Za podstawę zaproszenia na szczyt posłużył ranking Freedom House, waszyngtońskiego NGO′su wyspecjalizowanego w badaniach nad stanem demokracji na świecie. Biały Dom wyjaśniał, że na liście są państwa o statusie demokratycznym, czyli „wolne” i „częściowo wolne”. Nie ma więc Chin ani Arabii Saudyjskiej. Zastanawia przy tym nieobecność dwóch sojuszników z NATO: Turcji i Węgier. Jak się uważa, Biden nie chce składać żadnych deklaracji przed zbliżającymi się w obu krajach wyborami. Wśród gości są za to uznawane za „słabnące demokracje” Polska, Filipiny, Brazylia oraz Indie.
Rosja skrytykowała pomysł organizacji szczytu dla demokracji z pominięciem jej. To tworzy nowe podziały na świecie – komentował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, dodając, że Rosja „biła się w latach 90. o to, żeby te podziały zlikwidować”. Tymczasem dziś – podkreślał w wywiadzie dla agencji TASS – USA dzielą poszczególne kraje na dobre i złe, a reszcie świata narzucają własną definicję demokracji.
Ostrowski: Szczyt Bidena. Święto demokracji, czyli czego?
Kogo Biden zaprosił, a kogo nie
Siergiej Ławrow w czasie dorocznego briefingu przed Radą Federacji zarzucił cynizm amerykańskiej administracji: Waszyngton uzurpuje sobie prawo do decydowania, które państwo jest, a które nie jest demokratyczne.