Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ekscelencja na wakacjach

Po co nam dyplomaci

Dobry ambasador dysponuje rozbudowaną siecią kontaktów, nie tylko w elitach politycznych, ale i w świecie biznesu, kultury, w organizacjach społecznych. Dobry ambasador dysponuje rozbudowaną siecią kontaktów, nie tylko w elitach politycznych, ale i w świecie biznesu, kultury, w organizacjach społecznych. AndrevLozovyi / PantherMedia
Czy we współczesnym świecie potrzebni są jeszcze ambasadorzy? I dlaczego Twitter może doprowadzić do ich wyginięcia.
Uniform ambasadora Liberii w Wielkiej Brytanii, ok. 1900 r.Hermann Historica GmbH/Interfoto/Forum Uniform ambasadora Liberii w Wielkiej Brytanii, ok. 1900 r.

W życie wchodzi właśnie nowa ustawa o polskiej służbie zagranicznej. Nowym ambasadorom już ani żadnych kwalifikacji, ani znajomości języków nie trzeba. Powstaną nowe miejsca dla swoich i nowe sposoby wzięcia za twarz. Sytuacja robi się paranoiczna, gdyż nie wiadomo, dlaczego PiS – powołując się na interes narodowy, sprawiedliwość i inne cnoty wyższe – zabiega o obniżenie kryteriów przyjmowania do służby dyplomatycznej. Jest jednak pociecha, ale smutna: ambasadorzy w świecie współczesnym, nie tylko w Polsce, coraz mniej znaczą.

Był nimb

Zresztą i do tej pory polskiemu rządowi zdarzało się rekomendować osobników jak z kabaretu, na szczęście nielicznych. Do Francji, krainy smaku, mody i wina, posłano ambasadora, któremu kelner w restauracji podał ten trunek do spróbowania. – Dlaczego tak mało? – zganił go ambasador. Więcej było skarg na jego rażący brak ogłady i obycia. Lżejsza sytuacja z Rzymu: nasze państwo za niemałe pieniądze wysłało tam na placówkę ambasadora z całą rodziną. Ten ledwie po trzech tygodniach złożył rezygnację. Konsternacja. Złożył rezygnację i zaraz dosłownie po dwóch dniach ją odwołał. Nowa konsternacja.

Wciąż kojarzymy ambasadora z kimś ważnym, otoczonym nimbem niezwykłości. Ambasador ma rezydencję i służbę, immunitet i przywileje podatkowe (akurat rzeczywiście ma), obcuje z przywódcami i swoimi rozmowami realizuje politykę zagraniczną. W dzisiejszej praktyce – nie licząc ambasadorów mocarstw w stolicach największych państw – to raczej urzędnicy niskiego szczebla.

Cameron Munter, ciepły i oczytany Kalifornijczyk, który kierował wieloma misjami, w tym dla USA bardzo trudnymi – w Pakistanie, opowiadał mi, jak dla prezydenta Busha juniora przygotowywał tzw. talking points – syntetyczną notatkę z tezami do rozmowy z polskim prezydentem w Białym Domu.

Polityka 25.2021 (3317) z dnia 15.06.2021; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Ekscelencja na wakacjach"
Reklama