Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jedenasty dzień wojny. Na froncie stagnacja, Putin się miota

Ukraiński żołnierz przy zdobytym rosyjskim czołgu na północy obwodu charkowskiego. 5 marca 2022 r. Ukraiński żołnierz przy zdobytym rosyjskim czołgu na północy obwodu charkowskiego. 5 marca 2022 r. Irina Rybakova / Polityka
Na froncie Rosjanie utknęli, wydaje się, że zbierają siły do kolejnego ataku. Wściekły Putin się miota – straszy Zachód, chce mobilizować najemników, rozważa pobór do wojska, żeby uzupełnić straty.

Ukraińskie Ministerstwo Obrony wreszcie wspomniało o działaniach swoich wojsk regularnych. Do tej pory wszystkie sukcesy przypisywali Obronie Terytorialnej, by zagrzać obywateli do wytrwałości i podnieść ich na duchu. A że w wojskach OT jest wielu weteranów trwającej od siedmiu lat wojny w Donbasie, to faktycznie odnoszą pewne sukcesy.

Jednak teraz pora na pokazanie osiągnięć wojsk operacyjnych. Trzy kolejne kontrataki w wykonaniu piechoty zmechanizowanej, przy silnym wsparciu czołgów i po odpowiednim przygotowaniu artyleryjskim, stępiły ostrze rosyjskiego natarcia na Kijów po obu stronach Dniepru oraz pod Charkowem. Rosjanie utknęli, nie mając zdolności do pełnego okrążenia obu wielkich miast. Zresztą nawet gdyby im się to w końcu udało, musieliby trzymać tu siły, które nie mogłyby być wykorzystane w toku dalszego natarcia na głównych kierunkach. Sytuacja jest więc patowa.

Tymczasem ukraińska artyleria wsparta przez bezpilotowe aparaty latające, które efektywnie wskazują cele, ostrzeliwuje zarówno rosyjskie wojska, jak i idące za nimi konwoje z zaopatrzeniem, niekiedy kompletnie je niszcząc. Opublikowano zdjęcie wykonane z takiego aparatu bezpilotowego, na którym widać rząd wypalonych do cna rosyjskich ciężarówek z opisem ukraińskiego Ministerstwa Obrony, że to dzieło ukraińskiej artylerii.

Czytaj też: Fronty wojny. Plan Putina zaczyna się sypać

Wściekły Putin może stać się nieobliczalny

Władimir Putin się miota. To wyraźnie widać, jego potęga militarna okazała się niedostateczna, by pokonać znacznie słabszą Ukrainę. O przyczynach rosyjskiego blamażu można długo pisać, ale to efekt samooszukiwania się w wojskach Federacji Rosyjskiej i jej aparacie propagandy, a także polityków, którzy w to wszystko uwierzyli. Rosjanie nie są witani jak wyzwoliciele, a siła oporu Ukraińców jest porażająca – tak dla rosyjskich dowódców, jak i żołnierzy. A że im wcale się ta awantura nie uśmiecha, to robią wszystko na pół gwizdka. W dodatku trzymanie wojska pod granicą przez minimum trzy miesiące – w raczej mało komfortowych warunkach, w których żołnierze żywieni byli byle jak, marzli pod namiotami, rozgrzewając się słowiańskim napojem ludowym, czystym jak łza matki Rosji i mocnym jak władza Putina – spowodowało upadek dyscypliny i rozluźnienie obyczajów. Stąd rabowanie i inne ekscesy, ale też porzucanie sprawnego sprzętu, który ugrzązł w błocie. Po co się narażać na atak ukraińskich oddziałów w unieruchomionym czołgu czy transporterze opancerzonym? Lepiej dać drapaka i albo wrócić do swoich, albo po cichu do domu. Sprzęt i uzbrojenie, trzymane całą zimę pod chmurką i chyba w ogóle nie serwisowane, też się psują na potęgę. Zresztą jeszcze w koszarach wcale tak do końca sprawne nie były, ale jak to w ruskim wojsku – sztuka jest sztuka. Meldowano, że wszystko działa.

Z dowodzeniem też nie za bardzo wychodzi, co rusz wojska wpadają w zasadzki, jakby w ogóle żadnego rozpoznania nie było. O logistyce nawet nie ma co wspominać – leży. A ja się nadziwić nie mogę: jeśli oni dziś nie są w stanie zapewnić paliwa i amunicji pojedynczym brygadom, to jak w czasach Układu Warszawskiego chcieli zaopatrywać całe wielkie armie pancerne zwane dowcipnie gwardyjskimi, co rzekomo oznaczało elitę?

Patrzy Putin na ten blamaż i się wścieka. Co za wstyd przed światem! Na dodatek świat nie boi się Rosji, przywalił takimi sankcjami, o jakich nikt nie śnił. Musiało chyba zaboleć, skoro w sobotę 5 marca powiedział: „Nałożone na Rosję przez Zachód sankcje przypominają wypowiedzenie wojny”. Połączmy to z podniesieniem stanu gotowości strategicznych sił jądrowych i przestaje być śmiesznie. Chyba trzeba powiedzieć dosadnie – Putinowi traci rozum.

Czytaj też: Cywilizacja nuklearna. Dlaczego Putin straszy bombą?

Czy grozi nam wojna światowa?

Jeszcze dziesięć dni temu uznałbym takie pytanie za niedorzeczne. Ale Putin wyraźnie popada w paranoję. Wspomina coś o mobilizacji rezerwistów na większą skalę, by sformować nowe jednostki. W Rosji istnieje coś takiego jak bazy materiałowo-techniczne. Teoretycznie to wielkie składowiska sprzętu postawionego w stan konserwacji. W istocie to nowe jednostki istniejące w workach, w których są karty powołania rezerwistów. Putin zapewne sobie pomyślał, że skieruje do nich szkielet zawodowy ze szkół i innych instytucji (np. z wojskowej administracji terenowej) albo z grona oficerów rezerwy. Rozkonserwuje się sprzęt, wyda go rezerwistom, krótkie przypomnienie i do boju! Już widzę, jaki to będzie cyrk. Skoro na co dzień używane i serwisowane czołgi, transportery opancerzone i działa psują się jeden za drugim, to ten odstawiony sprzęt z magazynów musi dopiero być w rewelacyjnym stanie. Jeśli połowa z tego w ogóle wyjedzie, będzie cud.

Putin ma też inne pomysły. Może najemnicy? Ochotnicy do brygad międzynarodowych, jak kiedyś w Hiszpanii u schyłku lat 30.? A może by tak Łukaszenka pomógł i swoich chłopaków podesłał? Tyle że Łukaszenka, mimo wymachiwania szabelką, jakoś się do tego nie pali. Boi się, że obaj mogą skończyć mniej więcej jak Ławrientij Beria aresztowany przez wojsko, ponoć nawet z osobistym udziałem marszałka Żukowa, i bardzo szybko rozstrzelany w bunkrze stanowiska dowodzenia obroną powietrzną Moskwy przez samego marszałka Pawła Batickiego (wówczas generała pułkownika). Łukaszenka być może wije się jak piskorz, jak niegdyś gen. Franco, który elegancko wystawił Hitlera do wiatru, odmawiając mu nawet zgody na zajęcie Gibraltaru przez wojska niemieckie operujące z hiszpańskiego terytorium.

A zatem Putin wariuje. W tej sytuacji wystarczy drobny incydent z udziałem NATO, by sięgnął po broń jądrową. Nie po tę strategiczną, na rakietach międzykontynentalnych, ale taktyczną, by np. zniszczyć atomowym Iskanderem krnąbrny Charków, gdzie jego żołnierze dostają krwawe cięgi. Albo Lwów, gdzie związki obu naszych – ukraińskiego i polskiego – narodów, niegdyś ostro skonfliktowanych, dziś w obliczu wspólnego wroga są bardzo silnie widoczne.

I co wówczas zrobi Sojusz? Jak zareaguje? Włączy się do wojny? Wówczas powstrzymanie Putina stanie się kwestią światowego bezpieczeństwa, bo dyktator, który by sięgnął po broń jądrową, jest nieobliczalny. Liczba amerykańskich, brytyjskich czy natowskich wizyt na najwyższym szczeblu świadczy o tym, że najlepiej poinformowani politycy państw NATO są w najwyższym stopniu zaniepokojeni. Amerykanie dali sobie nawet teraz spokój z zastrzeżeniami w sprawie polskiej praworządności i niemal jawnym bojkotowaniem naszych polityków. Co prawda każdy, kto zna język dyplomacji, widzi, że spotkania w Rzeszowie czy Łasku, a nie w Warszawie, mają związek z wojną i zagrożeniem sojusznika, ale najwyraźniej kierownictwo USA i NATO są bardzo zaniepokojone, jakby uważały, że wszystko zdarzyć się może. A im bardziej nas pan ambasador USA zapewnia, że Polska jest bezpieczna, tym bardziej mam wątpliwości – dlaczego pan Brzeziński, którego bardzo lubię i cenię, musi to tak często powtarzać?

Cóż, pozostaje nam czekać na rozwój wypadków, pomagać ukraińskim uchodźcom, okazując im serce i realne wsparcie. Sami też możemy się znaleźć w podobnej sytuacji. Na szczęście nasze władze zachowały się jak należy. Nie tak, jak Orbán, o którym więcej pisać nie zamierzam, bo tego, co mam na jego temat do powiedzenia, i tak nikt nie opublikuje.

Podkast: Po co Putinowi ta wojna?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną