Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Do widzenia Wielka Brytanio! Co się zmienia od 1 stycznia?

Brexit. Protest w Londynie. Styczeń 2020 r. Brexit. Protest w Londynie. Styczeń 2020 r. ChiralJon / Flickr CC by 2.0
Co dalej z Erasmusem? Wrócą paszporty? Czy polski architekt może mieć problemy ze świadczeniem usług na Wyspach? Odpowiadamy na pytania o najważniejsze zmiany po brexicie.

Unia Europejska i Wielka Brytania podpisały pobrexitową umowę handlową, negocjowaną aż do Wigilii. Pełna ratyfikacja po stronie UE może potrwać nawet do marca, ale zmiany wchodzą w życie już 1 stycznia. Z braku czasu Unia uciekła się do metody stosowanej przez nią często w kwestii umów handlowych – „wdrożenia tymczasowego”. Tym razem Parlament Europejski wyjątkowo nie miał czasu na uchwalenie swojej opinii w niewiążącej rezolucji, ale 27 rządów będzie mogło ostatecznie „zawrzeć”, czyli potwierdzić umowę z Wielką Brytanią, dopiero po oficjalnej zgodzie PE w głosowaniu („tak” lub „nie”, bez możliwości poprawek), planowanym na luty lub marzec 2021 r. Mimo to 11-miesięczny pobrexitowy etap przejściowy nieodwołalnie kończy się w tym tygodniu.

Czytaj też: Brexit. Porozumienie wigilijne

Podróże, praca, telefony i paszporty

Tym samym kończy się pełna swoboda przemieszczania się i zatrudnienia, ale Unia i Wielka Brytania na zasadzie wzajemności utrzymają ruch bezwizowy na pobyt do 90 dni. Sprawa dłuższych wizyt i pracy będzie podlegać jednostronnym regulacjom Brukseli i Londynu, ale nowa umowa zakazuje Brytyjczykom różnicowania obywateli UE (np. przyznawania szerokiego prawa pracy Francuzom, a ograniczonego Rumunom). Rząd Borisa Johnsona zapowiedział ponadto, że od października 2021 r. będzie wymagał paszportów – teraz wystarcza dowód osobisty jednego z krajów Unii.

Warto także pamiętać, że telekomy od stycznia nie będą już związane wewnątrzunijnym zakazem nakładania dodatkowych opłat za roaming. Należy więc sprawdzać, czy i jakie dodatkowe koszty pojawią się w czasie podróży z unijny telefonem do Wielkiej Brytanii – i z brytyjskim do UE.

Czytaj też: Czarny scenariusz się nie spełnił. Brexit jednak z umową

Edukacja. Rząd Johnsona wychodzi z Erasmusa

Gwarancje praw dla Polaków i innych obywateli mieszkających i pracujących na Wyspach zapisano już w umowie „rozwodowej” ze stycznia 2020 r. Przykładowo: „zasiedziali” Polacy i ich dzieci nadal będą mogli studiować za miejscowe czesne, ale nowi muszą się przygotować na wyższe stawki dla studentów zagranicznych, które część uczelni może zechcieć teraz wprowadzić.

Program Erasmus, obejmujący m.in. wymiany studenckie, pozostaje otwarty na kraje spoza UE przy odpowiednich „składkach członkowskich”. Tymczasem rząd Johnsona postanowił z tej opcji zrezygnować (nie jest to decyzja nieodwracalna) i zbudować własny „program Turinga”. Na razie mało o nim wiadomo.

Czytaj też: Wychodzą, wychodzą... Telenowela „Brexit”

Pieniądze. Zasypana pobrytyjska dziura w budżecie

Roczna składka Wielkiej Brytanii do budżetu UE wynosiła 10–12 mld euro netto (nadwyżka nad wypłatami w ramach „kopert krajowych”). Londyn nadal ponosi część budżetowej odpowiedzialności za zobowiązania z siedmiolatki 2014–20, które kończą się dopiero za trzy lata. Przykładowo: Polska wydała dotąd około połowy swojego przydziału z polityki spójności, a pokrywane m.in. z brytyjskich wpłat faktury za projekty zainicjowane przed końcem 2020 r. może przesyłać do Brukseli do 2023 r. Wszelkie przyszłe zobowiązania wobec unijnej kasy (m.in. z funduszu emerytalnego urzędników UE), które Londyn zgodził się spłacić w ramach umowy rozwodowej, szacuje się teraz na 40 mld euro.

Budżet na lata 2021–27 to 1074 mld euro, ale problem pobrytyjskiej dziury zgubił się zupełnie po utworzeniu koronakryzysowego Funduszu Odbudowy – do zwykłego budżetu UE dodał bowiem aż 750 mld euro (w tym 390 mld w dotacjach).

Czytaj też: Groźba polexitu

Stół złożony na Wyspach i azjatyckie akumulatory

Unia i Wielka Brytania będą handlować bez żadnych ceł i kontyngentów eksportowych, ale i tak podzieli je granica celna. Wprawdzie towary o „pochodzeniu” unijnym lub brytyjskim będą miały zerową stawkę, ale różne formy reeksportu (np. bezpośrednio z Chin lub w postaci części wmontowanych w inne towary) zostaną już oclone.

O „pochodzeniu” produktu przesądza procentowy udział materiałów i kosztów robocizny. Ale są wyjątki. Na przykład stół złożony w Wielkiej Brytanii z importowanego blatu i nóg nie będzie uznany za brytyjski, nawet jeśli materiały te stanowiłyby tylko 40 proc. jego wartości – bo reszta to montaż. W przypadku produkcji samochodów elektrycznych wynegocjowano okres przejściowy do 2026 r. Unia nie będzie odtąd uznawać azjatyckich akumulatorów za niebrytyjskie części auta.

