Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wirus wymknął się spod kontroli. Wielka Brytania w izolacji

Ostrzeżenie przed wysoką liczbą zakażeń koronawirusem w Londynie Ostrzeżenie przed wysoką liczbą zakażeń koronawirusem w Londynie Toby Melville / Reuters / Forum
Kolejne kraje zamykają granice dla podróżnych z Wysp, obawiając się bardziej zaraźliwej mutacji wirusa. Premier Boris Johnson wprowadził ścisłą kwarantannę dla 21 mln obywateli.

O sytuacji w Wielkiej Brytanii donosiły w poniedziałek niemal wszystkie serwisy informacyjne. Telewizja Euronews postawiła nawet tezę, że Zjednoczonemu Królestwu grozi „najpoważniejsza izolacja międzynarodowa w historii”. Wszystko z powodu mutacji koronawirusa, o której wiadomo, że rozprzestrzenia się szybciej niż poprzednie. Na razie nie wydaje się bardziej śmiertelna, ale wstępne badania wskazują, że może szybciej i skuteczniej infekować osoby młode.

Narodowa rada naukowa przy brytyjskim rządzie stara się uspokajać sytuację, podkreślając, że wprowadzona już do obiegu na Wyspach szczepionka da sobie radę z nową wersją wirusa. Eksperci dodają, że choć pojawienie się kolejnych mutacji SARS-CoV-2 jest rzeczą naturalną i spodziewaną, nowe i silniejsze odmiany, którym nie będziemy umieli sprostać, pojawią się najwcześniej za kilka lat, a nie kilka tygodni czy miesięcy.

Lockdown w Wielkiej Brytanii

Mimo to w Londynie, południowo-wschodniej części Anglii i w Walii wprowadzono najwyższy, czwarty stopień restrykcji. W niedzielę 20 grudnia Brytyjczycy przeżyli najgorszy dzień od wybuchu zarazy – potwierdzono 35 928 przypadków zakażenia, prawie dwa razy więcej niż tydzień wcześniej. Minister zdrowia Matt Hancock przyznał, że wirus „wymknął się władzom spod kontroli”.

Ogłaszając nowe restrykcje w czasie nieco chaotycznej, pospiesznie zwołanej w niedzielę konferencji prasowej, Boris Johnson informował, że nowy wariant wirusa może roznosić się nawet o 70 proc. skuteczniej. Z tego względu zdecydował się praktycznie odizolować Londyn i okolice od reszty kraju. Mieszkańcy tych obszarów znaleźli się praktycznie w całkowitym lockdownie.

Zgodnie z nowymi przepisami zamknięte pozostaną wszystkie sklepy poza tymi, które sprzedają produkty pierwszej potrzeby. Czynne w święta będą tylko sklepy spożywcze i apteki – nie ma więc mowy o niemal tradycyjnym poświątecznym polowaniu na przeceny w galeriach handlowych. Brytyjczycy w odizolowanych regionach wyjdą z domów w celach zawodowych i w sytuacji zagrożenia życia. Nie mogą opuszczać strefy najwyższego zagrożenia, a w jej obrębie nocować poza miejscem zamieszkania, nawet jeśli odwiedzają rodzinę. Londyn znów praktycznie opustoszał.

Czytaj też: Nie ma drugiej fali pandemii. To co jest?

Jedyne miejsce, w którym wciąż można spotkać tłumy na południu Anglii, to sklepy spożywcze. Brytyjczycy od wczoraj robią tzw. paniczne zakupy. W obawie przed całkowitym lockdownem, ale i w związku z przeciągającymi się rozmowami o brexicie, wykupują środki ochrony sanitarnej, żywność, papier toaletowy i leki. I trudno się dziwić – choć nowe restrykcje wprowadzono do 30 grudnia (wtedy rząd ma na nowo się nad nimi pochylić), to sam Hancock zastrzegł, że w najgorszym przypadku mogą obowiązywać nawet kilka miesięcy.

Brytyjczycy odizolowani od świata

Choć panika związana z mutacją wirusa wybuchła dopiero w ostatni weekend, Wielka Brytania już odczuwa jej skutki. Pogłębia się jej międzynarodowa izolacja – kolejne kraje zakazują wjazdu podróżnym z Wysp. Niektóre, jak Belgia czy Francja, zdecydowały się na to tymczasowo, w oczekiwaniu na więcej danych i skoordynowaną strategię na szczeblu UE. Zwłaszcza decyzja władz w Paryżu o zamknięciu granicy (na razie na 48 godzin) jest dla Brytyjczyków bolesna – wyłączony jest już port w Dover, punkt handlu i transportu pomiędzy Zjednoczonym Królestwem a kontynentem. Nie działa też Eurotunel pod kanałem La Manche, więc zaczęły się problemy z dostawami leków i żywności.

Zakaz wjazdu dla osób z Wielkiej Brytanii ogłosiły Holandia, Szwecja, Niemcy, Włochy, Rumunia, Finlandia, Dania, Austria i Bułgaria, a spośród krajów pozaeuropejskich m.in. Arabia Saudyjska, Kanada i Maroko. Państwa latynoamerykańskie, w tym Chile, Kolumbia i Argentyna, zawiesiły bezpośrednie loty do Londynu, a podróżujących z Wysp objęły przymusową 14-dniową kwarantanną. Niektóre rządy wolą dmuchać na zimne. Holendrzy przybyszów z Brytanii nie wpuszczą co najmniej do 1 stycznia, Włosi – do 6 stycznia. Na Półwysep Apeniński nie wjadą też osoby, które były na Wyspach w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

Według doniesień z Brukseli odpowiedź UE ma nadejść w poniedziałek po południu. Francuski minister transportu Jean-Baptiste Djebbari poinformował na Twitterze, że przygotowywany jest „restrykcyjny protokół sanitarny”, który ma przynajmniej w części przywrócić ruch na osi Unia–Wielka Brytania.

Europa patrzy na Londyn i czeka

Nie oznacza to, że europejscy przywódcy pospieszą Londynowi na ratunek. Przeciwnie, przecieki z Brukseli wskazują na ich coraz większe zdenerwowanie i irytację. Serwis The Globalist wydawany przez magazyn „Monocle” stwierdził w poniedziałek, że o zaufaniu między państwami UE i Johnsonem nie ma już praktycznie mowy. A spekuluje się, że Downing Street mogło wiedzieć o nadciągającym zagrożeniu. Mimo to Johnson fakt ten zataił, by dać szansę brytyjskiej gospodarce na odbicie się w okresie przedświątecznym po miesiącach strat. Gdyby to się potwierdziło, skutki dla torysów byłyby katastrofalne, też w kontekście negocjacji brexitowych.

Europa patrzy więc na Wyspy z coraz większą niechęcią. Również dlatego, że sama zaraz będzie się zmagać z nową wersją wirusa. Jej przypadki zdiagnozowano już w Belgii, Holandii, Danii i Włoszech. I choć lada moment wszędzie w Unii rozpoczną się szczepienia, trudno się spodziewać, że to uspokoi nastroje. Brytyjczycy jeszcze niedawno cieszyli się na koniec niefortunnego 2020 r. Wobec brexitu i koronawirusa wiele jednak wskazuje, że nowy rok nie musi okazać się lepszy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną