Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Bidenialiści znad Wisły. Na co czekają polskie władze?

Joe Biden Joe Biden Kevin Lamarque / Reuters / Forum
Polskie władze zachowują się tak, jakby wciąż zaprzeczały zwycięstwu Bidena w wyborach w USA. Spycha to nas do szarej strefy dyplomacji, kultury politycznej i bezpieczeństwa.

Mijają dwa tygodnie od nieoficjalnego, choć niemal powszechnie uznanego zwycięstwa Joego Bidena. Czas ten upłynął bez oficjalnych gratulacji od najwyższego przedstawiciela Polski (Andrzej Duda winszował udanej kampanii, a zwycięstwa gratulował tylko szef MSZ Zbigniew Rau), ale i bez kurtuazyjnej rozmowy telefonicznej prezydenta RP z amerykańskim prezydentem elektem.

Chłodniejsze relacje z Białym Domem

Ostatnie dni minęły w sumie bez żadnego bezpośredniego kontaktu na wysokim szczeblu między polskimi i amerykańskimi władzami. Dotyczy to nawet tak ponoć przychylnej nam i kochanej przez PiS administracji Trumpa. Sekretarz stanu Mike Pompeo wziął co prawda udział w organizowanej przez Polskę telekonferencji poświęconej wolności religijnej, ale uczynił to w trakcie europejsko-bliskowschodniej podróży pożegnalnej omijającej Warszawę. Świeżo powołany sekretarz obrony Chris Miller nie znalazł jeszcze czasu, by zadzwonić do Mariusza Błaszczaka, choć lista jego rozmów i spotkań obejmuje ponad 20 sojuszników USA. Dość dziwne, że ominął Polskę, która wita coraz większą liczbę wojsk USA i jest rzekomo ich najlepszym sojusznikiem w Europie.

Na pocieszenie z niewielkim opóźnieniem zainaugurowano w Poznaniu wysuniętą placówkę dowodzenia amerykańskiego piątego korpusu armii, choć tym razem bez przedstawiciela Pentagonu. Wygląda to tak, jakby relacje Polski z Białym Domem, nie licząc walczącej jak lwica o podtrzymanie dobrego wrażenia ambasador Georgette Mosbacher, ochłodziły się bez konkretnego powodu.

Biden wygrywa, Polska milczy

Tymczasem w Ameryce i Europie przez te dwa tygodnie rozgorzała debata o odnowieniu i naprawie relacji transatlantyckich, na których – jak słyszeliśmy przez ostatnie kilka lat – Polsce zależy jak mało komu.

Reklama