W Azji trwa właśnie naturalny eksperyment, w którym dwa podejścia do pandemii – w wielu elementach podobne, ale różniące się jednym zasadniczym elementem – dają zupełnie inne rezultaty.
Twierdza Australia padła w poniedziałek. Rząd Scotta Morrisona cofnął obowiązujące prawie dwa lata graniczne restrykcje covidowe, jedne z najostrzejszych na świecie, i znów zaprosił zagranicznych turystów. Mogą teraz wjechać do kraju bez kwarantanny, o ile są podwójnie zaszczepieni. Już w listopadzie rząd australijski wpuścił do kraju niewielką liczbę wysoko wykwalifikowanych pracowników i zagranicznych studentów. Ale wszyscy czekali na odblokowanie turystyki. Przed pandemią Australię odwiedzało ponad 9 mln turystów rocznie, wydając równowartość ok. 32 mld dolarów amerykańskich. Między marcem 2020 i marcem 2021 r. ich liczba spadła praktycznie do zera. Głównie dzięki takim ograniczeniom Australia dotrwała ze znikomą liczbą zachorowań na Covid-19 aż do omikrona – przytłaczającą większość z 2,7 mln przypadków zanotowano po listopadzie ubiegłego roku. Ale przy jednym z najwyższych poziomów wyszczepień na świecie – 94 proc. Australijczyków powyżej 16. roku zaszczepiło się dwukrotnie – liczba zgonów nie przekroczyła 5 tys. W niedzielę rząd podał informację o 16 tys. nowych przypadków, 33 zgonach i zdecydował o powrocie do normalności.
W zupełnie inną stronę zmierza niedaleki Hongkong. To miasto-państwo, które w ostatnich latach popadło w zupełną zależność od Chin, od samego początku przejęło również chińską politykę „zero tolerancji” dla Covid-19, zbliżoną do australijskich pomysłów. Wprowadziło niemal pełny zakaz wjazdu dla obcokrajowców i surowe kwarantanny, separację obywateli oraz przymusowe testy i najdłuższe na świecie lockdowny.