Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Wkrótce szczyt klimatyczny. Najwięksi truciciele wciskają hamulec

Państwa żyjące z paliw kopalnych starały się argumentować, że nic się takiego nie stanie, jeśli popali się węgiel czy ropę znacznie dłużej, niż chcą naukowcy. Państwa żyjące z paliw kopalnych starały się argumentować, że nic się takiego nie stanie, jeśli popali się węgiel czy ropę znacznie dłużej, niż chcą naukowcy. jwvein / Pixabay
W listopadzie w Glasgow zbiorą się – już po raz 26. – przedstawiciele stron konwencji w sprawie spowolnienia zmian klimatu. Kierunek działań i metody wskazują naukowcy. A kraje emitujące najwięcej gazów czasem rozwadniają ich raporty.

Niebawem zobaczymy, jak na kształt porozumień klimatycznych wpłynie obecna fala drożyzny surowców energetycznych i niechęć państw budujących swoje powodzenie na sprzedaży lub spalaniu paliw kopalnych. W listopadzie w Glasgow zbiorą się – już po raz 26. – przedstawiciele stron konwencji w sprawie spowolnienia zmian klimatu. Z kolei naukowcy, bez udziału których trudno sobie wyobrazić cały proces, co sześć–siedem lat ogłaszają swój raport, głównie sprawdzając, gdzie jest świat w drodze do utrzymania ocieplenia na uzgodnionym poziomie i sugerując najlepsze znane metody uzyskania pożądanego efektu.

Czytaj też: Klimatyczny bilans 2020 r. Jest źle, pandemia nie pomogła

Klimat. Państwa się nie spieszą

Swoje metody mają też rządy, także te, które oficjalnie walczą z podnoszącą się temperaturą, ale za kulisami próbują stępić ostrze reformy globalnej gospodarki. Dziennikarze BBC dotarli do tysięcy dokumentów, uwag, które rządy, za pośrednictwem własnych urzędników czy życzliwych ekspertów, a także np. przedsiębiorstwa przesyłały naukowcom z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC). Najnowszy raport ma być podstawą negocjacji w Glasgow.

Generalnie rządy godzą się brać na warsztat tezy naukowców i na ich podstawie zaciągać dobrowolne zobowiązania, przyjmować np. własne limity emisji – wszystkie kraje brały udział w przygotowaniu raportu, przez co wyniki prac naukowców mają niezłą reputację. BBC podkreśla, że zdecydowana większość przejrzanych przez stację dokumentów to były „konstruktywne komentarze”. Ale znalazły się i takie, które próbowały tezy raportu możliwie rozwodnić.

Państwa żyjące z paliw kopalnych starały się argumentować, że nic się takiego nie stanie, jeśli popali się węgiel czy ropę znacznie dłużej, niż chcą naukowcy. Doradca saudyjskiego ministerstwa ds. ropy naftowej – państwo Saudów jest eksporterem nr 1 – żądał wykreślenia sformułowań zalecających „pilne i przyspieszone działania” wymierzone m.in. w ropę. Przedstawicielom kraju nie odpowiadał apel o jak najszybsze przechodzenie na źródła bezemisyjne.

Urzędnik z Australii – jednego z czołowych eksporterów węgla – wątpił, czy konieczne jest zamykanie elektrowni. Ekspert z Indii, które spalają mnóstwo węgla (więcej zużywają tylko Chiny), dowodził, że gospodarka jego kraju jest skazana na ten surowiec przez kilka dekad, bo inaczej nie uda się wygenerować dość taniej energii, by zapewnić zrównoważony wzrost gospodarczy. A z tą w Indiach bywa różnie, zdarzają się bardzo poważne przerwy w dostawach prądu. Tego typu argumenty – o zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego – podnosili także inni niezadowoleni, w tym OPEC, klub części eksporterów ropy naftowej, domagający się jeszcze wykreślenia krytyki lobbingu promującego paliwa kopalne.

Czytaj też: Wzrost temperatur. Jaka przyszłość czeka Ziemię

CCS, wiatr, słońce. Rozczarowania i nadzieje

Z uwag do raportu wynika, że wciąż – m.in. w Argentynie i Norwegii – utrzymuje się tęsknota za technologią CCS, pozwalającą w teorii wychwytywać i składować dwutlenek węgla. To Graal państw naftowo-węglowych i taniej energetyki. Gdyby udało się gazy z kominów gdzieś magazynować, np. w kopalniach, wtedy z grubsza mogłoby zostać, jak jest. Spalanie węgla kamiennego, brunatnego czy ropy przestałoby być tak poważnym problemem środowiskowym, jak jest obecnie. Wielkie nadzieje z CCS wiązano ponad dekadę temu, w epoce, gdy na serio brano się za ograniczanie globalnych emisji. Wtedy jeszcze liczono, że uda się znaleźć sposoby na wystarczająco tanie i wydajne łapanie gazów.

Dziś te nadzieje osłabły. Bo może pomysł wydaje się niezły, nie trzeba by rezygnować z kopalń, górników i można by używać tych samych elektrowni, pewnie jakoś je modernizując. Obecny raport zauważa jedynak, że CCS może odegrać pewną rolę wspierającą, ponieważ istniejące dziś rozwiązania techniczne nadal każą wątpić w wykonalność tej metody i przydatność na naprawdę dużą skalę.

Przy czym węgiel i ropa zdają się być na straconej pozycji. Ich cykl technologiczny po ponad dwustu latach stosowania w przypadku węgla i ponad stu w przypadku ropy chyba definitywnie się kończy – pozostaną, ale nie w takim stopniu co w XIX i XX w. Nowe turbiny w elektrowniach czy silniki spalinowe nie stają się coraz bardziej wydajne. Poza tym za kilka dekad m.in. w Unii Europejskiej, Stanach Zjednoczonych i Chinach wstrzymana zostanie produkcja samochodów z silnikami elektrycznymi.

Za to pojawiły się nowe źródła energii, przede wszystkim odnawialne, wciąż mające znaczny potencjał rozwoju. To oczywiście sposoby generowania prądu elektrycznego z promieniowania słońca czy ruchu powietrza. Dodatkowo wielkie nadzieje – znacznie większe niż kiedyś przy CCS – wiązane są z falami i pływami morskimi, ogniwami wodorowymi czy optymalizacją sieci przesyłowych. A także metodami magazynowania energii, które pozwoliłyby wyeliminować problem kapryśności wiatru (czasem nie wieje albo wieje, gdy zapotrzebowanie na prąd nie jest duże) albo słońca (niebo też bywa zachmurzone wtedy, gdy najbardziej tego nie chcemy).

Czytaj też: Kto nie wierzy w katastrofę klimatyczną?

Bezmięsne poniedziałki i atom

Kwestia tradycyjnej energetyki, mimo oporu wpływowych rzeczników, w tym rządów niemałych krajów i koncernów energetycznych, wydaje się zatem rozstrzygnięta. Są inne pola sporu, gdzie dopiero wykuwa się globalna opinia, która w przyszłości przełoży się na kształt konwencji i ograniczenia, które bezpośrednio dotkną konsumentów. Stąd Brazylia i Argentyna, hodujące mnóstwo bydła, sprzedające góry wołowiny, mające wielkie uprawy roślin paszowych powstających na intensywnie wylesianych obszarach, protestują przeciw zamachowi na mięso.

Produkcja i konsumpcja żywności odpowiada za jedną czwartą naszych emisji, a 58 proc. z nich ma źródło w produktach pochodzenia zwierzęcego. Z kolei połowa emisji związanych z hodowlą zwierząt przypada na produkcję wołowiny i baraniny. W projekcie raportu IPCC znalazło się stwierdzenie, że „diety roślinne mogą zredukować emisje gazów cieplarnianych nawet o 50 proc. w porównaniu ze średnią emisyjną dietą zachodnią”. Brazylia twierdzi, że to nieprawda, i dostrzega w tych kalkulacjach rażące błędy. Razem z Argentyną domagały się usunięcia tez o klimatycznych dobrodziejstwach diety roślinnej, nie chciały, żeby wołowinę opisywać jako mięso wysokowęglowe. Nie spodobała im się też kampania bezmięsnych poniedziałków.

Poza tym wątpliwości – tu państw zamożnych – budziły kwestie finansowe, zwłaszcza wsparcia, które bogatsi powinni okazywać tym na dorobku. Indie i kraje naszej części Europy – w tym Polska – chciałyby większego uznania dla energetyki jądrowej, twierdząc, że raport krzywdząco nie dostrzega jej dobrodziejstw.

Jednak mimo tych prób hamowania nikt sensowny nie podważa racjonalności i poprawności danych zawartych w raportach IPCC. Ich autorzy nie uwzględniają nadesłanych uwag, jeśli uznają je nie za wkład ekspercki czy naukowy, a za próbę lobbingu. Jakby nie było, w znacznej mierze to naukowcy z IPCC (uhonorowani Pokojowym Noblem w 2007 r.) wytyczają drogę walki ze zmianami klimatycznymi. Odwrotu raczej nie będzie. No chyba, że świat zostanie zmuszony do tego jakimś wielkim, niedającym się przezwyciężyć kryzysem.

Czytaj też: Jak polityków przekonać do ocieplenia

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną