Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Na razie nikt na Ukrainie nie wywiesił białej flagi

Kijów, część mieszkańców wyjeżdża z miasta. Kijów, część mieszkańców wyjeżdża z miasta. Umit Bektas / Reuters / Forum
Wojny chyba nikt się tak naprawdę nie spodziewał – nie tak szybko, nie od razu, nie w całym kraju. Tak mówią moi ukraińscy znajomi i przyjaciele.

Po uznaniu samozwańczych republik Ługańskiej i Donieckiej i wysłaniu tam „pokojowego” wojska sytuacja stała się oczywista: Putin nie będzie rozmawiał, użyje siły. Postanowił zniszczyć Ukrainę, ale nie tylko. Chce pokazać światu, Europie, że jest bezwzględny. W środę wieczorem stacja Rosija 24 dała nawet wyraźny sygnał, i to podczas prognozy pogody: „W Kramatorsku i Słowiańsku ziemia będzie twarda”. Zabrzmiało jak żart, ale żartem nie było, jak się okazało kilka godzin później. Propaganda lejąca się z mediów, obraźliwa, pogardliwa, też powinna była dać do myślenia. Ale czy ktoś się spodziewał, że atak nastąpi ze wszystkich kierunków?

Mówią, że nie.

Ukraina. Strach pomyśleć, co się wydarzy

Na razie atakowane są przede wszystkim cele wojskowe, lotniska, przekaźniki, bazy. Spadają rakiety. Jak w Syrii – mówi kolega, który mieszka kilkadziesiąt kilometrów od Kijowa. Miały być cele wojskowe, ale już wiadomo, że Rosjanie trafili też budynki cywilne, są ranni. – Gdyby uderzyli nocą na Kijów, gdyby były setki rannych, może szok byłby większy – Petro stara się mówić spokojnie. Ale nie bardzo mu to wychodzi. Opowiada, że jeszcze nie wychodził dziś z domu, ma kilka konserw na przetrwanie, brakuje mu chleba, kupi później i zamrozi. O ile będzie prąd.

Rakiety spadły też w Chmielnickim, gdzie jest wielka elektrownia atomowa. Strach pomyśleć, co się może wydarzyć. – Będzie kolejny Czarnobyl – obawia się Petro.

Czytaj też: Czy Ukraina ma się jak bronić?

Ukraina ma szerokie tory. Jak Rosja

Rakiety spadły na Winnicę i Łuck, gdzie są obiekty wojskowe. Na Iwano-Frankowsk też – to kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy. – Na razie nie atakują linii kolejowych – mówi mieszkający na Wołyniu Bogdan. Twierdzi, że Rosjanie zechcą wykorzystać także tę infrastrukturę. Ukraina ma, jak Rosja, szerokie tory.

Bogdan planował wyjąć dziś pieniądze, ale przed bankomatem była długa kolejka, zrezygnował. Mówi, że Putin chce obalić rząd i prezydenta Ukrainy i wprowadzić tu swoich ludzi. Na razie nie ma aż tyle siły, Ukraina jest dużym krajem. Bogdan mówi to z przekonaniem.

Na razie – twierdzi – Putin próbuje zmusić Ukrainę do poddania się. Chce ustanowienia nowej rzeczywistości. Ale Ukraina nie zamierza się poddawać. To jasne, że Rosja chce ją zniszczyć. To zawsze był dla niej priorytet.

A Zełenski? – pytam. – Z pewnością się nie podda. Będzie walczył. Znajomy dodaje, że prezydent zachowuje się jak dotąd właściwie. Lepiej, niż oczekiwano. Zełenski co godzina informuje obywateli o sytuacji. Na razie nikt nie wywiesił białej flagi.

Czytaj też: Donbas ma być drugim Krymem

Putin jest nieprzewidywalny

Łukaszenka zaproponował rozmowy pokojowe. Nie wiem, czy to prawda, tak podaje rosyjska telewizja – mówi Petro. To byłby szczyt cynizmu. Łukaszenka jeszcze niedawno przekonywał, że z jego terytorium nie wyjdzie atak na Ukrainę. Ale rosyjskie wojska przekroczyły i tę granicę, atakują ze wsparciem białoruskiej armii już ze wszystkich stron. Trwają walki. Rakiety nadlatują bezkarnie, Ukraina nie ma skutecznej obrony przeciwlotniczej.

Czy Putin może użyć też broni jądrowej? Wygląda na to, że może. Jest nieprzewidywalny, teraz wszyscy to zobaczyli, także na Zachodzie, który bywał sceptyczny względem obaw Ukrainy.

Czytaj też: Putin rozrabia na balkonie. Zagrożenie dla Polski gwałtownie wzrosło

Na wschodzie są najlepsi żołnierze

Już wiadomo, że Rosjanie wdarli się do obwodu kijowskiego, chcą zdobyć stolicę. Rano na ulicach było pusto, niektórzy zeszli do schronów. Nie otwarto banków, punktów pocztowych, sklepów spożywczych. Teraz kto może, stara się opuścić miasto, są gigantyczne korki. Wiadomo, że zaatakowano lotnisko wojskowe w pobliżu stolicy. Podobno je zdobyli. Podobno, bo brak dokładnych informacji.

Bogdan, który mieszka blisko Łucka, mówi, że u nich schronów nie ma. – Ale czy ktokolwiek będzie chciał marnować rakiety na takie małe sioło? – rozważa bardziej z nadzieją niż pewnością. Jeśli wyjechać, to dokąd? Zostawić wszystko? To nie są proste decyzje. Co odpowiedzieć? Wszystko brzmi teraz banalnie.

Ukraińska telewizja podaje, że na wschodzie kraju trwają ciężkie walki z Rosjanami, którzy chcą otworzyć drogę na Kijów. – Łatwo nie będą mieć – zauważa Petro. – Tam na wschodzie są najlepsi żołnierze, doświadczeni w walkach od wielu lat. Petro nie wyjedzie z kraju, choć mógłby, bo ma również polski paszport.

Musimy przerwać rozmowę, bo z Kijowa nadeszło ostrzeżenie przed cyberatakiem. Może objąć cały internet.

Czytaj też: Jakie sankcje? Putina trzeba pokonać jego metodami

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną