Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Może będzie wojna, może nie będzie. Strategiczne rodeo Putina

Dwa miesiące zajęło Władimirowi Putinowi przygotowanie triady wojskowej, którą grozi Ukrainie i Zachodowi: sił konwencjonalnych, nuklearnych i rebelianckich. Dwa miesiące zajęło Władimirowi Putinowi przygotowanie triady wojskowej, którą grozi Ukrainie i Zachodowi: sił konwencjonalnych, nuklearnych i rebelianckich. Sputnik / Reuters / Forum
Mogłaby to być opowieść o szczwanym i bezwzględnym pułkowniku wywiadu, demonicznym wręcz kagiebiście, który stwarza zagrożenie dla całego kontynentu, ocierając się o prowokację nuklearną, by osiągnąć swoje ciemne cele. Czy rzeczywiście tak jest?

Poranki dla wielu z nas w ubiegłym tygodniu wyglądały dość podobnie. W którejś minucie po przebudzeniu włączaliśmy telewizor, radio, zaglądaliśmy do newsów w sieciach społecznościowych z jedną troską: czy Putin już zaatakował Ukrainę. Kryzys na wschodnich obrzeżach Europy nagle stał się groźbą wyobrażonej „wojny na kontynencie”, według premiera Borisa Johnsona największej od 1945 r.

Taktyka Putina: zaskoczyć i upokorzyć

Dwa miesiące zajęło Władimirowi Putinowi przygotowanie triady wojskowej, którą grozi Ukrainie i Zachodowi: sił konwencjonalnych, nuklearnych i rebelianckich. Towarzyszyły temu dwa narzędzia dyplomatyczne: tajemnica i upokorzenie. Po pierwsze, zagadka: czy podjął decyzję o wojnie? Po drugie, upokorzenie: Emmanuela Macrona i Olafa Scholza sadzano za groteskowo długim stołem w Moskwie, sugerując, że muszą poddać się rosyjskim testom DNA. Obaj przywódcy ostrzegali przed wojną i wyjeżdżali z kwitkiem, a Putin, śmiejąc się im w twarz, powtarzał, że histeryzują.

Proszę przy okazji zwrócić uwagę, że jedynym dyplomatą, którego Siergiej Ławrow, alter ego Putina, nie obraził, był Zbigniew Rau w roli przewodniczącego OBWE w Moskwie. Przeprowadzono z nim całkiem sensowną i dyplomatycznie poprawną rozmowę o środkach deeskalacji. Dla Rosji organizacja ta jest dziedzictwem imperialnego podziału Europy z czasów zimnej wojny – było nie było, czasów świetności Moskwy, do których Putin chciałby powrócić.

Czytaj też: Ławrow. Wszystkie twarze człowieka Putina

Pokaz siły w towarzystwie dyktatora

Ale to mobilizacja wojenna górowała nad wszelkimi aktami dyplomatycznymi. Putin zgromadził 190 tys. żołnierzy wokół Ukrainy, co według szacunków może stanowić aż trzy czwarte lądowego potencjału bojowego Rosji. Od wody Ukrainie grozi niemała flota bałtycka i czarnomorska. Zmobilizował posłusznych sobie separatystów w Donbasie, którzy przy pomocy rosyjskiej broni i danych wywiadowczych strzelają w pozycje obronne ukraińskiej armii, a czasami w obiekty cywilne. Codziennie giną tam ludzie.

Wreszcie przeprowadził i osobiście obserwował wystrzelenie pocisków balistycznych z wyrzutni lądowych i okrętów podwodnych na ćwiczeniach GROM-2022. Tych pocisków, które mogą przenosić głowice nuklearne. Zaprosił na ten spektakl telewizyjny Aleksandra Łukaszenkę, podkreślając partnerstwo z białoruskim dyktatorem i pokazując innym liderom postradzieckiego świata, że też mogą uczestniczyć w takich pokazach siły, jeśli tylko poddadzą się woli Putina.

Czytaj też: Rosja wysyła Ropuchy. Czy wojna zacznie się na morzu?

Rodeo. Po co Putinowi ta wojna?

Na zagadki Putina i jego manewry wojskowe Zachód odpowiadał domysłem, którego wewnętrzna logika czasem może budzić wątpliwości: Putin podjął decyzję o wojnie, jednak nie wiemy, czy się rozpocznie, bo wciąż jest szansa na rozmowy. Nie wiemy też, jaka ta wojna ma cele polityczne.

Może mu chodzić o zajęcie pasa ziemi między Rosją a anektowanym Krymem w okolicach Mariupola, a może o odłączenie Donbasu od Ukrainy. Może zechcieć oskrzydlić ukraińskie siły (całkiem nieźle uzbrojone i wyćwiczone) zgromadzone wokół Donbasu manewrem z południa (z Krymu) i północy (z okolic Woroneża). Rosyjska Duma już przecież przygotowała odpowiednie ustawy wzywające Putina do uznania niepodległości obu bandyckich „republik”: donieckiej i ługańskiej. A może chodzi wręcz o bombardowanie Kijowa i białorusko-rosyjskie zagony pancerne na ulicach stolicy? Może celem jest tylko część, a może całość Ukrainy?

I kiedy już Putin zabrał cały zachodni świat, z Ukrainą włącznie, na to strategiczne rodeo, ponownie pojawiła się dyplomacja, tym razem już bez upokorzeń i zagadek. Macron po niedzielnej rozmowie telefonicznej z Putinem ogłosił, że wynegocjował „szczyt”. Biden i Putin spotkają się osobiście, a warunki opracują 24 lutego sekretarz stanu Antony Blinken i Siergiej Ławrow. Czyli możemy spodziewać się wydarzenia na przełomie lutego i marca. Pod jednym warunkiem: rosyjskie wojska nie zaatakują.

Na razie wojny nie będzie. Ale może być. Ale poczekajmy na wyniki szczytu. Ale wojska już są na pozycjach wyjściowych do ataku. Ale dyplomacja działa. Rodeo.

Czytaj też: Pull up, pull up! USA podniosły alert w sprawie Ukrainy

Biden powołuje dream team

Mogłaby to być opowieść o szczwanym i bezwzględnym pułkowniku wywiadu, demonicznym wręcz kagiebiście, który stwarza zagrożenie dla całego kontynentu, ocierając się o prowokację nuklearną, by osiągnąć swoje ciemne cele. W tej wersji Zachód ponownie dałby się rozegrać groźbami wojny i gazowym szantażem, poświęcając suwerenność i demokratyczne aspiracje Ukrainy za cenę spokoju. Ale rzeczywistość zaskakuje, negując schematy, do których przywykliśmy.

Jeśli jest to prawdziwy obraz Putina, to reakcja Zachodu do tej pory również jest modelowa – i to pozytywnie. Mamy do czynienia z niezwykłą twardością odpowiedzi amerykańskiego prezydenta na żądania zmiany struktury bezpieczeństwa w Europie. Biden wreszcie zasłużył na opinię znawcy polityki międzynarodowej i godnego oponenta szantażysty Putina. Zrobił wszystko, co należało: przesunął wojska, przygotował pakiet bolesnych sankcji, zebrał właściwie wszystkich zachodnich przywódców w obozie politycznych obrońców Ukrainy (poza Viktorem Orbánem, którego zachowanie w tej kwestii zasługuje na siódmy krąg politycznego potępienia).

Powołany przez Bidena dream team: Antony Blinken, Jake Sullivan, Karen Donfried, Wendy Sherman i Linda Thomas-Greenfield, nie odchodzi od telefonów i spotkań mobilizujących Zachód, a przy okazji Japonię, Australię i Arabię Saudyjską, budując antyputinowski front i łagodząc możliwe zagrożenia gazowe dla Europy. Nie do przecenienia okazała się rola sekretarza generalnego Jensa Stoltenberga, który z niezwykłą dla siebie agresją odpowiadał na absurdalne żądania Rosjan, by NATO cofnęło się do stanu sprzed 1997 r. Stoltenberg na to: niech Rosja wycofa swoich żołnierzy z Ukrainy, Mołdawii i Gruzji, czyli państw, których części nielegalnie okupuje.

Kampania informacyjna Bidena, polegająca na ujawnianiu rzekomych albo prawdziwych operacji wojskowych i wywiadowczych Rosji, przejdzie do historii propagandy – jako przykład zastosowania broni stanowiącej do tej pory spécialité de la maison Putina, czyli dezinformacji i zaganiania przeciwnika w narożnik, gdzie musi się tłumaczyć z tego, czego nie zrobił albo co zamierzał zrobić. Były elementy realistyczne, jak fotografie rosyjskiego sprzętu i żołnierzy z ostrzeżeniami przed inwazją, ale również surrealistycznego horroru – o przygotowywaniu ciał ludzi zamordowanych przez „Ukraińców” i podrzucaniu ich zdjęć mediom jako dowodu na ludobójstwo. Albo o przygotowywaniu zamachów terrorystycznych, które można by później zrzucić na Ukraińców. Z podobnych oskarżeń Rosjanie musieli się namiętnie tłumaczyć, choć trzeba przyznać, że broń ta ostatnio gubi swoją świeżość. Ileż można ostrzegać przed inwazją i twierdzić, że to najtwardsze dane wywiadowcze?

Czytaj też: Czy Ukraina ma się jak bronić?

Kto otrzyma cios w brzuch

Jeśli dojdzie do szczytu obu prezydentów, Biden dotrze na niego z zasadniczo niepodzielonym Zachodem i publicznie wyrażanym przekonaniem, że suwerenne decyzje Ukrainy i państw NATO nie podlegają dyskusji. Mogą im podlegać kwestie wzajemnego wglądu w zbrojenia i ćwiczenia, liczby rakiet czy podniesienia kontaktów do poziomu niewidzianego od 2014 r., kiedy w pełni działała jeszcze Rada NATO–Rosja. Owszem, członkostwo Ukrainy w Sojuszu jest w tej chwili wizją mgławicową, choć słuszną co do kierunku, ale nie wygląda na to, by Zachód chciał o tym formalnie w tej chwili rozmawiać. Poza tym okazało się, że nawet „rozumiejący Rosję” Francuzi i Niemcy przy pomocy swojej dyplomacji ostatecznie wsparli Bidena w dążeniu do rozwiązania konfliktu drogą rozmów. Szczyt jest przecież zasługą Macrona i korekty kursu Niemiec w sprawie Nord Stream 2.

Z czym przyjedzie Putin? Oczywiście z groźbami wojennymi wobec Ukrainy, które może spełnić, niemalże siedząc przy stole z Bidenem (choć krótszym niż ten na Kremlu). Z armią, której większą część przerzucił na wschód kraju, odsłaniając odległe obszary (gdzie przy Kurylach Amerykanie pokazali dość otwarcie swój atomowy okręt podwodny klasy Virginia). Z poparciem społecznym… niewiadomych rozmiarów, ale którego skala wojennego ferworu nijak nie przypomina euforii „Krym nasz!” z 2014 r. Z coraz mocniejszą opinią pasera gazu i ropy, z którym interesy trzeba jak najszybciej zakończyć, szukając innych, może droższych, ale pewniejszych źródeł surowców. Wreszcie z pewnym nieuchwytnym na razie ryzykiem dla utrzymania władzy, związanym z rozpoczęciem wojny, która może potoczyć się nie po myśli przywództwa wojskowego. Armia ukraińska i partyzantka, choć słabsze od rosyjskiej, mogą przecież boleśnie zweryfikować nawet najlepiej przygotowane plany.

Często przywołuje się dziś słowa Mike′a Tysona: „Każdy ma świetny plan walki, dopóki nie otrzyma ciosu w brzuch”. Putin co prawda preferuje judo, ale wygląda na to, że się rozpędził i nie dostrzegł, że Biden może mu podciąć nogę.

Tubylewicz: Putin wciągnie Szwecję i Finlandię do NATO?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Dlaczego książki drożeją, a księgarnie upadają? Na rynku dzieje się coś dziwnego

Co trzy dni znika w Polsce jedna księgarnia. Rynek wydawniczy to materiał na poczytny thriller.

Justyna Sobolewska, Aleksandra Żelazińska
18.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną