Zapowiedź firm farmaceutycznych Pfizera i Moderny, że opracowywana przez nie szczepionka na koronawirusa jest w ponad 90 proc. skuteczna, obudziła w USA optymistyczne nadzieje na rychłe zwycięstwo w walce z pandemią. Nadal jednak komplikuje ją polityczny podział Ameryki. Chociaż za dwa miesiące władzę w Białym Domu obejmie nowa administracja, Donald Trump nie uznaje swojej porażki, a jego rząd nie współpracuje z ekipą Joego Bidena. Zaraza tymczasem przybiera rekordowe rozmiary.
Złamać lęk przed szczepionką
Postępy prac nad szczepionkami pozwalają przewidywać, że może być ona ogólnie dostępna wiosną przyszłego roku, a nawet wcześniej. Trump twierdzi, że to dzięki niemu cykl wprowadzania preparatu do użytku, normalnie trwający kilka lat, zostanie skrócony do roku. Jak podkreśla, sprawiły to jego naciski na biurokrację w Federal Drug Administration (FDA), rządowej agencji kontroli żywności i leków, która często zwleka z dopuszczeniem nowych medykamentów na rynek. Nawet niektórzy krytycy Trumpa przyznają, że można mu przypisać część zasługi, choć jego megalomańskie i aroganckie oświadczenia, iż rząd demokratów opóźniałby cały proces, nie mają oparcia w faktach.
Wynalezienie skutecznego preparatu nie musi jeszcze oznaczać przełomu w walce z pandemią. Trzeba pokonać społeczny opór części społeczeństwa przed szczepieniami i zapewnić, że będzie on powszechnie dostępny. Jeszcze w październiku mniej niż połowa Amerykanów, a według niektórych sondaży tylko 20–30 proc., zapowiadała, że się zaszczepi. Komunikaty Pfizera i Moderny zmniejszyły skalę sceptycyzmu.