Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

„Bystry” Trump nie płacił podatków. Co na to Amerykanie?

Przez 11 z ostatnich 18 lat Donald Trump nie płacił żadnych federalnych podatków. Przez 11 z ostatnich 18 lat Donald Trump nie płacił żadnych federalnych podatków. Tia Dufour / Flickr CC by SA
Donald Trump jest jedynym prezydentem od półwiecza, który odmawia ujawnienia swoich zeznań podatkowych. Teraz już wiemy, dlaczego.

Przez 11 z ostatnich 18 lat Donald Trump nie płacił żadnych federalnych podatków. W latach 2016 i 2017 zapłacił tylko 750 dol. – mniej niż w USA mechanik, nauczyciel albo kosmetyczka. Obecny prezydent, miliarder, właściciel imperium nieruchomościowego zarządzanego dziś przez jego rodzinę, jako biznesmen notorycznie odpisywał sobie od podstawy podatków ogromne kwoty tytułem strat, raz uzyskując dzięki temu zwrot od rządu w wysokości 72,9 mln dol. Inaczej mówiąc, wszyscy podatnicy pokryli jego straty z własnej kieszeni. Trump odpisywał także wydatki osobiste, jak 70 tys. dol. na fryzjera, tłumacząc, że to wydatki biznesowe, oraz takie koszty jak „opłaty konsultingowe” dla córki Ivanki.

Trump „optymalizował” swoje podatki

Dowiedzieliśmy się tego wszystkiego z najnowszego numeru „New York Timesa”. Dziennikarze tej gazety już dwa lata temu ujawnili, że Trump w 1995 r. w zeznaniach podatkowych wykazał stratę 916 mln dol., co pozwoliło mu nie płacić podatków przez następne kilka lat. Jest jedynym prezydentem od półwiecza – od kiedy prezydenci USA dobrowolnie ujawniają, ile płacili podatków – który odmawia ujawnienia zeznań podatkowych. Teraz już wiemy, dlaczego.

Ale czego właściwie dowodzi artykuł z „New York Timesa”? Trump i jego tuba propagandowa, telewizja Fox News, zareagowali przewidywalnie – znów oskarżając dziennik, że podał fake news, nie wyjaśniając, na czym ma to polegać. Linia obrony prezydenta sprowadza się do tezy, że nie naruszył żadnego prawa. Tego jeszcze nie wiemy, nowojorscy prokuratorzy sprawę badają. Faktem jest tylko, że Trump płacił podatki mniejsze niż większość innych superbogatych Amerykanów.

Możliwe, że w większości wypadków Trump wykorzystywał po prostu luki prawne, aby podatki „optymalizować”, jak robią to biznesmeni na całym świecie. W USA nazywa się to „tax avoidance”, unikanie płacenia podatków, co jest legalne w odróżnieniu od „tax evasion”, czyli uchylania się od ich płacenia. Wydaje się tylko, że Trump robił to na skalę większą niż jego koledzy ze świata wielkich korporacji, wykorzystując zwłaszcza – do odpisów podatkowych – swoje jakże liczne straty (pokazujące, jakim geniuszem biznesowym tak naprawdę był). Podatki płacą wszak tylko frajerzy. Prezydent sam zresztą się tym chełpił. Powiedział kiedyś publicznie, że „optymalizując” podatki, dowodzi, jaki jest „bystry”. A jego były adwokat Michael Cohen (kiedyś pomagał mu w kombinacjach, ale się pokłócili) w demaskatorskiej książce relacjonuje wypowiedź Trumpa, że „nie może uwierzyć, jak głupi jest rząd”, dając mu tyle pieniędzy. Cohen jest czasem średnio wiarygodny, ale ten akurat cytat brzmi prawdopodobnie.

Czytaj też: Skąd Donald Trump ma pieniądze?

Czy podatki Trumpa wpłyną na wynik wyborów?

Innymi słowy, rewelacje „NYT” demaskują nie tyle nawet Trumpa, ile system, który nagradza tych, których stać na zatrudnianie najlepszych „kreatywnych” doradców, czyli najzamożniejszych Amerykanów. Wielkie korporacje transferują zyski do rajów podatkowych, a ich lobbyści skutecznie zabiegają w Kongresie, by swoim klientom zapewnić jak najwięcej zwolnień od podatków. Lobbyści znakomicie, oczywiście, opłacani, co jest jeszcze jednym potwierdzeniem, że Ameryką rządzi nie „lud”, tylko oligarchia pieniądza. Której Trump jest przedstawicielem klasycznym, chociaż gra rolę rzecznika „zapomnianych przez globalizację” i wielu jego fanów wciąż daje się na to nabrać.

Pozostaje pytanie, czy informacje ujawnione przez „NYT” na pięć tygodni przed wyborami wpłyną na ich wynik. Osobiście bardzo w to wątpię. Media – świadome, że w gruncie rzeczy tekst dziennika nie powiedział wiele nowego o prezydencie – sugerują teraz, że artykuł doszczętnie obalił jego mit jako wybitnego biznesmena, bo przecież Trump ciągle ponosił straty i bankrutował. Jeśli to akurat ma podważyć wiarę w niego jako prezydenta, to jest to nieporozumienie. Jego niepowodzenia mogą mu tylko zjednać sympatię u niektórych – każdy w końcu czasem przegrywa. Jeśli Donaldowi powinęła się noga, to znaczy tylko, że jest zwyczajny, swój, bliski zwykłemu człowiekowi.

Czytaj też: Trump obniży podatki najbogatszym?

A że kombinował, nie płacił podatków, a nawet robił przekręty, to wiadomo od dawna. Tak jak wiadomo, że notorycznie kłamie, nie przyznaje się do oczywistych błędów, podsyca napięcia i konflikty, oczernia krytyków, w tym ludzi o bohaterskiej karcie, nie posiada za grosz empatii i gdyby mógł, najchętniej rządziłby w USA jak Łukaszenka na Białorusi. Jego wierni fani cenią jego osobowość bezwzględnego fightera, a pozostali stronnicy trwają przy nim, bo realizuje agendę prawicy. Przed wyborami przeważająca większość Amerykanów już zdecydowała, na kogo będzie głosować, waha się tylko kilka procent – mniej niż w tym samym momencie przed poprzednimi wyborami. Czy artykuł w „NYT” zaważy na ich decyzji, przekonamy się już niedługo.

Czytaj też: Jak sobie radzi w interesach deweloper i hotelarz Trump

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną