Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Chiny zapłacą za gwałt na Hongkongu

Mieszkańcy Hongkongu ostatni numer „Apple Daily” kupowali na pamiątkę, by mieć przy czym wspominać odchodzące właśnie czasy wolności prasy w mieście. Mieszkańcy Hongkongu ostatni numer „Apple Daily” kupowali na pamiątkę, by mieć przy czym wspominać odchodzące właśnie czasy wolności prasy w mieście. Vincent Yu / AP / EAST NEWS
Chińscy komuniści doprowadzili do upadku „Apple Daily”, ostatni niezależny dziennik w metropolii, która z kosmopolitycznej stolicy biznesu, sztuki i kultury zamienia się powoli w kolejne miasto na wzór Chin kontynentalnych i ludowych.

Dla demokracji w Hongkongu pewnie nie ma już ratunku. Tłamszą ją chińscy komuniści, którzy właśnie doprowadzili do upadku „Apple Daily”, poczytną gazetę codzienną, broniącą demokratycznych ideałów, będącą ostatnim niezależnym dziennikiem w mieście. Aresztowali wydawcę, niektórych redaktorów i dziennikarzy, zablokowali konta bankowe, skazując tytuł na niewypłacalność. Ostatni numer, wydrukowany w milionowym nakładzie, rozpłynął się w metropolii. Mieszkańcy kupowali na pamiątkę, by mieć przy czym wspominać odchodzące właśnie czasy wolności prasy. Masowo ściągano też publikacje wiszące w internetowym archiwum gazety i w mediach społecznościowych, przewidując, że treści te prędzej niż później znikną z sieci.

Z Hongkongu do Wielkiej Brytanii

W ostatnim numerze „Apple Daily” relacjonowało pierwszy proces karny, w którym oskarżony odpowiada za złamanie wprowadzonych niedawno przepisów o secesji, działalności wywrotowej i terroryzmie. Tong Ying-kit podczas protestów wjechał motocyklem w kilku policjantów, na podstawie nowego prawa grozi mu dożywocie. Nie będzie sądzony według brytyjskich reguł, obowiązujących dotąd w mieście. W grudniu odbędą się wybory do miejskiej legislatywy, a wiosną zmieniono prawo tak, by znalazło się w niej więcej nominatów Pekinu. Przez politykę atmosfera w mieście robi się coraz bardziej zawiesista.

Coś o nastrojach mówią dane o wnioskach o wizy, które Hongkończykom oferuje Wielka Brytania. Do 1997 r. Hongkong był brytyjską kolonią, przez kolejne pół wieku powinien cieszyć się swobodami wynegocjowanymi w ramach zwrotu miasta ChRL. Komuniści jednak tamtą umowę łamią, powołując się na kwestie bezpieczeństwa – pretekstem są gwałtowne protesty wymierzone w rosnące wpływy partii.

Rząd Borisa Johnsona obiecał chętnym na wyjazd do metropolii ułatwiony tryb przeprowadzki. W lutym i marcu, czyli przez pierwsze dwa miesiące funkcjonowania programu wizowego, złożono 34 tys. wniosków. Tymczasem z danych administracji Hongkongu wynika, że w całym 2019 r. urzędnicy wydali 7 tys. zaświadczeń o niekaralności potrzebnych przy stałym wyjeździe do innego kraju. Wielka Brytania liczy się z tym, że w pięć lat na Wyspy trafi do miliona mieszkańców Hongkongu, którzy zabiorą ze sobą 75 mld dol.

Czytaj też: Duma i uprzedzenia. Kogo wolą Chińczycy?

Chiny przez pryzmat obaw

To wymierne straty ponoszone przez jeden z najjaśniejszych punktów Azji Wschodniej. Hongkong z kosmopolitycznej stolicy biznesu, sztuki i kultury, dawnej bramy do Państwa Środka zamienia się powoli w kolejne miasto na wzór Chin kontynentalnych i ludowych. Trochę potrwa, zanim ulotnią się z metropolii pieniądze, mieszkańcy i jego duch, ale kierunek raczej się nie zmieni. I na to liczą komuniści, którzy wyznaczyli Hongkongowi status ledwie dzielnicy w tworzonym w delcie Rzeki Perłowej megamieście z populacją przekraczającą 100 mln osób.

Chiński gwałt na Hongkongu nie mija bez ceny. Nie chodzi nawet o straty takie jak wyprowadzki oddziałów i central firm, które się przenoszą gdzie indziej, np. banki wędrują do Singapuru, co prawda tylko częściowo wolnego pod względem politycznym, za to znacznie bardziej przewidywalnego. Ważniejsza z punktu widzenia ChRL jest reputacja. Koniunktura międzynarodowa Chinom nie będzie sprzyjać. Zamach na Hongkong – tak jak np. totalitarny zwrot wewnątrz ChRL i prześladowania muzułmańskich mniejszości – pracuje na pielęgnowanie chińskich strachów. Nie tylko na wschodzie Azji, zwłaszcza na Tajwanie, straszonym inwazją prowadzącą do zjednoczenia, ale praktycznie wszędzie na świecie, skoro państwo komunistów ma ambicje, żeby zostać supermocarstwem.

Te strachy już działają, bo coraz więcej rządów, społeczeństw i obywateli zaczyna patrzeć na Chiny przez pryzmat obaw. Prezydent Stanów Zjednoczonych obsadził je w roli głównego rywala Ameryki na bardzo wielu polach i lidera obozu autorytarnego. A wypadki w Hongkongu – bo „Apple Daily” nie jest ostatnią niezależną instytucją w mieście, którą można pognębić – będą dostarczać kolejnych argumentów tym, którzy ostrzegają przed Chinami i wątpliwą szczerością ich intencji.

Czytaj też: Aż co trzeci mieszkaniec Hongkongu ma PTSD

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną