Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

„Trump Tropików” znowu w opałach. Zapłaci za dramat Brazylijczyków?

Protest przeciwko polityce Jaira Bolsonaro w walce z pandemią. W Brazylii zmarło już ponad pół miliona osób zakażonych koronawirusem. Protest przeciwko polityce Jaira Bolsonaro w walce z pandemią. W Brazylii zmarło już ponad pół miliona osób zakażonych koronawirusem. Pilar Olivares / Reuters / Forum
Dziesiątki tysięcy osób wychodzą na ulice, protestując przeciwko prezydenckiej polityce sanitarnej – a raczej jej braku. W dodatku umowom na zakupy szczepionek przygląda się prokuratura, podejrzewając korupcję.

Kiedy w ostatnich miesiącach przez chwilę uwaga świata skupiła się na zdewastowanych przez koronawirusa Indiach, Brazylia zeszła na dalszy plan. Po raz pierwszy od dawna, bo do tej pory to właśnie największy kraj na kontynencie latynoamerykańskim był niemal synonimem klęski w walce z zarazą. Jeszcze na początku roku regularnie płynęły stamtąd depesze o kolejnych sforsowanych przez covid-19 barierach psychologicznych – dziesiątkach tysięcy zakażeń dziennie, tysiącach zgonów. Ilustrowały je najczęściej zdjęcia zaimprowizowanych cmentarzy, grobów na plażach, pospiesznie sklecanych cienkich trumien. I oceny naukowców głoszących, że dane te, choć szokujące, nie przystają do rzeczywistości: statystyki zgonów są niedoszacowane, nadchodzi kryzys ekonomiczny, gigantyczne jest wykluczenie edukacyjne i ukryte bezrobocie, wzrasta też przestępczość zorganizowana.

Czytaj też: Szczepionki z Chin nie dają rady

Dość bierności Bolsonaro

Żadnym z tych zjawisk Jair Bolsonaro zdaje się nie przejmować, tak samo jak nie przejmował się samym koronawirusem. Najpierw uznał go za zwykłą grypę, bojkotując zalecenia i wyśmiewając ideę dystansu społecznego. Gdy zaraza zbierała śmiertelne żniwo, wzruszał ramionami, mówiąc, że niektórzy po prostu muszą umrzeć i nie ma w tym nic dziwnego. Przy okazji wypowiedział wojnę samorządowcom z największych miast, którzy wbrew polityce federalnej nakładali regionalne obostrzenia. W tle było też myślenie magiczne Bolsonaro, który zapowiedział, że wirusa przegna za pomocą innowacyjnego izraelskiego aerozolu, choć brakowało dowodów na jego skuteczność. Prezydent zachowywał się, jakby pandemia była kolejnym przejściowym kryzysem politycznym, który zatuszować da się demagogią i krzykiem na konferencjach prasowych.

Tym razem kłopoty prawicowego ultraradykała wydają się poważniejsze. Brazylijczycy mają dość jego bierności. Również dlatego, że kraj przekroczył kolejną granicę. Według oficjalnych danych covid zabrał już życie ponad pół miliona osób – licznik zatrzymał się na 525 tys. zgonów. Niekompetencja władz wypchnęła ludzi na ulice. W największych miastach w ubiegły piątek zorganizowano demonstracje przeciw prezydenckiej administracji, inspirowane głównie przez lewicową opozycję. Ich uczestnicy nieśli transparenty nawołujące do rozliczenia Bolsonaro za zgony z powodu covidu, przypominające o rosnących nierównościach społecznych, krytykujące ministrów za prywatę i kierowanie się wyłącznie chęcią zysku.

Artur Domosławski: Paradoksy rasy w Brazylii

Dołujące sondaże, systemowy nepotyzm

To oczywiście nie pierwsze protesty przeciwko prezydentowi, a poprzednie niespecjalnie zmieniały układ sił w brazylijskiej polityce. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Z kilku powodów. Po pierwsze, wszystko wskazuje, że Bolsonaro kończy się dług zaufania u wyborców. W poprzednich latach mimo kryzysów jego poparcie pozostawało relatywnie wysokie – dobrze oceniała go zwłaszcza wielkomiejska klasa średnia, której podobała się polityka inwestycji, ulg podatkowych i bezkompromisowej, często brutalnej walki z gangami.

Teraz, przynajmniej w kwestii zadowolenia z jego pracy, prezydent szybuje w kierunku dna. Według sondażu pracowni MDA z 5 lipca poparcie dla niego jest na rekordowo niskim poziomie 34 proc., o 11 proc. niżej niż w lutym. Negatywnie ocenia go aż 63 proc. głosujących. 48 proc. to natomiast odsetek elektoratu, który pozostaje krytyczny wobec rządu. Bolsonaro zaczyna trząść się grunt pod nogami.

Również dlatego, że praktycznie z dnia na dzień stanął w centrum dwóch afer korupcyjnych. Najnowsza dotyczy wprawdzie sprawy z przeszłości, ale szkodliwej dla przywódcy także dzisiaj. Kiedy na początku lat 90. po raz pierwszy wygrał wybory do parlamentu federalnego, utrzymując mandat przez siedem kadencji, miał wprowadzać mechanizm znany w Brazylii jako rachadinha. To proceder polegający na zatrudnianiu po znajomości osób na eksponowanych stanowiskach, żeby w ramach rewanżu pobierać haracz w wysokości ustalonej części pensji. Podstawą śledztwa jest nagranie, na którym o systemowym nepotyzmie mówi była synowa Bolsonaro. To zresztą u prezydenta ewidentnie zwyczaj rodzinny, bo zarzuty w identycznej sprawie prokuratura stanowa Rio de Janeiro postawiła jego synowi, dziś zasiadającemu w Senacie Flavio.

Kłopoty z korupcją brazylijskich władz

Jeszcze bardziej niebezpieczna wydaje się sprawa świeższa, dotycząca nieprawidłowości przy zakupie szczepionek na covid. 2 lipca zasiadająca w Sądzie Najwyższym Rosa Weber poinformowała o wszczęciu postępowania w sprawie wartej 316 mln dol. umowy na sprowadzenie z Indii preparatu Covaxin. Produkowana przez firmę Bharat Biotech szczepionka miała być remedium na brazylijskie problemy, mimo że sam Bolsonaro do tej pory się nie zaszczepił, a w skuteczność preparatów powątpiewa. Mimo to do Brazylii miało trafić 20 mln dawek w cenie 15 dol. za sztukę.

Zdaniem senackiej komisji śledczej, która kontrakt analizowała, to stanowczo za dużo. Według jej pierwszych ustaleń w prowadzącym transakcję ministerstwie zdrowia przy okazji zakupów rozwinął się gigantyczny system korupcyjny, pozwalający urzędnikom prezydenckiej administracji bogacić się na tych transakcjach. Co więcej, o nieprawidłowościach był poinformowany sam Bolsonaro, który nic w tej sprawie nie zrobił. Dla Sądu Najwyższego to wystarczyło, żeby prezydent stał się podejrzanym.

Brazylia rok przed wyborami

Trudno na tym etapie wyrokować, czy korupcja zepchnie „Trumpa Tropików” z piedestału. Mimo negatywnego trendu sondażowego, słabszych wyników gospodarczych i protestów ma on wciąż szeroką bazę zwolenników. Do tej pory skandale w niego nie uderzały – również dlatego, że sprawnie wynajdywał kozłów ofiarnych. Na przykład byłego ministra środowiska Ricardo Sallesa, który stał się twarzą skandali korupcyjnych związanych z handlem ziemią w Amazonii. Bolsonaro w polityce (anty)ekologicznej realizował swoje cele, a gdy się potykał – płacili inni.

Tym razem jest szansa, że będzie inaczej. A jeśli nie teraz, to za rok, przy urnach. Najbliższy rok dla prezydenta Brazylii może okazać się najtrudniejszy w całej jego politycznej karierze.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną