy od liczby demonstrantów. Łukaszenka jest dyktatorem i nawet tak o sobie mówi: „Jako wasz dyktator powiem, że...”. Ale nie może całkowicie ignorować opinii publicznej. Wie, że na brutalności służb stracił dużo z tego niewielkiego poparcia, które mu zostało. Wywołał też reakcję solidarnościową robotników, lekarzy i innych grup zawodowych oraz świata. Nie może sobie pozwolić na katowanie tysięcy Białorusinów, wywoływanie paniki i tratowanie się ludzi, bo zamiast osłabić, wzmocni protest. Byłby jeszcze bardziej izolowany, co uzależni go całkowicie od Rosji, a tego wcale nie chce.

Czytaj też: Łukaszenka głupio to przegra

Białoruś szybko przesuwa się na Zachód

Przy tej okazji należy podkreślić mądrość opozycji, która nie wysuwa haseł ani antyrosyjskich, ani prorosyjskich. Ani antyeuropejskich, ani proeuropejskich. Czasem wysuwane zastrzeżenie, że na pl. Niepodległości brakuje unijnych flag, nie ma sensu. Usztywniłoby to zarówno Rosję, jak i Unię. Putina sprowokowałoby do podjęcia działań przeciw opozycji, a Unię do odcięcia się od Białorusi, „której nie da się pomóc”. Ponieważ Białorusini liczą przede wszystkim na siebie oraz dają niesamowite dowody odwagi i determinacji, z jednej strony utrudniają sytuację Rosji, a z drugiej nakładają moralne zobowiązanie na kraje UE. Mnożące się akcje solidarnościowe obywateli państw członkowskich wywołują presję na polityków, żeby zaczęli działać.

Czytaj też: Białoruś – narodziny narodu

Tym bardziej że Białoruś przesuwa się niezauważalnie, ale szybko, na Zachód. Gratulacje Putina dla Łukaszenki po sfałszowanych wyborach, przysyłanie z Rosji „dziennikarzy”, żeby zastąpili strajkujących w białoruskich mediach państwowych, kłamstwa mediów rosyjskich na temat protestów – zniechęcają Białorusinów do Rosji. Nie pomogło też Moskwie otrucie Aleksieja Nawalnego. Zaszkodziło to, że Łukaszenka grozi protestującym Rosją i jej czołgami.

Preferencja kulturowa młodego i średniego pokolenia jest jednoznacznie zachodnia. Jeśli setki tysięcy demonstrantów walczą o uczciwe wybory i uwolnienie więźniów politycznych, to przecież nie dlatego, że podoba im się system Rosji, a nie liberalna demokracja na Zachodzie. To wszystko sprawia, że Rosja przegrywa Białoruś. Wolniej niż Ukrainę, ale przegrywa. Co nie znaczy, że nowa władza, gdyby Łukaszenka został obalony, zaraz będzie chciała przeskoczyć do UE. Każda władza po Łukaszence będzie się układać z Rosją, ale też dla każdej władzy punktem odniesienia będzie Europa.

Czytaj też: To ich Sierpień. Jak obudziła się Białoruś

Pomoc doraźna i na dłuższą metę

Unia Europejska oczywiście nic nie może, jeśli chodzi o „hard power”, ale ma pieniądze, a Białoruś nie jest duża (9,5 mln mieszkańców) i nie potrzeba wielkich środków, żeby pomóc społeczeństwu obywatelskiemu tutaj. Tak się złożyło, że media niezależne stały się pierwszym źródłem informacji dla Białorusinów, gdy władza przegięła z kłamstwami (także w sprawie koronawirusa). Media niezależne zyskały masowe czytelnictwo, ale pozostały niskokosztowe. Dziś to jest pewnie najtańszy mainstream medialny na świecie.

Każde euro zainwestowane w któryś z białoruskich portali, takich jak Tut.by czy Nasza Niwa, przekłada się bardzo konkretnie na siłę opozycji. Nie przypadkiem aresztowany główny kandydat opozycji Siergiej Cichanouski jest blogerem, a nie tradycyjnym politykiem. A protesty organizuje Telegrammer Nexta i jego grupa dziennikarzy-aktywistów. System Łukaszenki stanął dopiero wtedy nad przepaścią, gdy media niezależne pokazały działania władzy: od fałszerstw wyborczych, przez katowanie ludzi przez OMON, aż po dziwactwa przywódcy.

Polska, tak jak inne państwa, powinna być przygotowana na przyjęcie tysięcy Białorusinów albo już pobitych, albo tych, którym może stać się krzywda podczas zbliżających się konfrontacji. Na dłuższą metę trzeba jednak na poważnie zacząć pomagać finansowo młodzieży, organizacjom pozarządowym i instytucjom kultury działającym na miejscu, zanim znajdą się na emigracji (nawet jeśli finansować działania trzeba „naokoło”, przez zagraniczne instytucje, ze względu na panujące zakazy).

Ferment ideowy, polityczny i intelektualny, który tu się zaczął, przy odpowiednim wsparciu połączy dawno zapomnianą Białoruś z europejskim obiegiem kulturalnym i politycznym. Zyskają obie strony. Gdy niemal wszędzie na Zachodzie chwieje się demokracja, Białoruś właśnie przypomniała światu, jak należy się angażować i walczyć o swoje prawa.

Czytaj też: Morawiecki rozmawia z opozycją. Na Białoruś razem i przez Europę

Razem przeciw reżimowi Łukaszenki

Łukaszenka nie umie poradzić sobie z czterema zagrożeniami: 1) z kobietami, które tu wiodą prym, a system na ich masowy protest nie jest przygotowany, 2) z gigantycznymi protestami, 3) mediami niezależnymi, które kompromitują reżim codziennie, informują o zatrzymanych, demaskują bijących, 4) strajkami robotniczymi w wielkich zakładach, na których opiera się białoruska gospodarka. Ich skala zależy od tego, ilu robotników uda się zastraszyć konsekwencjami finansowymi. Zaradzić mogą fundusze solidarnościowe, które gwarantują strajkującym i ich rodzinom, że nie stracą środków do życia z powodu przeciwstawienia się Łukaszence. W tej sprawie pomóc może każdy z nas, a także każda z instytucji publicznych i prywatnych. Świetnie zachowała się „Solidarność”, która przekazała milion złotych i tony żywności dla strajkujących.

Możemy się lubić albo nie lubić, ale w sprawie Białorusi powinniśmy działać razem z powodów pragmatycznych, etycznych i honorowych. Organizowane są zbiórki (tu przykładowa) na każdy z celów, które wymieniłem (robotników, dziennikarzy, NGO′sy). Możemy więc nie tylko kibicować Białorusinom, ale sami przyłożyć się do obalenia reżimu.

Radosław Sikorski: Polska mogłaby rozgrywać kryzys na Białorusi

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną