Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jak Polska i Węgry broniły się przed TSUE. W tle wyrok Trybunału Przyłębskiej

Viktor Orbán i Mateusz Morawiecki. Wrzesień 2020 r. Viktor Orbán i Mateusz Morawiecki. Wrzesień 2020 r. Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Przez dwa dni rządy Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbána broniły w Trybunale Sprawiedliwości UE dostępu do unijnych pieniędzy poprzez unieważnienie reguły „pieniądze za praworządność”. Ignorowanie wyroków TSUE przez Polskę może stać się przesłanką do redukcji wypłat, choć „bez automatyzmu”.

Polska i Węgry w marcu zaskarżyły rozporządzenie „pieniądze za praworządność” jako niezgodne z unijnymi traktatami, a dziś zakończyła się dwudniowa rozprawa przed pełnym, 27-osobowym składem Trybunału Sprawiedliwości UE. Na grudzień zapowiedziano opinię rzecznika generalnego TSUE – to rodzaj rekomendacji w sprawie wyroku, którego należy się spodziewać mniej więcej wczesną wiosną 2022 r.

Czytaj też: Co UE zrobi z wyrokiem Przyłębskiej? Możliwy scenariusz

W tle wyrok Trybunału Przyłębskiej

Ten harmonogram jest kluczowy, bo choć przepisy „pieniądze za praworządność” teoretycznie obowiązują od początku tego roku, to premierzy Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán w grudniu 2020 r. uchylili weto budżetowe dopiero po uzyskaniu obietnicy, że Komisja Europejska nie będzie wnioskować o zawieszenie wypłat z tego powodu przed rozpatrzeniem wniosku Polski i Węgier. KE może już teraz inicjować całą procedurę oficjalnymi powiadomieniami o defektach w praworządności.

Gorącym tłem dla rozprawy w Luksemburgu był zeszłotygodniowy wyrok TK Julii Przyłębskiej, uderzający w pierwszeństwo prawa unijnego według interpretacji TSUE. Dzisiaj wiceszefowa KE Věra Jourová potwierdziła, że Bruksela nie może pozostawić tego orzeczenia bez reakcji, bo stawką jest cały unijny porządek prawny.

Rozporządzenie „pieniądze za praworządność” pozwala na zawieszenie lub redukcję wypłat tym krajom, w których istnieją poważne naruszenia zasad praworządności oraz – to drugi konieczny warunek – wpływają one na nieprawidłowości, np. korupcję, w gospodarowaniu pieniędzmi (lub stwarzają poważne ryzyko takich nieprawidłowości). „Niewykonywanie wyroków sądów polskich i unijnych to poważne naruszenie praworządności. Aby jednak aktywować ten mechanizm, musi być spełniona jeszcze druga przesłanka, czyli należy wykazać związek z gospodarowaniem środkami UE” – przekonywała dziś reprezentująca KE Katarzyna Herrmann. Natomiast przedstawiciele Danii, która jako jeden z dziesięciu krajów broniła rozporządzenia wspólnie z europarlamentem i Radą UE, podkreślali, że „jak pokazuje orzeczenie TK, w Polsce nie ma już standardowych zabezpieczeń dla systemu praworządności”.

Czytaj też: Rząd odmawia Unii i stawia na konfrontację

Komisja Europejska już szykuje powiadomienia

Polska i Węgry przekonywały, że reguła „pieniądze za praworządność” (pozwalająca na zawieszenie wypłat głosami 15 z 27 krajów Unii) to procedura sankcyjna, która bezprawnie dubluje art. 7 (który ma zaporowy wymóg jednomyślności dla ewentualnych kar, np. finansowych). A ponadto traktatowe pojęcie „państwa prawnego” jest zdaniem Warszawy i Budapesztu na tyle ogólne, że nie można go używać w kwestiach budżetu, zwłaszcza że unijne instytucje nie powinny jednostronnie tego terminu doprecyzowywać.

Pełnomocnicy Parlamentu Europejskiego oraz Rady UE (ministerialni przedstawiciele krajów UE) odpowiadali na to, że celem reguły „pieniądze za praworządność” jest ochrona budżetu (chodzi np. o przekręty nieścigane przez upolityczniony w danym kraju wymiar sprawiedliwości). A zatem nie ma mowy o zarzucanym przez Polskę „omijaniu postępowania z art. 7”.

Na rozprawie w TSUE m.in. sędzia Marek Safjan dopytywał dziś przedstawicieli Polski i Węgier, czy rzeczywiście uważają, że Unia nie może – np. za pomocą orzecznictwa TSUE – konkretyzować ogólnego wymogu przestrzegania „państwa prawnego”, czyli przekładać go na bardziej szczegółowe wymogi wobec krajów wspólnoty. Przywołał pojęcie „tożsamości konstytucyjnej całej Unii” (jej kluczowym elementem jest praworządność), za sprawą której tożsamości krajowe (powołuje się na nie Budapeszt i Warszawa) nie mogą wypaczać unijnego zobowiązania do przestrzegania reguł „państwa prawnego”. Przedstawiciel Węgier odmówił próby zdefiniowania wspólnego minimum praworządnościowego.

Komisja Europejska szykuje się, by już pod koniec października wysłać do kilku krajów, w tym Węgier i prawdopodobnie Polski, oficjalne i oparte na przepisach „pieniądze za praworządność” powiadomienia o poważnych defektach w wymiarze sprawiedliwości grożących budżetowi UE. To byłby początek kilkumiesięcznej procedury „pieniądze za praworządność”: od powiadomienia przez prowadzony przy udziale europarlamentu „dialog” między KE i danym krajem aż po głosowanie przez Radę UE nad wnioskiem o zawieszenie wypłat. Powtórzmy: do przyjęcia wniosku Komisji w ramach „pieniędzy za praworządność” potrzeba głosów 15 z 27 krajów Unii reprezentujących co najmniej 65 proc. jej ludności.

Czytaj też: Polexit to nie groźba. W mentalności PiS on już dawno się zaczął

Co teraz zrobi TSUE?

Byłoby zaskoczeniem, gdyby unijny Trybunał Sprawiedliwości zgodnie z postulatami Polski i Węgier unieważnił rozporządzenie „pieniądze za praworządność”, choć niewykluczone są pewne wskazówki interpretacyjne. Mimo to zwłaszcza premier Orbán jest bardzo bliski osiągnięcia swego doraźnego celu, jakim było odwleczenie realnego zagrożenia regułą „pieniądze za praworządność” do czasu, aż na Węgrzech odbędą się w kwietniu 2022 r. wybory parlamentarne. Unijna obietnica czekania na wyrok TSUE sprawia, że Rada UE już teraz ma bardzo małe szanse, by zdążyć z przegłosowaniem ewentualnych sankcji przed tą datą.

Czytaj też: Wojna PiS z UE może być jeszcze droższa

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną