Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Gdy Putin atakuje, skrajnej prawicy we Francji opadają maski

Kandydaci na prezydenta Francji Marine Le Pen i Eric Zemmour Kandydaci na prezydenta Francji Marine Le Pen i Eric Zemmour Gonzalo Fuentes / Reuters / Forum
Wkroczenie rosyjskich wojsk do Donbasu sprawiło, że powoli opadają maski. W jaki sposób francuska skrajna prawica spłaca długi wobec Putina – i nie tylko?

Rosyjskie długi Marine Le Pen są tajemnicą poliszynela. Ale i drugi z kandydatów skrajnej prawicy, sytuujący się jeszcze bardziej na prawo Éric Zemmour, wydaje się ostatecznie grać do tej samej bramki – na rzecz destabilizacji Unii Europejskiej, odwrócenia progresywnego trendu i „multilateralizacji”, tzn. demontażu dotychczasowego światowego porządku, by zrobić miejsce na nowe „bieguny potęgi” (temu ma wszak służyć właśnie ogłoszona współpraca Rosji z Chinami).

Tradycyjnie antynatowska Francja to podatny grunt, dlatego obce potęgi chętnie i od dawna „inwestują” tu w polityków głoszących ten nowy porządek. Obok skrajnie prawicowych Marine Le Pen i Zemmoura swoje trzy grosze z lewicy dodaje wrogi wobec Sojuszu zwolennik protekcjonizmu Jean-Luc Mélenchon. W swoim stanowisku mówi np., że „przyjęcie Ukrainy do NATO” jest „decyzją Amerykanów”, i niedwuznacznie sugeruje, że źródłem problemów jest „logika ekspansji” Sojuszu.

Czytaj też: Inwazja na Ukrainę właśnie się zaczęła

Le Pen. O Ukrainie bez Ukrainy

Wszyscy kandydaci krytykują wejście rosyjskich wojsk do Donbasu. Problem w tym, jak rozwijają swój przekaz. Marine Le Pen wydała oświadczenie, podkreślając, że decyzja Putina jest „nieszczęsna” i nie przyczyni się do deeskalacji, której „życzyła sobie od początku konfliktu”. Według niej „rozwiązaniem mogłaby być konferencja z udziałem Stanów Zjednoczonych, Rosji, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, a także Polski, Rumunii, Węgier i Słowacji, czyli krajów graniczących z Ukrainą”. Dobrze Państwo widzą, samej Ukrainy w tym gronie nie ma. Nie ma też Unii, ale to akurat nie jest niespodzianka. „Konferencja ta miałaby na celu wynegocjowanie rozwiązania opartego na porozumieniach z Mińska” – precyzuje Le Pen.

Jak widać, każdy pretekst jest dobry, by stworzyć wrażenie, że Unia jest nikomu niepotrzebna, nadmiarowa i niedecyzyjna. Le Pen normalizuje również „rozwiązania” wypracowywane ponad głowami samych zainteresowanych. Uporczywie opowiada świat, którego nie ma – w myśl zasady, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy może stać się prawdą.

Ostrowski: Toksyczne słowo „zdziczenie”

Zemmour: Putin ma dobre powody

Fenomen Érica Zemmoura, publicysty o profilu i popularności porównywalnych do Rafała Ziemkiewicza, może zastanawiać. Jeszcze niedawno pisał w spokoju felietony i co jakiś czas wywoływał skandal. Dziś ma według sondaży 30 proc. szans, żeby wejść do drugiej tury wyborów prezydenckich. Trudno się oprzeć i nie tłumaczyć tego m.in. płcią: skrajna prawica tradycyjnie jest maskulinistyczna i patriarchalna, więc przynajmniej dla niektórych jej zwolenników mężczyzna jest bardziej wiarygodny niż Le Pen. Ale to tylko część prawdy.

Zemmour jest pierwszym europejskim „zawodnikiem” z politycznej stajni Steve’a Bannona, założyciela głównego medium „postprawdy”, portalu Breitbart, i szefa sztabu Donalda Trumpa. W wywiadzie dla dziennika „Le Parisien” Bannon tłumaczył: „Zemmour też na swój sposób mówi: »Make France great again«, sprawi, że Francja znów stanie się wielka. Taki język jest nie do przyjęcia dla globalnych elit”. A jednocześnie: „Potrzebujemy tego, co Éric Zemmour wnosi do debaty jako populista”.

Dla Bannona jest to eksperyment – jak można się spodziewać, pierwszy z wielu. Zdaniem spin doktora „nacjonalistycznej międzynarodówki” Francja jest na najlepszej drodze, by stać się krajem prawicowym: „Naszym zdaniem Francja to współczesne laboratorium”. Sens wprowadzenia Zemmoura na scenę staje się jasny: chodzi o przeniesienie dyskursu wyłącznie na prawą albo skrajnie prawą stronę boiska. Jeśli będzie się wykłócał z Le Pen i zaciekle prawicową kandydatką republikanów Valérie Pécresse o szczegóły, gros ich wspólnych tematów okaże się elementem nowej zgody, nową normą.

Dlatego Zemmour zajął stanowisko na pierwszy rzut oka odmienne niż Le Pen, zaczynając od wyrażenia… solidarności z Ukrainą. Dalej już jednak zmienił ton: rosyjska agresja jest wynikiem polityki Unii i NATO, które lekceważyły „zasadne zastrzeżenia Rosji w kwestii bezpieczeństwa”, a rozwiązaniem, które będzie forsować, „kiedy tylko zostanie wybrany”, będzie renegocjacja traktatów w taki sposób, by położyć kres rozszerzaniu Sojuszu. Ponadto zdaniem Zemmoura polityka sankcji proponowana przez UE śladem Stanów Zjednoczonych nie tylko będzie nieskuteczna, ale także ekonomicznie szkodliwa dla Francji (czytaj: Unia o Francję nie dba i chce dla niej jak najgorzej).

Czytaj też: Cherchez la femme. Teraz Francuzki chcą władzy

Francuscy kandydaci przeciw Ukrainie

Podobnie jak Le Pen Zemmour przywołał porozumienia mińskie, zwracając uwagę, że to ich naruszenie – nie de facto aneksja części Ukrainy czy działania zbrojne – jest największym problemem. Rzecz w tym, że ani pierwsza umowa z 5 września 2014 r., ani druga z 12 lutego 2015 nigdy nie była przestrzegana i nie przyniosła obiecujących efektów. Ważne jest natomiast, że obok trójstronnej grupy kontaktowej (Ukraina, Rosja i OBWE) ich sygnatariuszami byli przywódcy, skądinąd nieprawomocni, Donieckiej i Ługańskiej Republiki (prawomocne wyłonienie władz w obu regionach jako części ukraińskiego systemu samorządowego było zresztą jednym z głównych punktów obu porozumień).

Nawet jeśli więc przywódcy nowych republik byli samozwańczy, porozumienia mińskie dają im niejaką legitymację – jako jedyny dokument międzynarodowy. Przywoływanie mało znanych i niekoniecznie skutecznych traktatów ze strony skrajnej francuskiej prawicy jest więc kolejnym elementem gry przeciwko Ukrainie.

Czytaj też: „Uczyńmy Francję znowu wielką”. Wraca demon antyislamizmu

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną