Czy powstałaby wielka polska Solidarność, gdyby nie wspólny wróg i cel? A gdyby Rosja zaatakowała Estonię albo Turcja Grecję, czy poszlibyśmy za nie walczyć? Nie ma jednej odpowiedzi, a żyjemy razem na najbardziej solidarnym i zintegrowanym politycznie i gospodarczo kontynencie.
Arabowie ginęli za innych Arabów. W wojnach z Izraelem za sprawę palestyńską życie straciło ponad 50 tys. Egipcjan, Syryjczyków i Jordańczyków. Trudno o większy dowód jedności i solidarności arabskiej niż ich krew. Tyle że ostatnia taka wojna skończyła się blisko pół wieku temu. Spoiwo tej solidarności – plajta Palestyńczyków i wrogość Izraela – skruszało. Ujawniły się małe arabskie nacjonalizmy.
Powoli, lecz ciągle, postępuje proces luzowania więzów arabskich. Ostatni tego dowód dały porozumienia o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Bahrajnu, Sudanu i Maroka z Izraelem – kosztem Palestyny. A szczególnie spóźniona i nieostra reakcja wielu państw arabskich na konflikt Izraela z Hamasem w Strefie Gazy, gdzie dopiero co zginęło ponad 240 Palestyńczyków.
Kim właściwie jest Arab? Roger Owen, brytyjski historyk Bliskiego Wschodu, uważał, że definiują to słowo wspólny język i historia. Pozostaje zagadką, dlaczego i jak ukuto termin „świat arabski”. Nie ma przecież świata europejskiego ani afrykańskiego. W słowie „świat” mieści się zarazem jakaś głębsza wspólność i fundamentalna odmienność. Tę wyjątkowość nadaje język – jako kod życia, porozumiewania się, scala tę grupę ludzi. Nasuwa się pytanie, czy łatwiej umierać za kogoś, kto mówi w tym samym języku?
Znaczenie symboliczne
Sonduję u znajomego, młodego egipskiego fotografa Mahmuda Ibrahima Nady, czy czuje większe powinowactwo z Saudyjczykiem niż Francuzem.