Staram się nie nadużywać wielkich słów, ale w tym przypadku można by sobie pofolgować. Na Foro Italico było piękniej niż w najbardziej optymistycznym scenariuszu. Zrobiło mi się nawet żal Pliskovej, która od lat jest w najściślejszej czołówce. Takich batów pewnie dawno nie dostała, do tego w finale jednego z ważniejszych turniejów poza szlemowymi. Zostawmy jednak Karolinę z jej smutkiem.
Iga Świątek, 10. rakieta świata
Początkowo Idze szło w Rzymie ciężko, choć w pierwszej rundzie Alison Riske musiała poddać mecz już pod koniec pierwszego seta. Następne dwie rundy, choć zwycięskie, też nie skłaniały do wielkiego optymizmu. Doświadczeni sportowcy mówią, że nie sztuka zwyciężać, gdy się jest w szczytowej formie. Sztuką jest nie poddać się, gdy jest pod górkę.
Po dojściu do ćwierćfinału Iga zwierzyła się dziennikarzom z rozbrajającą szczerością, że swoje w Rzymie już osiągnęła. Teraz czas pocieszyć się grą i odrzucić natrętne myśli o obowiązku kolejnego awansu. No to cieszyła się Iga, a wraz z nią my, kibice. Ofiarą dobrego nastroju Polki została najpierw szósta zawodniczka rankingu Elina Switolina, a następnie – tego samego dnia – 17-latka z USA Cori Gauff. A więc finał, a w nim – tak jak na początku tego tekstu.
Po Rzymie ciągle jeszcze nastolatka (do 31 maja) wraca na chwilę do Polski jako dziesiąta rakieta WTA. Współcześnie nikt z naszego kraju poza Agnieszką Radwańską (dotarła do drugiego miejsca) nie był tak wysoko. Liczy się miejsce, ale jeszcze bardziej styl. Iga nie jest ciułaczką punktów wojażującą po całym świecie w poszukiwaniu możliwości poprawienia pozycji. Trener Piotr Sierzputowski i cały młody sztab kalendarz imprez dobierają bardzo rozważnie. Trzy razy udało się zagarnąć całą pulę. Ubiegłej jesieni w Paryżu, w tym w Adelajdzie i teraz w Rzymie.
Iga Świątek na szczycie
Po zawojowaniu wielkoszlemowego Paryża olbrzymia radość mieszała się z niepewnością. Czy nie mamy do czynienia z jednorazowym skokiem na szczyt? To, że nie da się wychodzić zwycięsko z każdej potyczki, wiedzą nawet średnio zorientowani w tenisowej specyfice. Czy jednak Iga, która jechała do Francji jako pukająca do szerokiej czołówki zawodniczka, a wyjeżdżała z kortów Rolanda Garrosa jako mistrzyni, potrafi się uporać z ciężarem sukcesu? Dzisiaj można być już prawie pewnym, że się udało.
Nie wiem, czy Iga Świątek już jako 20-latka obroni wielkoszlemowy tytuł w Paryżu, ale bez względu na wynik w tym turnieju wiadomo, że Polka nie zadowoli się na długo miejscem na końcu pierwszej dziesiątki. Ostateczny komunikat w tej sprawie został nadany z Rzymu.