Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

UE sceptyczna wobec uchylania patentów szczepionkowych

W sobotę w Porto zakończył się szczyt UE, który zorganizowała portugalska prezydencja w Radzie UE. W sobotę w Porto zakończył się szczyt UE, który zorganizowała portugalska prezydencja w Radzie UE. Etienne Ansotte / Unia Europejska
Unia wytyka Ameryce, że nie eksportuje szczepionek, a teraz tanim kosztem reperuje wizerunek kraju, który w środku pandemii zakazał ich wywozu nawet do Kanady i Meksyku.

W sobotę zakończył się szczyt UE w Porto, zorganizowany przez portugalską prezydencję w Radzie UE. Choć jego głównym tematem miała być obrona europejskiego modelu socjalnego, to niedawny pomysł administracji Joego Bidena szybko wymusił dyskusję o patentach szczepionkowych. Unia w tej dziedzinie jest reprezentowana na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO) przez Komisję Europejską, która dysponuje głosami 27 krajów po upoważnieniu przez Radę UE – w praktyce na zasadzie jednomyślności, choć formalnie wystarczyłoby głosowanie większościowe 27 ministrów.

Unia się dystansuje

Stany Zjednoczone na razie nie przedstawiły szczegółów swej propozycji, choć reguły WTO przewidują kilka form ograniczania ochrony patentowej. „Rezygnacja z ochrony własności intelektualnej szczepionek na covid na krótką metę nie jest żadnym cudownym środkiem. Jesteśmy gotowi do rozmów, gdy tylko zostanie przedłożona konkretna propozycja. Wszyscy się zgadzamy, że teraz musimy zwiększyć produkcję szczepionek na świecie” – mówił szef Rady Europejskiej Charles Michel, dystansując się do pomysłu Bidena.

Kanclerz Angela Merkel (była jednym z trojga przywódców, którzy nie przylecieli na szczyt, lecz łączyli się telekonferencyjnie) wypowiedziała się przeciw jeszcze przed spotkaniem w Porto. A przykładowo premier Morawiecki już w marcu popierał przymusowe licencjonowanie produkcji szczepionek, co jest jedną z form ograniczenia ochrony patentowej. Jednak teraz Unia dość zgodnie podkreśla, że ewentualne zniesienie patentów na szczepionki covidowe nie przyniosłoby zmiany w najbliższym roku, półtora. „To wszystko ładnie brzmi, ale przecież nie dałoby się wyprodukować miliardów szczepionek na covid dla Afryki i Ameryki Południowej” – uważa holenderski premier Mark Rutte.

Podczas regularnych narad WTO w Genewie nikt dotąd – jak wyjaśnia jeden z urzędników UE – nie przedstawił poważnych argumentów za tym, że hamulcem są dziś patenty. Są nim natomiast ograniczone zdolności produkcyjne, w których rozkręcaniu trzeba pomagać biedniejszej części świata. „Tak naprawdę nie chodzi o własność intelektualną. Można przekazać własność intelektualną laboratoriom, które i tak nie będą potrafiły wytwarzać szczepionek. Dzisiaj Anglosasi blokują wiele tych składników i szczepionek. I to jest problem!” – mówił w Porto Emmanuel Macron.

Czytaj też: Biznes farmaceutyczny gra nieczysto z Unią?

„Tanie bohaterstwo” Amerykanów

Obecne reguły WTO co do ograniczania ochrony patentowej produktów medycznych nie umożliwiają przymusowego transferu technologii oraz know-how, co musiałoby polegać na wymuszaniu na koncernach prowadzenia szkoleń u nowych producentów bądź na ich częściowym wywłaszczaniu. Tego Amerykanie nie proponują. Tymczasem nawet Pfizerowi zajęło około połowy roku opracowanie sposobu masowej produkcji szczepionek opartych na technologii BioNTechu.

W Porto część przywódców miała zarzucać Amerykanom „tanie bohaterstwo”, a unikanie palącego problemu, którym jest faktyczny zakaz eksportu szczepionek (oraz składników do ich produkcji). Unia dotąd wyeksportowała ponad 200 mln dawek (mniej więcej tyle samo dostarczono jej krajom), a Amerykanie i Brytyjczycy na różne prawne lub kontraktowe sposoby blokują wywóz niemal całej produkcji. Dlatego nawet Kanada czy Meksyk, bezpośredni sąsiedzi USA, szczepią się przede wszystkim dawkami importowanymi z UE.

Czytaj też: 100 dol. za zastrzyk. Jak USA zachęcają do szczepień

Polska i Węgry przeciwko „równości płci”

„Potwierdzamy nasze zobowiązanie do pracy na rzecz Europy socjalnej. W miarę jak Europa stopniowo wychodzi z pandemii, priorytetem będzie przejście od ochrony do tworzenia miejsc pracy oraz poprawy jakości miejsc pracy, w których małe i średnie przedsiębiorstwa (w tym przedsiębiorstwa społeczne) odgrywają kluczową rolę” – głosi przyjęta dziś Deklaracja z Porto. Przywódcy potwierdzili, że UE powinna dążyć do zwiększenia odsetka zatrudnionych wśród mieszkańców UE (w wieku od 20 do 64 lat) do 78 z 73 proc. w 2019 r. Ma też wyciągnąć 15 mln ludzi z grupy zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem (teraz to 91 mln ludzi w całej UE), a ponadto oferować szkolenia dla co najmniej 60 proc. dorosłych pragnących się odnaleźć np. w gospodarce cyfrowej.

Polska i Węgry doprowadziły do wykreślenia z deklaracji zapisu o „gender equality”, czyli „równości płci” z użyciem słowa „gender”, które oznacza również płeć społeczno-kulturową. Polska od kilku lat regularnie zabiega o wycinanie „gender” z tekstów unijnych i zastępowanie go przez „równość kobiet i mężczyzn” lub – jak w Deklaracji z Porto – po prostu „równością każdej osoby”. Polska i węgierska, a czasem także bułgarska dyplomacja przekonują, że skoro traktaty mówią o „równości kobiet i mężczyzn”, to Unia nie powinna rozszerzać swego języka równościowego o „gender equality”. Kontekstem tych sporów są prawa ludzi LGBT+.

Czytaj też: Równość płci? Egzamin dla polskich europosłów

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną