Elisabeth Holmes (rocznik 1984) hipnotyzowała swoich rozmówców spojrzeniem wielkich niebieskich oczu, roztaczaniem wizji rewolucji technologicznej i swoim życiorysem. Jej ojciec piastował m.in. funkcję wiceprezesa potężnego koncernu energetycznego Enron (który w 2001 r. zbankrutował po skandalu z fałszowaniem dokumentacji finansowej). Droga życiowa Elisabeth nasuwała skojarzenia z takimi postaciami, jak Steve Jobs (była nim zafascynowana) – od dzieciństwa siedząca w książkach, świetna uczennica, zainteresowana komputerami (już w szkole średniej miała sprzedawać oprogramowanie chińskim uczelniom), studentka inżynierii w Uniwersytecie Stanforda. W wieku 18 lat zgłosiła pierwszy wniosek patentowy, a rok później porzuciła uczelnię, by rozkręcić własny biznes.
Nie byle jaki, bo jej firma Theranos chciała zrewolucjonizować drogą i uciążliwą diagnostykę medyczną. Wymyśliła mianowicie, że zbuduje urządzenie o nazwie Edison, które na podstawie maleńkiej kropli krwi pobranej z palca wykona szeroką diagnostykę (aż 250 parametrów). Pacjenci mogliby wykonywać badanie nawet raz w miesiącu, co pomogłoby wychwycić niektóre choroby już na wczesnym etapie.
Holmes uwiodła swoją wizją dziennikarzy i grono emerytowanych polityków, z takimi gwiazdami na czele, jak byli sekretarze stanu Henry Kissinger i George Shultz, którzy znaleźli się w radzie nadzorczej Theranosa. Pozyskała od inwestorów 900 mln dol., a jej firmę wyceniano w szczytowym okresie na 9 mld. Rychło okazało się jednak, że urządzenia są zawodne, przekłamują wyniki, a wiele parametrów krwi analizowano (często pobierając ją z żyły) tradycyjnymi urządzeniami.
Po demaskujących publikacjach „The Wall Street Journal” w 2015 r. okazało się, że Edison to wielkie kłamstwo. Holmes musiała m.in.