Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Covid paraliżuje londyńskie szpitale. Byle do wiosny?

Według Narodowego Biura Statystycznego zakażony koronawirusem może być co 30. mieszkaniec Londynu. Według Narodowego Biura Statystycznego zakażony koronawirusem może być co 30. mieszkaniec Londynu. John Sibley / Reuters / Forum
Mimo przyspieszonej akcji szczepień i lockdownu pandemia na Wyspach nie hamuje. Szczególnie trudna jest sytuacja w Londynie, gdzie chorych przybywa najszybciej.

W ubiegły piątek burmistrz stolicy Sadiq Khan alarmował, że szpitale zbliżają się do punktu krytycznego, funkcjonując na granicy przeciążenia. Powodem jest przede wszystkim nowy, ochrzczony już przez media jako „brytyjski” wariant koronawirusa, który według naukowców jest 50–70 proc. bardziej zjadliwy niż ten, z którym Europa mierzy się od wiosny 2020 r. Zdaniem Khana zaraza wymknęła się w Londynie spod kontroli. Wezwał do natychmiastowych działań i ostrzejszej kontroli reżimu sanitarnego – w przeciwnym razie, mówił, szpitale będą niewydolne i umrze jeszcze więcej ludzi.

Zakażony co 30. mieszkaniec Londynu

Szybki rzut oka na dane pokazuje, że katastroficzne wizje Khana nie są odległe od rzeczywistości. Stolica przekroczyła psychologiczną barierę 10 tys. zgonów z powodu koronawirusa od początku pandemii. Znaczna ich część przypada na drugą i trzecią falę zachorowań, a nawet na ostatni miesiąc. Boris Johnson 5 stycznia wprowadził nowy lockdown dla kraju, a liczba osób umierających na covid-19 w londyńskich szpitalach ani razu odtąd nie spadła poniżej setki dziennie. Dwukrotnie – 5 i 7 stycznia – było ich powyżej 200.

Coraz więcej osób jest też hospitalizowanych i podłączonych do respiratorów. W tej chwili stołeczne placówki mają na oddziałach 7607 pacjentów z koronawirusem. To ponad jedna piąta wszystkich hospitalizowanych przypadków w kraju. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z respiratorami – wymaga ich teraz 1085 londyńskich pacjentów.

Khan ostrzega, że najgorsze dopiero przed londyńczykami. Według Narodowego Biura Statystycznego zakażony koronawirusem może być co 30. mieszkaniec, ale sam burmistrz jest zdania, że dane są niedoszacowane. Lekarze podkreślają, że oddziały intensywnej terapii są już praktycznie przeciążone, a sytuacja jest porównywalna, a czasem nawet gorsza od tej z wiosny. Wtedy problemem były głównie niedobory sprzętowe i zła organizacja. Teraz personel nie nadąża z leczeniem.

Czytaj też: Jak szczepi się świat

Boris Johnson pod ostrzałem

Władze miasta o brak kontroli nad epidemią winią rząd Borisa Johnsona. Krytyka spada na Downing Street przede wszystkim z powodu braku jednoznacznej strategii – po przerwie świątecznej w Anglii otwarto szkoły, które Johnson zamknął po jednym dniu lekcyjnym. Dodatkowo zarzuca się mu, że choć decyzje opierał na analizach i wskazaniach naukowców, to pula jego doradców była zbyt wąska. Premier nie przyjmuje krytyki i próbuje się bronić, choć trzeba przyznać, że w sposób co najmniej chaotyczny.

Najpierw twierdził, że nawet eksperci mogą się mylić. „Wielu ludzi mówiło mi różne rzeczy na różnym etapie pandemii” – wyjaśniał w BBC. Potem próbował przekonywać, że stawia się go w roli kozła ofiarnego. Narzekał, że patrząc wstecz, zawsze dało się znaleźć winowajców – a nie tego Wielka Brytania potrzebuje teraz najbardziej. Zamiast tego apeluje o narodowe zjednoczenie i przestrzeganie zasad.

Nie zgadzają się z nim jednak nawet parlamentarzyści. Komisja ds. Nauki i Technologii Izby Gmin poinformowała w ubiegłym tygodniu, że konkluzje z jej raportu na temat strategii walki z covidem są dla rządu bardzo niekorzystne: Johnson i jego ministrowie nie działali w sposób transparentny, nie prowadzili jasnej kampanii informacyjnej, ignorowali wnioski z przebiegu zarazy w innych krajach. A przede wszystkim reagowali za wolno. Komisja dodaje, że skutki spóźnionej odpowiedzi na wirusa jeszcze będą odczuwalne, bo trzecia fala na Wyspach dopiero się rozpędza.

Czytaj też: Jedna dawka szczepionki wystarczy? Dylematy

Szczepionka nie wystarczy

Ratunkiem miała być szczepionka. Optymizm wzrósł, gdy do obrotu dopuszczono preparat Uniwersytetu Oksfordzkiego i firmy AstraZeneca, łatwiejszy w transporcie niż szczepionki Pfizera i Moderny, nie wymaga też przechowywania w specjalistycznych chłodniach z temperaturą do –70 stopni i może być składowany dłużej.

Mimo to nastroje na Wyspach są zdecydowanie negatywne. Wielu mieszkańców nastawia się na dłuższy lockdown – formalnie ma potrwać do 15 lutego, jednak przedsiębiorcy czy rodzice dzieci w wieku szkolnym coraz poważniej biorą pod uwagę konieczność zamknięcia lokali i pozostanie uczniów w domach co najmniej do pierwszych tygodni wiosny. Już odwołano wszystkie ogólnokrajowe egzaminy. Nie wiadomo jeszcze, w jakiej formie nastolatki zdadzą maturę. Resort edukacji musi uważać, bo w podobnej sytuacji był rok temu – chaos w przyznawaniu ocen końcowych doprowadził do protestu uczniów i rewizji rezultatów ich prac zaliczeniowych.

Johnson nie traci za to wiary w sukces swojej polityki. Zapowiedział, że „najszybciej, jak tylko będzie to możliwe”, wprowadzi w Wielkiej Brytanii całodobowy proces szczepienia. Ma to pozwolić na osiągnięcie, a następnie utrzymanie tempa 200 tys. osób, którym dziennie podaje się preparat. Byle do wiosny – zdaje się przekonywać brytyjski premier. Tyle że służba zdrowia może do tego czasu utracić jakąkolwiek stabilność.

Czytaj też: Izrael szybko się szczepi. Co stoi za tym sukcesem?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Andrew Scott: kolejny wielki aktor z Irlandii. Specjalista od portretowania samotników

Poruszający film „Dobrzy nieznajomi”, brawurowy monodram „Vanya” i serialowy „Ripley” Netflixa. Andrew Scott to kolejny wielki aktor z Irlandii, który podbija świat.

Aneta Kyzioł
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną