Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Szczyt USA–Rosja. Czego Putin chce od Bidena?

Szczyt w Genewie z udziałem Bidena i Putina jest kulminacją dyplomatycznego tournée prezydenta USA w Europie. Na zdjęciu spotkanie polityków w Moskwie w 2011 r. Szczyt w Genewie z udziałem Bidena i Putina jest kulminacją dyplomatycznego tournée prezydenta USA w Europie. Na zdjęciu spotkanie polityków w Moskwie w 2011 r. Alexander Natruskin / Reuters / Forum
Z perspektywy Kremla idealnie byłoby, gdyby w relacjach z Rosją administracja USA kierowała się logiką Kissingera. Czyli żeby wartości i prawa człowieka nie przysłoniły nagich interesów bezpieczeństwa. Piłka jest po stronie Amerykanów.

Szczyt w Genewie z udziałem Joego Bidena i Władimira Putina jest kulminacją dyplomatycznego tournée prezydenta USA po Europie. I jednocześnie spotkaniem wymuszonym przez przywódcę Rosji. Rozpocznie się o godz. 13 w zabytkowej La Grange i potrwa najpewniej – jak przewiduje Kreml – nawet kilka godzin. Bezpieczeństwa polityków strzec będzie ok. 3 tys. policjantów i żołnierzy.

Agenda została wcześniej ustalona i zatwierdzona przez obie strony. Prezydenci poruszą kwestie związane ze stabilnością strategiczną, kryzysem klimatycznym, bezpieczeństwem cybernetycznym oraz ewentualną wymianą więźniów, być może uwikłanych w cyberataki. Spotkanie będzie podzielone na trzy części, przy czym sprawy newralgiczne liderzy omówią w wąskim gronie z udziałem szefów dyplomacji: Siergieja Ławrowa i Antony′ego Blinkena. W skład delegacji rosyjskiej wchodzą ponadto wiceszef MSZ Siergiej Rjabkow, przedstawiciel ds. Syrii Aleksandr Ławrientiew, Dmitrij Kozak z administracji Putina, szef sztabu generalnego gen. Walerij Gierasimow, a także tradycyjnie rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow i doradca prezydenta Jurij Uszakow.

Biden–Putin. Wspólnej konferencji nie będzie

Szczegółowe plany Uszakow przedstawił rosyjskim mediom: „Na agendzie staną praktycznie wszystkie kwestie ważne dla obu państw. Oddzielnie omawiane będą natomiast sprawy bilateralne, jak współpraca gospodarcza, klimat, Arktyka i walka z covid. Generalnie prezydenci mogą poruszyć każdy ważny dla nich temat”.

Uszakow potwierdził, że nie przewiduje się wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu, z dziennikarzami planuje za to spotkać się Putin. Wspólny briefing byłby z pewnością doskonałą okazją, by zademonstrować wagę relacji USA–Kreml. Jego brak sugeruje, że strona amerykańska „nie ma czym się chwalić”, a rozmowy były koniecznością. Pieskow łagodził to wrażenie: „To praktyka Amerykanów. W Wielkiej Brytanii Biden i Johnson także nie mieli wspólnej konferencji prasowej”.

Podkast: Z czym Biden przyleciał do Europy?

„Nie mamy w zwyczaju nikogo zabijać”

Strona rosyjska spodziewa się, że Biden, który zdążył już publicznie nazwać Putina „zabójcą”, poruszy sprawy trudne. Po pierwsze, odniesie się do rosyjskiej praktyki ingerowania w procesy wyborcze w państwach demokratycznych, w tym USA. To ważne, bo przed Amerykanami wybory śródokresowe w 2022 r. A Donald Trump właśnie obiecał, że zrobi wszystko, by republikanie odzyskali kontrolę nad Izbą Reprezentantów. Po drugie, będzie mowa o represjach wobec prodemokratycznej opozycji w Rosji i uwięzieniu Aleksieja Nawalnego.

O to, czy Nawalny wyjdzie cały i zdrowy z kolonii karnej, Putin był już pytany przez stację NBS News. To nie tylko ważny wywiad rosyjskiego przywódcy przed Genewą, ale też pierwszy od trzech lat, jakiego udzielił mediom amerykańskim. „Nie mamy w zwyczaju nikogo zabijać – zapewniał. – Wychodzę z założenia, że w stosunku do człowieka, o którym pan mówi, będą stosowane te same środki, co względem każdego innego więźnia”. „Aleksiej Nawalny. On nazywa się Nawalny” – przypomniał dziennikarz wyraźnie poirytowanemu przywódcy.

Czytaj też: Pokrowo, piekło Nawalnego. Za murami kolonii karnej

Pożądana logika Kissingera

„Mamy tyle problemów do rozwiązania. Wszystko poza nimi [czyt. Nawalny] to strata czasu” – ripostował Putin. Liczy więc na pragmatyzm Bidena. „To doświadczony człowiek, mam nadzieję, że wyważony i precyzyjny. Ufam, że nasze spotkanie będzie konstruktywne” – dodał. Idealnie z perspektywy Kremla byłoby, gdyby w relacjach z Rosją administracja amerykańska kierowała się logiką Kissingera. Czyli aby wartości i prawa człowieka nie przysłoniły nagich interesów bezpieczeństwa – rozbrojenia, arsenałów jądrowych i globalnej stabilności.

Na dialog w tej sferze Rosjanie nalegają zresztą od lat. Z kilku kluczowych porozumień (m.in. INF, traktat o otwartych przestworzach) USA wycofały się za rządów Trumpa. Biden ma jednak odmienną od poprzednika wizję równowagi strategicznej. „A z administracją Bidena od razu się dogadaliśmy. Przedłużyliśmy Nowy Start bez żadnych warunków wstępnych” – cieszył się Fiedor Wojtołowskij z Rosyjskiej Akademii Nauk w wywiadzie dla „Moskowskowo Komsomolca”. Rosjanie po cichu liczą, że uda się posunąć do przodu rozmowy w tej materii. Ruch należy Amerykanów, lecz w tym wypadku Biden, tak jak jego poprzednik, chciałby włączyć do rozmów Chiny.

Czytaj też: Wojna wywiadów dopiero się rozkręca

Kreml nie spodziewa się resetu

Problemów, których bez zaangażowania Moskwy Waszyngton raczej nie rozwiąże, jest więcej. Dmitri Trenin, szef moskiewskiego Centrum Carnegie, nie pierwszy raz – bo przy okazji każdego wzmożenia w rosyjsko-amerykańskich stosunkach – wskazuje przynajmniej na trzy. Raz: przyszłość Afganistanu po wycofaniu wojsk amerykańskich. Syria to dwa. I trzy: irański program jądrowy, kluczowy dziś dla bliskowschodniej polityki Bidena. Putin będzie go zapewne przekonywał, że izolowanie Rosji, jak po aneksji Krymu, nie ma sensu i prędzej czy później trzeba zapukać do drzwi Kremla.

Prezydent Rosji nie liczy na wielki przełom w Genewie – ani na żaden inny. „Lód jest głęboki, nie da się go przełamać w czasie jednego spotkania” – mówili uczestnicy tzw. primakowskich cztienii, czyli wykładów dyplomatycznych ku pamięci Jewgienija Primakowa. Tego samego, który jako szef dyplomacji zakończył erę „miodowego miesiąca” z USA w połowie lat 90.

Kreml nauczył się funkcjonować w realiach permanentnego kryzysu i nie spodziewa się resetu. Stosunki dwustronne przeplatane są okresami odmrożenia i wojnami dyplomatycznymi. Ostatni taki reset, promowany przez Baracka Obamę na przełomie lat 2009/2010, skończył się zarzutami wobec ówczesnej sekretarz Hillary Clinton o to, że „inicjuje antyrządowe demonstracje w Rosji”. W rzeczywistości władze tak bardzo sfałszowały wybory do Dumy, że na ulice Moskwy i innych miast wychodziły tysiące protestujących.

Czytaj też: Przekupić, zastraszyć albo zabić. Putin czyści Rosję z „ekstremistów”

Piłka po stronie Amerykanów

Putin nie potrzebuje też kolejnego „pocałunku Breżniewa”, jak z Jimmym Carterem po podpisaniu traktatu SALT II w sprawie ograniczenia zbrojeń strategicznych obu supermocarstw w 1979 r. Po tamtych wiedeńskich uściskach rozpoczęła się interwencja w Afganistanie, ideologiczna zimna wojna osiągnęła szczyt, ZSRR został „imperium zła”, a na końcu po prostu upadł.

To, czego potrzebuje Putin od USA i Zachodu, to święty spokój i nieco uznania. A poważnie: chce przyjęcia przez administrację Bidena wyraźnych rosyjskich czerwonych linii, takich jak zaproszenie Ukrainy do NATO, rozmieszczenie tam wojsk i/lub systemów amerykańskich, zgoda Waszyngtonu na odzyskanie przez Kijów Donbasu i Krymu, a także wspierane demokratycznych dążeń białoruskiej opozycji. Piłka znowu jest po stronie Amerykanów.

Czytaj też: USA budują globalny sojusz. Polska zostaje na uboczu

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną