Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Do tego tanga trzeba trojga. Kto będzie rządził w Niemczech?

Wieczór wyborczy w SPD w Berlinie Wieczór wyborczy w SPD w Berlinie Hannibal Hanschke/Reuters / Forum
Niemieccy wyborcy nie ułatwili politykom zadania. Prawdziwym zwycięzcą będzie lider, który zdoła stworzyć stabilną koalicję – zapewne z trzech sił. Większą szansę na fotel kanclerski ma Olaf Scholz, ale Armina Lascheta skreślać jeszcze nie można.

Według wstępnych wyników wybory parlamentarne w Niemczech po raz pierwszy od 19 lat wygrała socjaldemokratyczna SPD, której kandydatem na kanclerza jest Olaf Scholz, dotychczasowy wicekanclerz i minister finansów. Jednak wynik SPD, ok. 26 proc., to najsłabszy rezultat dla zwycięzcy niemieckich wyborów od wojny. Na drugim miejscu, z niewielką stratą, znajduje się chadecja (CDU/CSU). Dla niej taki rezultat to katastrofa po 16 latach rządów Angeli Merkel. Gdy popularna przywódczyni idzie na zasłużoną emeryturę, wielu wyborców już nie ufa jej następcy. Kampania prowadzona przez kandydata CDU na kanclerza Armina Lascheta okazała się wyjątkowo nieudana. Jednak ten polityk, premier Północnej Nadrenii-Westfalii, broni jeszcze nie składa. Z kolei Scholz, prowadzący w sondażach przez ostatnie kilka tygodni, pewnie liczył na bardziej jednoznaczny wynik. Już trochę czuł się nowym kanclerzem, zwłaszcza że według większości ankietowanych wygrał wszystkie przedwyborcze debaty.

Kto będzie nowym kanclerzem?

Teraz zaczną się zapewne długie negocjacje pomiędzy partiami. Trzecie miejsce w wyborach zajmują Zieloni z poparciem niespełna 15 proc. głosów. Dla nich to wynik znacznie poniżej oczekiwań, skoro kilka miesięcy temu według sondaży walczyli o zwycięstwo. Jednak równocześnie bez Zielonych trudno wyobrazić sobie nową koalicję. Tak samo jak bez liberałów z FDP, którzy mogą liczyć na ok. 12 proc. Kto będzie nowym kanclerzem? Prawdopodobnie ten, któremu uda się namówić do współpracy zarówno FDP, jak i Zielonych.

Na to liczy chadecja, mówiąc o koalicji zwanej Jamajką od kolorów flagi tego kraju (czarny – CDU/CSU, zielony – Zieloni i żółty – FDP). Z kolei SPD potrzebuje koalicji „świateł drogowych (czerwony – SPD, żółty – FDP, zielony – Zieloni). Zarówno Scholz, jak i Laschet już zaczęli kokietować liberałów i Zielonych. Ci zaś chcą najpierw porozmawiać ze sobą i sprawdzić, ile ich łączy, a ile dzieli. Spory kłopot w tym, że Zielonym jest tradycyjnie bliżej do SPD, a liberałom do chadecji. Oznacza to, że negocjacje koalicyjne będą trudne i pewnie potrwają dość długo. Nie można nawet wykluczyć kontynuacji dotychczasowej koalicji chadeków i socjaldemokratów, tym razem pod przywództwem tych drugich. To wariant awaryjny, przez nikogo niechciany, ale we dwójkę jednak łatwiej o porozumienie niż w trójkę.

Czytaj też: Jak Merkel zrobiła muzułmanów chadekami

AfD w gronie przegranych

Trudno wskazać jednoznacznych zwycięzców tych wyborów. Znacznie łatwiej znaleźć przegranych. Poza chadecją jest to z pewnością postkomunistyczna Lewica (na granicy 5-proc. progu) oraz AfD, przez jednych nazywana skrajnie prawicową, przez innych narodowo-konserwatywną. Cztery lata temu zyskała wielu wyborców oburzonych przyjęciem przez Niemcy ogromnej liczby uchodźców, a tym razem osłabła, także z powodu wewnętrznych kłótni. Dostanie ok. 10,5 proc. głosów. Nie znika więc ze sceny politycznej i pozostaje niemieckim odpowiednikiem francuskiego Frontu Narodowego czy innych europejskich partii skrajnych, ale też może liczyć na zdecydowanie mniejsze poparcie niż jej siostrzane ugrupowania we Francji, Włoszech, Austrii czy nawet Hiszpanii. Niemcy są bardziej odporni na radykalny, prawicowy populizm niż większość Europy. To dobra informacja dla Polski, bo AfD jako partia proputinowska i antyunijna zadowolić może tylko naszych wyborców spod znaku Konfederacji. Tymczasem silnych Niemiec w silnej Unii potrzebuje dziś cały kontynent. Na szczęście obaj pozostali kandydaci na kanclerza gwarantują kontynuację polityki proeuropejskiej.

Czytaj też: Ich trzech. Kandydaci na miejsce Merkel

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną