Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Białoruś. Ostatni europejski kraj z karą śmierci

Protest w obronie skazanych za ujawnienie informacji o śmierci zatrzymanego na Białorusi. Mińsk, marzec 2021 r. Protest w obronie skazanych za ujawnienie informacji o śmierci zatrzymanego na Białorusi. Mińsk, marzec 2021 r. AFP / EAST NEWS
Działacze białoruskich organizacji praw człowieka szacują, że od uzyskania niepodległości w 1991 r. zabito w majestacie prawa ponad 400 osób. Los skazanych za życia i po śmierci objęty jest tajemnicą.

Czeka mnie kara śmierci – takim argumentem białoruski bloger Raman Pratasewicz próbował przekonać załogę samolotu skierowanego przymusowo do Mińska, aby nie słuchała poleceń władz Białorusi i leciała według planu – do Wilna. Na nic się to zdało, Pratasewicz trafił do aresztu, a jego zatrzymanie doprowadziło do zaostrzenia polityki Zachodu wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Kara śmierci w Europie

Katalog przestępstw, za które białoruskie sądy mogą skazać na karę śmierci, sprowadza się do kwalifikowanej formy zabójstwa, w tym w ramach czynów wymierzonych w bezpieczeństwo – to w końcu modelowa autokracja – państwa, władz, stabilności itd. O nie Pratasewicz nie jest oskarżony. Z pewnością nie dopuścił się także terroryzmu, ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości, nie rozpętał wojny napastniczej i nie użył broni masowego rażenia.

Natomiast władze przypisują mu winę za organizację masowych zamieszek, podżeganie do wichrzycielstwa i szereg innych czynów zabronionych, obwarowanych długoletnimi karami pozbawienia wolności. I codziennym ryzykiem ze strony zwłaszcza strażników i współpracujących z nimi osadzonych, bo więźniowie polityczni w koloniach karnych nie mogą być pewni bezpieczeństwa.

Białoruś jest ostatnim krajem w Europie i w byłym ZSRR wykonującym karę śmierci. W Rosji i Tadżykistanie obowiązuje od lat moratorium, Kazachstan dopiero co wyrzucił ją ze swego porządku prawnego. Działacze białoruskich organizacji praw człowieka szacują, że od uzyskania niepodległości w 1991 r. skazano i zabito w majestacie prawa ponad 400 osób, w ostatnich latach skazywano dwóch–trzech mężczyzn rocznie i przede wszystkim za najbardziej drastyczne zabójstwa popełnione z niskich pobudek. Kobiety, tak jak małoletni i seniorzy, nie mogą być tej karze poddane. Trudność w ustaleniu dokładnej liczby wynika stąd, że los skazanych za życia i po śmierci objęty jest tajemnicą.

Czytaj też: Białorusini w Polsce boją się o życie

Strzał w stylu katyńskim

Skazani przebywają i giną w ścisłym centrum Mińska, ledwie 300 m od głównej ulicy handlowej miasta, w piwnicach Zamku Piszczałowskiego, prawie dwustuletniego budynku przy ul. Wołodarskiego (do którego zresztą przewieziono uprowadzonego Pratasiewicza). W czasach carskich w zamku przetrzymywano m.in. powstańców listopadowych i styczniowych, a później zatrzymanych przez NKWD.

Współcześnie osadzonych nie wyprowadza się z cel śmierci na spacery, są pod stałą obserwacją i mogą spotkać się tylko z najbliższą rodziną lub adwokatami. Czekają miesiącami na decyzję o ewentualnym ułaskawieniu przez Łukaszenkę. O terminie egzekucji dowiadują się w ostatniej chwili. Przeprowadza się ją w stalinowskim stylu: strzałem katyńskim, z pistoletu w tył głowy, skazany jest zmuszony do klęczenia. Ostatnie dwie egzekucje przeprowadzono prawdopodobnie w 2019 r.

Rodzina nie jest informowana ani o wykonaniu kary, a tym bardziej nie podaje się jej miejsca pochówku. Tu też nic się nie zmieniło od epoki Stalina, w samym Mińsku jest wiele takich miejsc, na niektórych zbudowano osiedla wielopiętrowych bloków, gdzie chowano ofiary czystek i prześladowań. Obecne standardy nie odbiegły od tamtych. Krewni z opóźnieniem otrzymują pocztą niektóre rzeczy skazanego, co bywa jedyną wiadomością, że został zabity.

Łukaszenka nie ułaskawiał, ale tej wiosny – pewnie w ramach ocieplania wizerunku uzurpatora z krwią na rękach – zrobił wyjątek w przypadku dwóch braci skazanych za zabójstwo sąsiadki, która doniosła, że ich siostra niewłaściwie opiekuje się dziećmi. Rodzina ułaskawionych 20-latków o zamianie kary na dożywocie dowiedziała się przypadkiem, gdy odmówiono przyjęcia paczki w związku ze skierowaniem braci do więzienia w Żodzinie. To było drugie ułaskawienie w historii niepodległej Białorusi. Bardzo rzadko zdarza się także, że sąd najwyższy podtrzymuje apelacje skazanych na karę śmierci, pierwszy raz stało się tak dopiero w 2018 r.

Czytaj też: Sędzia Adam Kabziński o karze śmierci

Egzekucje w cywilizowanym świecie

W referendum z 1994 r. 80 proc. głosujących opowiedziało się za utrzymaniem kary śmierci i na ich wolę powołuje się reżim. Przy czym w 2019 r. władze ogłosiły, że przymierzają się do rezygnacji, a w malowanym parlamencie już od ponad dekady działa grupa robocza zajmująca się problematyką kary śmierci.

Za ewentualną nowelizacją kodeksu karnego miałyby przemawiać kwestie nie tyle natury humanitarnej czy etycznej, ile technicznej – możliwość pomyłki sądowej i udowodniona nieskuteczność prewencyjna, bo obecność kary śmierci w katalogu sankcji i wykonywanie egzekucji wcale nie poprawiają poziomu przestępczości. Zwolennikom wyeliminowania tej formy kary nie pomaga, że egzekucje przeprowadza się nie tylko w satrapiach, ale także w Stanach Zjednoczonych i Japonii, więc nie można zarzucić Białorusi, że w tym punkcie odstaje od standardów państw uważanych za cywilizowane.

Czytaj też: Propagandowy teatrzyk Łukaszenki

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną