Pomysł forsowały na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO) już jesienią niektóre kraje rozwijające się. W marcu z takim wnioskiem wystąpiło 80 państw globalnego południa. I co? Od października sprawę podnoszono w WTO ośmiokrotnie, ale inicjatywę skutecznie blokowali przedstawiciele regionów, w których działa prężny przemysł farmaceutyczny: Unii Europejskiej, USA, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Argumentowali, że zachowanie ochrony patentowej i praw własności intelektualnej sprzyja konkurencji i dalszemu poszukiwaniu skutecznych szczepionek. Natomiast uwolnienie patentów wcale nie doprowadzi do błyskawicznego podniesienia zdolności produkcyjnych, a w konsekwencji do przyspieszenia dystrybucji itd.
Czytaj też: Biznes farmaceutyczny gra nieczysto z Unią?
Przykład z AIDS
Sprawa może wrócić do WTO w kwietniu i jeszcze na początku czerwca. Rzecz sprowadza się do dyskusji o kształcie TRPIS, porozumienia o handlowych aspektach praw własności intelektualnej. Dopuszcza ono w wyjątkowych sytuacjach – pandemia z pewnością taką jest – wydawanie licencji pozwalających firmom produkować podstawowe leki. A chyba trudno sobie wyobrazić bardziej dziś podstawowy specyfik niż szczepionkę wymierzoną w koronawirusa.
Sęk w tym, że wniosek musi być przyjęty w ramach konsensusu wszystkich 164 członków WTO. Są też przykłady z przeszłości – podnoszone przez RPA, jedną z inicjatorek wniosku – mówiące o tym, że kiepsko działający system TRPIS może nieść fatalne skutki. RPA utrzymuje, że właśnie niedomaganie porozumienia nie pomogło uratować 11 mln Afrykanów podczas trwającej do dziś pandemii zakażeń wirusem HIV i zapadania na AIDS.
Koncernom zwróci się i tak
Argumenty natury ekonomicznej zebrali z kolei nobliści Joseph Stiglitz i Michael Spence. Dowodzą, że kwestie patentowe są głównym czynnikiem ograniczającym podaż szczepionek. Ich niedobór jest nie tylko niepotrzebny, ale i łatwy do uniknięcia. Trzeba tylko zerwać monopol koncernów farmaceutycznych. I nie powinno się traktować należnych im patentów jak niewzruszalnego zobowiązania, skoro te same przedsiębiorstwa, które opracowały i wprowadziły swoje szczepionki na rynek, zrobiły to w znacznej mierze za publiczne pieniądze. Do tego dotychczasowe przychody ze sprzedaży można już uznać – utrzymują Stiglitz i Spence – za wystarczający zwrot z ich inwestycji. Tym bardziej że część użytych technologii wykorzystanych przy tworzeniu preparatów powstało za pieniądze podatników.
Inni mogliby już produkować
Spór jest techniczny, ale i dotyczy środków, na których można zarobić miliardowe kwoty. Przy czym w przypadku największych koncernów farmaceutycznych sprzedaż szczepionek przeciw covid będzie stanowić tylko ułamek przychodów. A jednak w celu odstrzelenia inicjatywy w WTO używa się argumentów raczej niskich lotów i o wąskich horyzontach etycznych. System przecież wciąż nie działa dobrze, wiele krajów ledwo co zaczęło szczepienia, przy obecnym tempie będzie to trwało latami.
Tymczasem wielu właścicieli fabryk wytwarzających leki z całego świata deklaruje, że byliby gotowi ruszyć z produkcją setek milionów dawek. Na razie zmarnowano jakieś pół roku, głównie w imię dość niskich pobudek.
Czytaj też: Kiedy koniec pandemii? Za dwa miesiące, za dwa lata?