Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Trzeci dzień wojny. Blamaż Rosji, bohaterska obrona Kijowa

Kijów zyskuje rangę symbolu. Kijów zyskuje rangę symbolu. Diego Herrera / Europa Press / Forum
Kijów zyskał rangę symbolu. Jego bohaterska obrona bądź – oby nie – upadek byłby punktem zwrotnym w tej wojnie. Ukraińcy skutecznie grają Putinowi na nosie, doprowadzając go do szewskiej pasji.

Przypomnijmy: Rosjanie zgromadzili znaczne siły do natarcia na Kijów. Od strony Białorusi weszła na Ukrainę 35. armia z Biełogorska w Kraju Amurskim (Daleki Wschód), czyli 38. Witebska Brygada Zmechanizowana Gwardii i 64. Brygada Zmechanizowana. Każda z nich ma batalion czołgów, trzy bataliony piechoty zmechanizowanej i dywizjon artylerii. Na miejscu jest też cała 127. Dywizja Zmechanizowana, także z Dalekiego Wschodu. Składa się z pułku czołgów i trzech pułków zmechanizowanych. Pułk to w istocie brygada, ale brygada jest samodzielna, więc obudowano ją różnymi pododdziałami wsparcia (w pułkach nie występują, bo te znajdują się w składzie macierzystej dywizji).

Zachodnim brzegiem Dniepru poszło więc na Kijów pięć batalionów czołgów (ponad 150 wozów bojowych), 15 batalionów zmechanizowanych (9 tys. piechurów, 450 bojowych wozów piechoty, gąsienicowych lub kołowych), pięć dywizjonów artylerii z 90 działami samobieżnymi, a ponadto 72 działa artylerii armijnej. To więcej niż jedna trzecia całych polskich wojsk lądowych.

Od drugiej strony Dniepru, przez Czernichów, na Kijów ruszyła 36. armia z Ułan Ude, a w jej składzie: 5. Tacyńska Brygada Pancerna Gwardii (trzy bataliony czołgów – 90 wozów, batalion zmechanizowany i dywizjon artylerii) oraz 37. Budapeszteńska Brygada Zmechanizowana Gwardii. Wszystko to razem prawie 300 czołgów, niemal 600 bojowych wozów piechoty i ok. 270 dział artyleryjskich.

A to wciąż nie wszystkie siły przewidziane do natarcia na Kijów. 41. armia z Nowosybirska ruszyła na Konotop, 6. armia – na Sumy. Oba zgrupowania miały podejść do stolicy od wschodu. W składzie pierwszej znajduje się 35. Stalingradzko-Kijowska Brygada Zmechanizowana Gwardii, 74. Zwenigorodsko-Berlińska Brygada Zmechanizowana Gwardii i 55. Zmotoryzowana Brygada Piechoty Górskiej. A w składzie drugiej – 47. Niżniednieprowska Dywizja Pancerna Gwardii, 200. Peczengska Brygada Zmechanizowana (ściągnięta z dalekiej północy), 138. Brygada Zmechanizowana Gwardii i 25. Sewastopolska Brygada Zmechanizowana Gwardii.

Czytaj też: To może być długa wojna na wyczerpanie

Nie powiódł się plan zajęcia Kijowa

Tak potężne zgrupowanie, wydawałoby się, będzie praktycznie nie do zatrzymania. Pancerno-zmechanizowany młot miał się wedrzeć do Kijowa w maksimum dwa dni. Tymczasem napotkał na niespodziewane trudności. Ukraińcy, działając z zasadzek, wykorzystując własne oraz niedawno otrzymane wyrzutnie rakiet przeciwpancernych, zadali kolumnom posuwających się wojsk znaczne straty. Wzdłuż dróg płonęły rosyjskie czołgi, bojowe wozy piechoty, transportery opancerzone, działa i ciężarówki. Ukraińskie jednostki wykazały się nadludzką odwagą i poświęceniem. Wola walki jest niesamowita. Aż dwa dni zajęło Rosjanom dojście do Kijowa.

Dodatkowo desantem śmigłowcowym zajęli lotnisko Hostomel po północno-zachodniej stronie miasta. Raz zostali stąd wyrzuceni, niestety kolejny batalion elitarnych „desantowców” odbił je z rąk ukraińskich obrońców. Nie na wiele się to jednak zdało. Plan był bowiem taki, że ciężkie transportowe Ił-76 przerzucą tu oddziały co najmniej jednej dywizji powietrzno-desantowej z dwóch, jakie ściągnięto na Białoruś (98. Świrska Dywizja Powietrznodesantowa Gwardii oraz 76. Czernichowska Dywizja Desantowo-Szturmowa Gwardii). Lotnisko wciąż jednak ostrzeliwały ukraińska artyleria i moździerze, nie pozwalając na lądowanie żadnych maszyn. Cały plan wdarcia się do Kijowa „od środka” spalił na panewce.

Czytaj też: Wojnę na Ukrainie wygrają Chiny

Rosjanie popełniają ten sam błąd

Szturm Kijowa zaczął się w nocy z 25 na 26 lutego. Ponieważ zgrupowanie „wschodnie” utknęło pod Konotopem i Sumami, do ataku przystąpiły tylko wojska 35. i 36. armii idące po obu stronach Dniepru. Trafiły jednak na ścianę ognia z broni maszynowej i artylerii. Mieszkańcy nagrali filmiki, na których co prawda niewiele widać, ale dużo słychać – potworny łoskot nieprzerwanych salw z broni i huk z wybuchów. Filmy są cichutkie, ale w naturze to niewyobrażalny hałas. Zwiastujący śmierć.

Mimo to Rosjanie przystąpili do szturmu na elektrociepłownię po północno-zachodniej stronie miasta, która przypuszczalnie kilka razy przeszła z rąk do rąk, bo co chwila pojawiały się sprzeczne komunikaty ukraińskich władz: „jest w rękach Rosjan”, „odbiliśmy”.

Nie mogąc przebić się do północnych dzielnic, Rosjanie zaczęli obchodzić stolicę od wschodu i zachodu po obu stronach Dniepru. Następnie wtargnęli z boku. I to był błąd. Błąd, który popełnili znowu. Nigdy się nie nauczą. Po raz pierwszy – kiedy szturmowali Berlin w kwietniu 1945 r. Wówczas wpakowali do miasta 3. i 4. Armię Pancerną Gwardii, zdziesiątkowaną z panzerfaustów i z pomocą butelek z benzyną. Numer powtórzyli w 1994 r., kiedy do Groznego wjechało kilka zgrupowań pancernych z blisko 200 czołgami i 500 bojowymi wozami piechoty z 8. Korpusu Gwardii, dowodzonego przez gen. por. Lwa Rochlina. Oczywiście tym razem też skończyło się płonącymi na ulicach czołgami i wozami pancernymi.

I teraz… Na ulicach Kijowa w ruch poszły butelki z benzyną, ręczne granatniki przeciwpancerne i zwykłe granaty ręczne. Po sieci krążą dramatyczne filmiki płonących transporterów opancerzonych, zarzucanych koktajlami Mołotowa. Ostatecznie Rosjanie musieli się wycofać.

Czytaj też: Wieczór z Rossija24. Wieści z innego, równoległego świata

Katastrofa pod Wasylkowem

Nie mogąc wtargnąć do miasta z marszu, Rosjanie postanowili okrążyć je i odizolować – zmienić Kijów w drugi Leningrad. Wpadli na iście szatański plan. Mając dwie dywizje powietrzno-desantowe, które nie wzięły udziału w walkach na lotnisku Hostomel, postanowili użyć ich teraz do okrążenia ukraińskiej stolicy od południa.

Wybór padł na bazę lotniczą Wasylków. Przed wojną stacjonowała tu 40. Brygada Lotnictwa Taktycznego na samolotach MiG-29. Przypuszczalnie to stąd pochodzi słynny „duch Kijowa”, wykreowany bohater, który zestrzelił rzekomo sześć rosyjskich samolotów. W istocie jest to legenda ku pokrzepieniu serc. Amerykański departament obrony sugeruje natomiast, że trzy rosyjskie samoloty padły ofiarą ukraińskich myśliwców, choć zapewne nie zestrzelił ich jeden pilot. Skąd teraz operuje 40. Brygada Lotnictwa Taktycznego, nie wiemy, ale uniknęła zniszczenia w pierwszych uderzeniach na Wasylków i pewnie przeniosła się na jakieś zapasowe lotnisko.

Tymczasem w nocy z 25 na 26 lutego Rosjanie podjęli próbę wysadzenia tu desantu powietrznego. Skończyło się katastrofą. Nad ranem ogłoszono, że obrona przeciwlotnicza zestrzeliła duży rosyjski samolot transportowy Ił-76, zdolny zrzucić 127 spadochroniarzy z uzbrojeniem. Maszyna spadła i choć część żołnierzy zdołała wyskoczyć, to większość zginęła. Później okazało się, że takie samoloty zestrzelono dwa… Pozostali spadochroniarze zostali zrzuceni w sposób chaotyczny i rozproszyli się po okolicy. Obecna tu ukraińska brygada zmechanizowana wyłapywała ich bądź wystrzelała, a samą operację powietrzno-desantową odwołano. Znów Rosjanom nie wyszło.

Czytaj też: Czy Ukraina ma się jak bronić?

Może odholować was do Rosji?

Kiedy to piszę, w Kijowie panuje spokój. Rosjanie liżą rany, a obrońcy stolicy szykują się na odparcie kolejnego szturmu. Żeby nie dać Ukrainie wytchnienia, Rosjanie wystrzelili z okrętów na Morzu Czarnym serię pocisków manewrujących 3M-14 Kalibr, odpowiedników amerykańskich tomahawków. Widać, że w pośpiechu, bo choć do pamięci komputerów rakiet wprowadzono cele wojskowe, to trasę jednej z nich zaplanowano tak niechlujnie, że po drodze wyrżnęła w wysoki wieżowiec w Kijowie, wydrążając w nim wielką dziurę. Podejrzewam, że z jakichś przyczyn jej głowica nie wybuchła, inaczej szkody byłyby znacznie większe. Przypuszczalnie zginęła jedna starsza kobieta. Reporter TVN24 odwiedził zniszczone mieszkanie i podekscytowany relacjonował: „A tu jest pokój dziecka, z którego nic nie zostało…”. Na szczęście okazało się, że chodzi o pokój.

Blamaż rosyjskiego wojska jest coraz bardziej widoczny. Po sieci krąży filmik, na którym ukraiński kierowca podjeżdża do stojących na poboczu rosyjskich transporterów opancerzonych. „Co się stało, popsuło się?” – pyta. „Nie, paliwa nie mamy” – odpowiadają. „Może odholować was z powrotem do Rosji?”. Rosjanie nerwowo się roześmiali. „Chodźcie do nas do niewoli, spotkacie wielu swoich kolegów”. Na co Rosjanin z rezygnacją: „A cholera z tym…”. Z tym że nie użył słowa „cholera”. Szczególnej woli walki jakoś nie było w nich widać.

Putin atakuje Ukrainę i krzyczy: „To nie ja jestem agresorem”

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną