Nigdy wcześniej NATO tak mocno nie koncentrowało się na sytuacji, która go formalnie nie dotyczy, i nigdy tak silnie nie upomniało się o kraj, który nie jest jego członkiem. Sojusz musi mieć jednak na radarze również sprawy poza swoimi traktatowymi granicami, a od 2014 r. już wie, że największe zagrożenie dla bezpieczeństwa całej Europy czai się na wschodzie, nie na południu. Umiędzynarodowienie reakcji na groźbę, jaka zawisła nad Ukrainą, jest wielkim sukcesem dyplomatów z Kijowa. Może też być zwiastunem nowej roli NATO jako instytucji broniącej demokratycznych aspiracji społeczeństw i rządów poddawanych presji autorytaryzmów.
Ukraina w orbicie NATO
Trwająca od kilku tygodni ofensywa informacyjna, w ramach której różnymi kanałami kolportowane były dane i oceny dotyczące rosyjskiego zagrożenia militarnego, przyniosła imponujące efekty. Mijający tydzień bez dwóch zdań ustawił Ukrainę w centrum zainteresowania zachodniego sojuszu obronnego, spychając na odległy plan inne wyzwania i problemy. Rosja przeszła więc do kontrofensywy.
„Zamiar odzyskania Krymu jest bezpośrednim zagrożeniem dla Rosji” – ostrzega rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. „Powraca koszmarny scenariusz konfrontacji wojskowej” – straszy szef dyplomacji Siergiej Ławrow i dodaje: „Zignorowanie uzasadnionych obaw Rosji i wciągnięcie Ukrainy w geopolityczne rozgrywki Stanów Zjednoczonych na tle rozmieszczenia sił NATO w bezpośrednim sąsiedztwie naszych granic będzie miało najpoważniejsze konsekwencje i zmusi nas do podjęcia działań odwetowych”.