Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Ukraina

Premier Mario Draghi we włoskim parlamencie Premier Mario Draghi we włoskim parlamencie Ettore Ferrari / Zuma Press / Forum
Jak stwierdził w parlamencie premier Mario Draghi, Włochy stanowczo potępiają „nieakceptowalną inwazję Rosji na Ukrainę”. Ale opinia publiczna jest bardzo podzielona.

Nie tylko słynny sześciometrowy kremlowski stół, przy którym rosyjski przywódca przyjmował pielgrzymujących do Moskwy prezydentów i premierów, został zrobiony we Włoszech. Jakiś czas temu Aleksiej Nawalny udostępnił w sieci zdjęcia wykonanego przez włoskich rzemieślników wyposażenia rozległej rezydencji Putina nad Morzem Czarnym. Została zaprojektowana przez architektów na wzór Villa Certosa Silvio Berlusconiego na Sardynii. Podobieństwo potęguje jeszcze fakt, że ogrody w obu przypadkach zdobią pseudoruiny greckich amfiteatrów.

Włoskie wille nad Morzem Czarnym

Putin po raz pierwszy odwiedził posiadłość Berlusconiego w 2003 r. Niespełna dwa lata później rozpoczęła się budowa okazałej rezydencji w Gelendżyku na kaukaskim wybrzeżu Morza Czarnego. Ponoć w putinowskim „pałacu”, podobnie jak w Villa Certosa, znajdują się sale „do zabaw specjalnych” – do lap dance, miłosnych igraszek i hazardowych gier.

Lanfranco Cirillo, twórca kompleksu w Gelendżyku, w 2014 r. otrzymał rosyjskie obywatelstwo, a parę lat później sam zbudował sobie okazałą willę nad Morzem Czarnym. To tylko jeden z wielu przykładów wspaniale dotychczas układającej się współpracy Rosjan i Włochów. W 2020 r. wartość włoskiego eksportu do Rosji przekroczyła 7 mld euro, a importu (nie licząc gazu) – blisko 9,5 mld.

Włosi nadzwyczaj cenią też sobie rosyjskich turystów, przed pandemią licznie tu przybywających, najczęściej mieszkających w luksusowych hotelach i chętnie robiących zakupy w markowych sklepach. W eleganckich butikach w centrach Rzymu czy Mediolanu nie sposób dostać pracy bez znajomości rosyjskiego. Doświadczony sprzedawca, choćby biegle mówił po angielsku i np. po japońsku, nie ma najmniejszych szans na zatrudnienie, jeśli o to samo miejsce będzie się starał Rosjanin czy Rosjanka.

Czytaj też: Ukraińcy opowiadają. „Wojna, której miało nie być”

Rosyjski gaz popłynął do Włoch

Teraz, jak stwierdził w parlamencie premier Mario Draghi, Włochy stanowczo potępiają „nieakceptowalną inwazję Rosji na Ukrainę”. W kwestii sankcji – jak stwierdził – Rzym także jest całkowicie zgodny z innymi państwami Unii Europejskiej, przede wszystkim z Francją i Niemcami.

Jako były prezes Europejskiego Banku Centralnego Draghi zdaje sobie sprawę, że wykluczenie Rosji z systemu SWIFT nie tylko „wepchnęłoby” ją głębiej w objęcia Chin (które posługują się własnym systemem w obrotach międzybankowych), ale i spowodowało szereg niekorzystnych skutków w skali globalnej, porównywalnych lub nawet poważniejszych niż te, które wywołał kryzys Lehman Brothers w 2008 r.

W swoim wystąpieniu premier przypomniał jednak również, że Włochy, które z Rosji importują ok. 45 proc. gazu potrzebnego do wytwarzania energii elektrycznej, w przemyśle (choćby w małych hutach produkujących słynne weneckie wyroby szklane) i w gospodarstwach domowych, w ostatnim dziesięcioleciu „nieopatrznie” znacznie zwiększyły import rosyjskiego surowca, równocześnie ograniczając rodzime wydobycie, nie dbając przy tym wcale o dywersyfikację dostaw.

Czytaj też: Co teraz? To może być długa wojna na wyczerpanie

Ten rajski ZSRR

Teraz Włochy poparły decyzje UE wymierzone przeciwko Rosji, ale jeszcze niespełna cztery lata temu (w połowie 2018 r.) w programie pierwszego rządu Giuseppe Contego figurował postulat zniesienia ograniczeń nałożonych na Moskwę po bezprawnej aneksji Krymu. Włochami rządzili ci sami parlamentarzyści, którzy dziś głośno oklaskiwali premiera, zgodnie potępiając agresję i przyznając, że surowa odpowiedź jest bezwzględnie konieczna. Wciąż jednak najważniejsze jest to, by Włosi nie zapłacili za to zbyt wysokiej ceny.

Włoska opinia publiczna, która dziś sprzeciwia się agresji Moskwy na Ukrainę, jest bardzo zróżnicowana. Jedną z osi podziału jest stosunek do Kościoła katolickiego, który w czasach państwa papieskiego często wzbudzał nieprzychylne uczucia. Postrzegany w opozycji do Kościoła ateistyczny i walczący z religią jako „opium dla ludu” Związek Sowiecki długo uważany był za „państwo prawa i sprawiedliwości społecznej”. Do dzisiaj nie wszyscy Włosi wierzą, że sowieckie łagry pochłonęły przynajmniej tyle samo ofiar co II wojna światowa. Wielu też skłonnych jest gloryfikować Kraj Rad, sądząc, że ZSRR to był prawdziwy raj w porównaniu z obozem państw NATO.

Na Sojusz Północnoatlantycki niemało Włochów jeszcze patrzy podejrzliwie, obawiając się (nie bez historycznie uzasadnionych powodów) dominacji USA. Dziś ci, którzy wyznają takie poglądy, przypominają działania NATO na rzecz niepodległości Kosowa w 2008 r., zestawiając je z agresją na Ukrainę i próbując (choć bez przekonania) usprawiedliwić Putina.

Oglądając zdjęcia i filmy z Ukrainy, Włosi gorąco dyskutują o tym, kto ma rację: Putin czy NATO. Argumentują przy tym, że Sojusz popełnił „wielki błąd”, zbytnio poszerzając na Wschód (czyli również o Polskę) swoje granice i stwarzając „rzeczywiste” zagrożenie dla Moskwy. Zwolennicy takich teorii przypominają „zamach stanu” w Kijowie w 2014 r., uważając, że prezydent Janukowycz został „niecnie” pozbawiony władzy i to właśnie doprowadziło do obecnego konfliktu.

Czytaj też: Czy Ukraina ma się jak bronić?

Jak daleko z Rzymu do Kijowa

Włochów dzieli dziś również stosunek do uprawianej przez kilkanaście lat przez premiera Silvio Berlusconiego polityki zbliżenia z Rosją. W większości niechętnie wspominają szczyt NATO–Rosja i zawarte w podrzymskiej bazie wojskowej w Pratica di Mare w 2002 r. porozumienie dotyczące współpracy w zakresie globalnego bezpieczeństwa. Niektórzy żartują, że gdyby Berlusconi nie wycofał się wtedy z kandydowania na fotel prezydenta i został wybrany, dziś kraj miałby zupełnie inne relacje z Moskwą i na pewno gazu dla Rzymu by nie zabrakło. Zarówno jednak nacjonalistyczna Liga Matteo Salviniego, jak i prawicowi Bracia Włoscy (Fratelli d’Italia) Giorgii Meloni, być może z racji otrzymywanego jakoby wsparcia z Moskwy, dziś kładą nacisk przede wszystkim na konieczność obrony włoskich interesów.

Od chwili inwazji na Ukrainę Rosja zwiększyła o 25 proc. dostawy gazu do Włoch, dostarczane m.in. przez terytorium, na którym teraz toczy się wojna. Być może Putin próbuje w ten sposób podważyć unijną jedność. Na pewno stara się o względy Włochów, skoro kilka dni temu sam zapraszał Mario Draghiego do Moskwy – do wizyty nie doszło, bo włoski premier nie znalazł czasu.

O tym, jak daleko jest z Rzymu do Kijowa, świadczy niedoszła rozmowa telefoniczna Draghiego z Zełenskim. Ukraiński prezydent w piątek rano dzwonił do premiera Włoch, lecz ten akurat nie mógł. Umówili się, że powtórzą połączenie godzinę później. Wtedy już jednak telefon Zełenskiego nie odpowiadał. Draghi, drżącym ze wzruszenia głosem, mówił o tym we włoskim parlamencie. Jakiś czas potem na Twitterze prezydenta Ukrainy pojawiła się wiadomość, że następnym razem postara się przełożyć bombardowanie tak, by nie kolidowało z porą rozmowy z włoskim premierem.

Czytaj też: Jakie sankcje? Putina trzeba pokonać jego metodami

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną