Oczekiwaliśmy tego od kilku miesięcy, ale dopiero w środę Biały Dom ogłosił, że ambasadorem USA w Polsce prezydent Joe Biden mianował Marka Brzezinskiego, prawnika i dyplomatę, syna jednego z najwybitniejszych w Waszyngtonie strategów w okresie zimnej wojny Zbigniewa Brzezińskiego. Jak wszyscy nominaci na ambasadorów musi jeszcze zostać zatwierdzony przez Senat, co poprzedzą przesłuchania w komisji spraw zagranicznych. Ponieważ pod koniec tygodnia Kongres udaje się na przerwę wakacyjną, odbędą się one raczej nie wcześniej niż we wrześniu. Z zatwierdzeniem nie powinno być jednak problemu, więc najpewniej na jesieni Brzezinski przyjedzie do Warszawy.
Czytaj też: W Stanach Bidena Kaczyński nie znajdzie sojusznika
Coś się psuje na linii Waszyngton–Warszawa
Wakat na warszawskiej placówce trwa już od stycznia, obowiązki ambasadora pełni tymczasowo chargé d′affaires B. Bix Aliu. W relacjach USA z ważnymi krajami – ale jak ważna jest właściwie Polska? – nie jest to najzdrowsza sytuacja. Zwłoka wynikła z napięć w stosunkach Waszyngtonu z rządem RP, związanych ze sprawą gazociągu Nord Stream 2, któremu administracja Bidena dała zielone światło mimo protestów Polski, Ukrainy i innych krajów Europy Wschodniej, oraz z chłodnego przyjęcia przez PiS wyborczego zwycięstwa demokratycznego polityka.
W odpowiedzi na nominację Brzezinskiego polski rząd