Świat

Kaukaz na proteście

Nika Melia Nika Melia Vano Shlamov/AFP / East News

„Niech ludzie zażądają mojej rezygnacji albo zastrzelą mnie” – wołał do 10-tysięcznego tłumu premier Armenii Nikol Paszynian. Kilkanaście godzin wcześniej generałowie oficjalnie oświadczyli, że powinien ustąpić. Paszynian uznał to za próbę zamachu stanu, zdymisjonował szefa sztabu i obstawił najważniejsze budynki niewojskowymi służbami mundurowymi. Antyrządowe demonstracje trwają od listopada, kiedy to Armenia zgodziła się na zawieszenie broni z Azerbejdżanem, kończące kolejną odsłonę konfliktu o Górski Karabach. Erywań de facto przegrał i musiał uznać azerską kontrolę nad częścią spornego terytorium. Armia o porażkę obwinia Paszyniana, ale sam premier twierdzi, że w ten sposób uchronił kraj od większej tragedii.

Demonstracje nie ustają też w sąsiedniej Gruzji, odkąd władze aresztowały Nikę Melię. Lider opozycji i szef ugrupowania byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego po małej bitwie między policją i swoimi obrońcami został zatrzymany w siedzibie partii. Jest oskarżony o podburzanie do buntu i złamanie zasad dozoru sądowego (m.in. zerwał bransoletkę z GPS). W proteście przeciwko aresztowaniu Melii do dymisji podał się premier Giorgi Gacharia z rządzącej od dziewięciu lat partii Gruzińskie Marzenie, który, odchodząc, ostrzegł przed wojną domową i sankcjami Zachodu. Za zatrzymaniem Melii ma stać Bidzina Iwaniszwili, wieloletni lider Marzenia i najbogatszy Gruzin, który w styczniu oficjalnie wycofał się z polityki.

Polityka 10.2021 (3302) z dnia 02.03.2021; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 10
Reklama