Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Biden na całą biedę

Herkulesowe zadanie Bidena

Zaprzysiężenie 46. prezydenta USA. Obok jego żona Jill trzymająca Biblię i dzieci Ashley i Hunter. Zaprzysiężenie 46. prezydenta USA. Obok jego żona Jill trzymająca Biblię i dzieci Ashley i Hunter. Andrew Harnik-POOL / Getty Images
Joe Biden już wie, że nie może wszystkiego. Dlatego próbuje zrobić jak najwięcej, zanim dowiedzą się o tym inni.
78-letni prezydent Joe Biden imponuje energią.Kevin Lamarque / Reuters/Forum 78-letni prezydent Joe Biden imponuje energią.

Wszystko wyglądało inaczej niż zwykle, choć miał to być długo oczekiwany powrót do normy. Na Mallu przed Kapitolem, gdzie na inaugurację nowego prezydenta schodziły się zawsze tłumy, sterczało 200 tys. gwiaździstych flag. Trawnik otaczał wysoki metalowy płot, za którym przechadzali się żołnierze w polowych mundurach z bronią.

Tylko ostatni fragment placu, pod kopułą Kapitolu, przypominał poprzednie ceremonie. Kilkuset prominentów siedziało na krzesełkach pandemicznie oddalonych od siebie, orkiestra marynarki wojennej grała marsze. A na balkonie, jak nakazuje tradycja, prezydent przysięgał na Biblię i wygłaszał inauguracyjne przemówienie. Joe Biden uparł się, żeby odbyło się to tam, a nie w środku budynku, jak chciały lękające się o niego specsłużby.

Dwa tygodnie wcześniej miejsce to było sceną wydarzeń bez precedensu – tłum fanatycznych zwolenników Donalda Trumpa wdarł się do siedziby Kongresu, aby rozprawić się z legislatorami – na zewnątrz czekała już szubienica. A w starciach z policją, która cudem obroniła polityków, zginęło pięć osób. Trump pozdrowił swoich fanów i przyznał, że ich „kocha”. Już po szturmie miliony republikańskich wyborców uznały, że biorący w nim udział bronili słusznej sprawy. Trudno się więc dziwić, że przed inauguracją Bidena do stolicy ściągnięto 24 tys. wojsk i uroczystość przebiegała jak w oblężonej twierdzy.

Ale na frontowym balkonie Kapitolu wszystko odbyło się jak zawsze: inwokacja religijna, hymn, przysięga prezydenta w otoczeniu rodziny i żyjących poprzedników, mowa inauguracyjna, pieśni w wykonaniu popularnych gwiazd. Ameryka pokazała światu, że mimo całego wstrząsu, jakiego doznała, zbezczeszczenia jej świątyni, symboliczny gmach tej demokracji pozostał nienaruszony.

„Wszystko na tej ceremonii było wyrazem determinacji, aby przywrócić rzeczom zgodność z historią narodu” – napisał w „Washington Post” David Maraniss.

Polityka 5.2021 (3297) z dnia 26.01.2021; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Biden na całą biedę"
Reklama