Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Unia będzie strefą wolności dla osób LGBT+. A Polska?

Głosowanie nad przyjęciem rezolucji w sprawie uznania Unii Europejskiej „strefą wolności LGBTIQ” odbędzie się w czwartek. Głosowanie nad przyjęciem rezolucji w sprawie uznania Unii Europejskiej „strefą wolności LGBTIQ” odbędzie się w czwartek. Dominique Hommel / EP / Unia Europejska
Parlament Europejski dyskutował na temat uznania całej wspólnoty strefą wolności dla osób LGBTIQ. Dla wielu polityków to oczywistość, dla Zjednoczonej Prawicy – zamach na tradycyjne wartości.

Głosowanie nad przyjęciem rezolucji w sprawie uznania Unii Europejskiej „strefą wolności LGBTIQ” odbędzie się jutro, a sam fakt poruszenia wątku na forum PE dowodzi, że mniejszości seksualne przestają być wreszcie w Brukseli tematem marginalnym. Do tej pory bowiem środowiska aktywistów zarzucały wspólnocie, że nie robi wystarczająco dużo, a często wręcz nic, by osoby takie chronić na gruncie prawnym i politycznym.

Rezolucja symboliczna, ale kłopotliwa

W tej pierwszej kwestii i tak niewiele się zmieni, bo rezolucja, nawet jeśli zostanie przyjęta, nie będzie miała mocy prawnej. Nie zmusi więc polskich władz do żadnych konkretnych działań, nie nałoży kar finansowych, nie usunie z dnia na dzień homofobii ani nie zlikwiduje stref wolnych od LGBT, które Zjednoczona Prawica z dumą promuje. Stanowi jednak potencjalną uwerturę do dalszej działalności prawodawczej. I czyni z praw mniejszości seksualnych kolejną płaszczyznę, na której między Polską i Unią dochodzić będzie zapewne do konfrontacji.

Debata rozpoczęła się w środę nieco po godz. 17. Wcześniej parlamentarzyści spierali się na temat wolności mediów, w tym kontekście wspominano m.in. strajk największych niezależnych redakcji w Polsce. Już w trakcie tej dyskusji padło wiele mocnych słów – europosłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Adamowicz podkreślała, że wolność mediów to wolność człowieka, każdego mieszkańca wspólnoty. Wtórowali jej deputowani z Hiszpanii i Węgier. Z kolei konserwatywni członkowie PE, jak znany z celebryckich wręcz wypowiedzi włoski politolog i działacz skrajnie prawicowej Ligi Paolo Borchia, oskarżali Unię o szantażowanie za pomocą idei takich jak praworządność. Obie strony uderzały w znane tony. Obóz progresywny apelował, by Unia przestała odwracać oczy od łamania prawa i naruszania podstawowych swobód obywatelskich, ich ideologiczni przeciwnicy widzieli w tym zamach na suwerenność.

Czytaj też: Debata o wolności mediów. Co może zrobić Bruksela?

Debata poświęcona prawom LGBT przebiegła podobnie. Rozpoczęła ją Ana Paula Zacarias, doświadczona portugalska dyplomatka, sekretarz stanu ds. europejskich w rządzie swojego kraju, a wcześniej m.in. szefowa unijnego przedstawicielstwa w Brazylii. Apelowała, by hasła o równości zostały wreszcie przekute w praktyczne działania, a równość objęła naprawdę wszystkich. Dodała, że przemoc wobec przedstawicieli mniejszości seksualnych jest w UE powszechna. Według przytoczonych przez nią statystyk 43 proc. osób z grupy LGBTQI odczuwa przejawy dyskryminacji, a jedna na dziesięć padła ofiarą agresji. Przypomniała też, że o równym traktowaniu mówi Karta Praw Podstawowych, dając w ten sposób do zrozumienia, że ewentualna rezolucja byłaby jedynie potwierdzeniem stanowiska, które wspólnota zajęła już dawno.

Daniel Passent: Francuzowi wstęp wzbroniony!

Bruksela „zapomina o rodzinie”

Kolejne przemówienia były zgodne z liniami poszczególnych frakcji. Zieloni domagali się kar finansowych, w tym wstrzymania wypłat funduszów, dla krajów naruszających podstawowe prawa, prawica z kolei argumentowała, że problem dyskryminacji wobec mniejszości albo nie istnieje, albo jest wtórny – bo jego źródłem nie są działania europejskich rządów, a napływ imigrantów wyznających odmienne wartości. W podobnym tonie wypowiadał się reprezentujący Solidarną Polskę Patryk Jaki, który ataki na Polskę odpierał stwierdzeniami, że znacznie gorzej osoby LGBTQI traktuje się w krajach uznawanych za bardziej progresywne, jak Belgia czy Holandia.

Z kolei europosłanka Zielonych Sylwia Spurek stwierdziła, że rezolucja byłaby jedynie „początkiem drogi” do ustanowienia praw LGBT+ prawami całej Unii. Dodała, że jeśli do zmiany niezbędne byłoby przepisanie traktatów, to Bruksela powinna to zrobić. Co ciekawe, również o traktatach, chociaż jeszcze przed debatą, mówił w Brukseli polski minister sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro tłumaczył dziennikarzom, że jego zdaniem Unia przestała dbać o tradycyjne wartości rodzinne. A bronić ich powinna, bo zobowiązują ją do tego umowy. Dodał, że rezolucje takie jak dzisiejsza są próbą narzucenia Polsce „skrajnie liberalnej” agendy. Wtórował mu Marcin Romanowski, podsekretarz stanu w resorcie sprawiedliwości. Jego zdaniem „rodzina znalazła się na celowniku brukselskich elit”.

Wynik głosowania nad rezolucją jest tak naprawdę najmniej istotny w całej sprawie. Obie strony zaprezentowały stanowiska, z których nie cofną się zapewne ani na krok. Dla Unii prawa mniejszości są coraz ważniejsze, a Zjednoczona Prawica niejednokrotnie wykorzystała ten temat do zaogniania sporu. Możemy się więc spodziewać przeniesienia środowej debaty na grunt krajowej polityki. Zwłaszcza że pod rezolucją podpisali się eurodeputowani zarówno związani z Lewicą, jak Robert Biedroń, jak i chociażby reprezentujący Koalicję Obywatelską Andrzej Halicki.

Czytaj też: Wojewoda z PiS w obronie LGBT? Nie ma się z czego cieszyć

Polska „strefą wolności dla LGBT”?

Rząd Mateusza Morawieckiego będzie więc do debaty zapewne wracał, przypominał, że opozycyjni politycy „donoszą w Brukseli na Polskę”. Zrekompensuje też, może nawet z nawiązką, straty finansowe tym gminom, które ustanowiły na swoim terenie „strefy wolne od LGBT” – wiele z nich utraciło wsparcie projektowe z funduszów norweskich.

Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy Krzysztof Śmieszek zapowiedział, że projekt uchwały o uczynieniu Polski strefą wolności dla mniejszości seksualnych zostanie niebawem złożony w polskim Sejmie. Wkrótce możemy mieć zatem na Wiejskiej powtórkę z Brukseli. Wtedy argumenty o donosach nie będą miały zastosowania. Choć nie znaczy to, że nie padną.

Czytaj też: Stop „strefom wolnym od LGBT”. Tęczowa iluminacja w Brukseli

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną