Trybun ubogich, ikona lewicy na świecie Lula da Silva odzyskuje prawa polityczne i może ponownie ubiegać się o prezydenturę w Brazylii. Sędzia Federalnego Sądu Najwyższego Edson Fachin unieważnił wyroki skazujące Lulę na wieloletnie więzienie za korupcję i handel wpływami.
Podstawą unieważnienia są względy formalne: sąd, który skazał Lulę, nie miał do tego kompetencji. Pikanterii dodaje okoliczność, że sędzia Sergio Moro, który Lulę wsadził za kraty, dostał w rządzie faszyzującego prezydenta Jaira Bolsonaro tekę ministra sprawiedliwości (już nim nie jest, skonfliktował się z szefem). Od początku nad sprawą unosiły się podejrzenia, że nie o sprawiedliwość chodzi, a o polityczną intrygę. Sytuacja Luli nie jest bynajmniej komfortowa: sędzia Fachin nie orzekł jego niewinności. Teraz ruszą procesy zgodnie z procedurami wskazanymi przez sędziego, bo prokuratura zapewne nie wycofa się z oskarżeń. Ponadto toczą się przeciw Luli inne procesy. Zmienia się jednak jego status – jest oskarżonym, nie skazanym, a to stwarza możliwość kandydowania w wyborach prezydenckich w 2022 r.
Sam Lula, który rządził w latach 2003–10, a jego egalitarna polityka wyciągnęła z nędzy blisko 40 mln ludzi, nie wypowiada się, czy wystartuje. Dzisiejsze sondaże – mimo że ma już 75 lat – wskazują na jego wygraną. Wykazuje młodzieńczą energię i mówi, że działalność polityczna jest tym, do czego się urodził. W medich społecznościowych Lula wezwał Brazylijczyków, by nie słuchali „imbecyla”, nosili maski i się szczepili. To aluzja do negacjonistycznej wobec Covid-19 polityki urzędującego prezydenta Jaira Bolsonaro.
Brazylia należy do krajów najciężej dotkniętych pandemią. Na koronawirusa zmarło już 280 tys. ludzi, a przechorowało ok. 11,5 mln. W zeszłym tygodniu kraj osiągnął tragiczny rekord: 2286 zmarłych w ciągu jednej doby.