Bodaj największym obciążeniem okażą się wysokie koszty związane z granicą regulacyjną. Niezakłócony handel na wspólnym rynku UE opiera się na ustalaniu i egzekwowaniu standardów dotyczących poszczególnych towarów (jak bezpieczeństwo zabawek czy jakość żywności) przez unijnych regulatorów, co zresztą było pomysłem wypromowanym w Brukseli przez rząd Margaret Thatcher. Teraz powstaje wymóg regulacyjnych kontroli przy eksporcie, tylko częściowo złagodzony przez system „zaufanych przedsiębiorców handlowych” (będą samodzielnie deklarować zgodność części towarów z normami), a także pewne ułatwienia m.in. dla przemysłu chemicznego.

Co istotne, umowa handlowa w zasadzie nie przewiduje żadnych ulg w przypadku norm weterynaryjnych i fitosanitarnych w eksporcie rolno-spożywczym.

Radosław Sikorski: Brexit bis

Najtrudniejszy punkt negocjacji. I ryby

Brak ceł i kontyngentów to ryzyko nieuczciwej czy wręcz dumpingowej konkurencji – jest ryzyko zaniżania kosztów produkcji poprzez odchodzenie od wyśrubowanych standardów lub nawet subsydiowania firm czy branż za pomocą szczególnych ulg podatkowych. Dlatego zapewnienie równych warunków konkurencji („level playing field”) było najtrudniejszym punktem negocjacji.

Strony zobowiązały się ostatecznie przestrzegać standardów. A jeśli brytyjskie i unijne normy, np. w sprawie warunków pracy czy wymogów środowiskowych, zaczną się w przyszłości mocno rozchodzić, Unia i Wielka Brytania będą mogły nawet jednostronne podjąć „działania równoważące”, jeśli nie pomogą zwykłe rozwiązania: negocjacje i arbitraż. „Działania równoważące” to np. cła wyrównujące nierzetelną przewagę konkurencyjną. Podobne narzędzia przewidziano w przypadku subsydiów dla firm.

Unia zgodziła się ponadto na obniżenie o ok. 25 proc. swoich kwot połowowych w wodach brytyjskich do połowy 2026 r. Jeśli Londyn zechce później znacznie zredukować dostęp unijnych rybaków do swych łowisk, Bruksela też może zastosować odwetowe „działania równoważące”.

Czytaj też: USA ostrzegają Wielką Brytanię, UE grozi sądem

Usługi, czyli jak ułożyć stosunki z City

Wielka Brytania ma nadwyżkę w eksporcie usług do Unii, ale umowa handlowa zapewnia tylko wolny obrót towarami (tu nadwyżkę ma UE). Sprawa najważniejszych dla Londynu usług finansowych będzie rozstrzygana w nowym roku. Ewentualne ułatwienia w dostępie City do unijnego rynku będą leżeć wyłącznie w gestii Brukseli.

Nowe obciążenia spadną też na inne usługi. Na przykład architekt z uprawnieniami w Wielkiej Brytanii do tej pory mógł pracować w całej Unii, a od stycznia będzie musiał sprawdzać, czy wolno mu świadczyć usługi w każdym kraju UE z osobna. Podobne ograniczenie może z czasem dotyczyć np. polskich architektów na Wyspach.

Unijne i brytyjskie firmy przewozowe zachowają swobodę przejazdów dwustronnych, ale z częściowym ograniczeniem działań kabotażowych (gdy np. polska ciężarówka w drodze powrotnej do Warszawy przewozi ładunek między Manchesterem i Londynem). A brytyjskie linie będą mogły latać tylko między Wielką Brytanią a jednym konkretnym punktem w UE – stracą prawo do wykonywania tras np. między Krakowem i Berlinem.

Rozmowa z Anne Applebaum o populistach i kulturze nienawiści

Bezpieczeństwo i ekstradycja

Wielka Brytania wypada z systemu europejskiego nakazu aresztowania (szybkie wewnątrzunijne ekstradycje), traci też dostęp do baz Schengen (przy kontrolach paszportowych m.in. sygnalizują podejrzanych o kontakty terrorystyczne), z których mogła korzystać, nawet nie będąc członkiem tej strefy. Umowa częściowo rekompensuje te straty, wprowadzając m.in. pewne uproszczenia we wzajemnych ekstradycjach.

Czytaj też: Boris, Rasputin i Wiewióra. Trójkąt przy Downing Street

Między Irlandią i Irlandią Północną

Zachowanie „niewidzialnej granicy” między unijną Irlandią a brytyjską Irlandią Północną wpisano już do umowy rozwodowej, a rząd Johnsona na początku grudnia odpuścił projekt nowych przepisów, które łamałyby te ustalenia. Towary wwożone do Irlandii Północnej z innych części Zjednoczonego Królestwa będą więc traktowane jak import. A dzięki temu będą mogły trafić potem bez żadnych kontroli do Irlandii i całej reszty unijnego rynku. Brak ceł i kontyngentów z umowy UE–Londyn sprawia, że to irlandzkie rozwiązanie będzie nieco mniej bolesne dla brytyjskich suwerennościowców. Choć na Morzu Irlandzkim i tak powstała granica regulacyjna.

Czytaj też: Święta bez cytrusów? Wielka Brytania sama z zarazą

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną