Jak podkreśla Komisja Europejska, wysokie ceny prądu to efekt rosnącego na świecie popytu na energię po przerwie wywołanej koronakryzysem, a nie np. transformacji prowadzonych w ramach Zielonego Ładu. Eksperci KE przewidują, że hurtowe ceny gazu utrzymają się na wysokim poziomie w miesiącach zimowych i zaczną spadać wiosną 2022 r. Wtedy też sytuacja powinna się ustabilizować, choć ceny wciąż będą wyższe niż średnia z ostatnich lat. Rynek energii będzie jednym z tematów unijnego szczytu w przyszłym tygodniu.
Ze względu na ten „jednorazowy” skok cen Bruksela proponuje teraz kilka doraźnych rozwiązań: system bonów energetycznych, dopłat do rachunków dla rodzin i firm najbardziej zagrożonych podwyżkami, czasowe obniżki podatków od energii i inne formy wsparcia dla przedsiębiorstw. To działania realizowane głównie na poziomie krajowym, ale Komisja Europejska sygnalizuje, że jest gotowa zatwierdzać dotacje w ramach „dozwolonej pomocy publicznej”. Przypomina też, że UE od początku roku zarobiła 10 mld euro więcej niż w analogicznym okresie 2020 r. dzięki sprzedaży certyfikatów na emisje CO2. Część tych pieniędzy może przeznaczyć właśnie na wsparcie związane ze wzrostem cen energii.
Czytaj też: Ceny wysokiego napięcia
Unia w starciu z Gazpromem
Duża nowość to zapowiadane przez Brukselę rozwiązanie długoterminowe: ewentualny wspólny system zamówień na gaz połączony z koordynacją zmagazynowanych rezerw tego surowca. – Przystąpienie do wspólnych zakupów gazu byłoby dobrowolne. Analizujemy takie rozwiązanie, konkrety przedstawimy w grudniu – zapewniła dziś komisarz ds. energii Kadri Simson, była minister gospodarki Estonii.
W 2014 r. wspólne zakupy były kluczowym elementem projektu „unii energetycznej” promowanej m.in. przez premiera Donalda Tuska, wówczas i teraz chodzi o wzmocnienie pozycji negocjacyjnej UE wobec Gazpromu. Wtedy pomysł odrzucono. Teraz forsują go głównie Hiszpanie, choć i polskie władze naciskają na śledztwo w sprawie ewentualnego wpływu Rosjan na obecny wzrost cen. – Z Rosji płynie mniej gazu, niż oczekiwaliśmy. Gazprom wywiązuje się ze swoich długoterminowych kontraktów z unijnymi partnerami, ale nie zaoferował żadnych dodatkowych dostaw, by zmniejszyć presję na rynku. Osobiście wolałabym, żebyśmy nie byli tak uzależnieni od pozaunijnych paliw kopalnych – stwierdziła komisarz Simson.
Czytaj też: Polska, Ukraina i USA chcą się odciąć od rosyjskiego gazu
Premier Holandii: Orbán przesadza
Unia jest podzielona w sprawie polityki energetycznej. Francja, Hiszpania, Grecja, Rumunia i Czechy w niedawnym piśmie do Brukseli wezwały do skoordynowanych działań na rzecz ograniczenia wzrostu cen. Zwłaszcza dla Francji to trudny temat przedwyborczy: na dopłaty do rachunków już wydano 580 mln euro, a utrzymanie górnego progu cen gazu może kosztować 4 mln euro.
Z kolei m.in. Polska, Węgry i Włochy przyczyn rosnących cen upatrują w spekulacjach na rynku unijnych certyfikatów na emisje CO2. Dla Warszawy czy Budapesztu „kryzys podwyżkowy” to pretekst, żeby zaatakować pakiet reform „Fit for 55”, zmierzający do redukcji emisji dwutlenku węgla o 55 proc. do 2030 r. (w porównaniu z 1990) i osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050.
Węgierski premier Viktor Orbán w czasie szczytu UE–Bałkany w Słowenii tydzień temu o wzrost cen obwinił wprost Zielony Ład, czyli – jak to ujął – „podatki pośrednie” w postaci certyfikatów na CO2. „Wzrost cen to po części wina Komisji Europejskiej” – przekonywał. Spotkało się to z ostrą polemiką premiera Holandii Marka Ruttego. „Orbán miesza wiele różnych spraw. Problem z cenami tylko w ograniczonym stopniu ma związek z zieloną transformacją. Orbán przesadza” – stwierdził.
Projekt „Fit for 55” KE pokazała ostatniego lata. Do ostatniej chwili między komisarzami toczyły się spory, czy zawrzeć w nim osobny system handlu zezwoleniami na emisje dla mieszkalnictwa (głównie kwestie ogrzewania) i transportu drogowego. – To może być posunięcie samobójcze politycznie. Wyciągnijmy wnioski z historii „żółtych kamizelek” – ostrzegł wtedy macronista Pascal Canfin, szef komisji środowiska w Parlamencie Europejskim. Spory związane ze wzrostem cen energii zwiększają prawdopodobieństwo, że element ten wypadnie z reformy „Fit for 55” na etapie prac europarlamentu i krajów członkowskich w Radzie UE.
Czytaj też: Orbán tańczy na rurze, Kaczyński ma problem
Francja i Niemcy spierają się o atom
Holandia, Niemcy, do tego m.in. Belgia, Dania i Finlandia postulują z kolei przeczekanie podwyżek cen prądu bez wprowadzania szybkich zmian w polityce energetycznej i klimatycznej UE. W tle toczy się spór Francji i Niemiec o status energii nuklearnej. Paryż, inaczej niż Berlin, naciska, by uznać atom za „zielony” rodzaj energii, co miałoby wpływ na inwestycje z nim związane w najbliższych dekadach. – Trwają analizy w tej sprawie – komentowała dziś komisarz Simson.
Pod pismem Paryża do Brukseli podpisała się w tym tygodniu Polska oraz inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, którym zależy, by za przyjazną klimatycznie w okresie przejściowym, w czasie odchodzenia od węgla czarnego i brunatnego, uznać też energię z gazu.
Czytaj także: Nord Stream 2, czyli zdradliwa rura