Turcja zdecydowała dziś o ograniczeniu wylotów białoruskiej linii Belavia z migrantami z Iraku, Syrii i Jemenu na pokładzie. Tym, którzy już kupili bilety, operator zwróci koszty. Turkish Airlines też nie będą już transportować ludzi do Mińska. To efekt porozumienia między władzami Polski i Turcji, które zgodziły się współpracować na rzecz rozwiązania kryzysu i, jak głosi oficjalny komunikat, „przeciwdziałać wykorzystywaniu nielegalnych migrantów w wojnie hybrydowej Łukaszenki”.
Białoruś pod silną presją Zachodu
Zadziałała więc groźba nowych unijnych sankcji, które miały objąć linie lotnicze transportujące „turystów” na Białoruś: Belavię, ale też – jak donosi Bloomberg – FlyDubai, Utair, Nordwind Airlines, a nawet rosyjski Aerofłot. A ryzykują także europejscy pośrednicy, od których Belavia leasinguje samoloty: firmy duńskie, rumuńskie, irlandzkie. Aerofłot zapewnił już, że nie bierze udziału w procederze, a jego samoloty odbywają tylko regularne czarterowe loty do Turcji, Iraku i Syrii. Przestrzegł też, że będzie bronić swoich interesów przed sądami. Groźbie sankcji uległy prócz tego linie irackie.
Białoruś znalazła się pod silną presją dyplomatyczną, i nie chodzi tylko o powszechną krytykę reżimu w Mińsku, bo ona była akurat wkalkulowana w koszty. Kryzys trafił co prawda pod obrady Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale ta nie ogłosiła żadnej rezolucji, bo zawetowałaby ją Rosja. Wspólne oświadczenie wydały tylko USA, Wielka Brytania, Francja i niestali członkowie: Albania, Estonia oraz Irlandia.