Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

39. dzień wojny. Gwałty, miny, „trofea”. To przechodzi ludzkie pojęcie

W samej Buczy odnaleziono na ulicach ok. 300 ciał ukraińskich cywili zastrzelonych przez wojska rosyjskie. Zdjęcie z 2 kwietnia 2022 r. W samej Buczy odnaleziono na ulicach ok. 300 ciał ukraińskich cywili zastrzelonych przez wojska rosyjskie. Zdjęcie z 2 kwietnia 2022 r. Mykhaylo Palinchak / Zuma Press / Forum
Rosjanie zgodnie z zapowiedziami wycofali się w końcu spod Kijowa. Ale zostawili po sobie świadectwa nieopisanego barbarzyństwa. Trudno uwierzyć, że w XXI w. w Europie dojdzie do takiego zdziczenia i zbrodni tej skali.

Rosjanie wycofali się na wszystkich trzech kierunkach spod Kijowa. Nie ma ich już po zachodniej stronie Dniepru, trzy walczące tu armie (29., 35. i 36.) udały się na Białoruś. Zostawiły za sobą nieprawdopodobne ilości zniszczonego sprzętu, co dopiero obnaża skalę ich klęski. Według doniesień 37. Budapesztańska Brygada Zmechanizowana Gwardii, ta sama, której żołnierze zabili 11 marca własnego dowódcę płk. Jurija Miedwiediewa, została całkowicie rozbita. Straciła ok. 80 proc. stanów ludzi i uzbrojenia, dlatego praktycznie przestała istnieć. Należała do 36. armii i stacjonowała na co dzień przy granicy z Mongolią.

Zresztą jej macierzysta 36. armia wcale nie była lepsza. Ukraińskie wojska, przypuszczalnie z użyciem rakiet Toczka, trafiły stanowisko jej dowodzenia we wsi Dytyatky pod Czarnobylem, skłaniając do ucieczki szefa sztabu armii gen. mjr. Siergieja Nirkowa do białoruskiego Mozyrza. Bardzo się musiał wystraszyć...

Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją

Potworny obraz rosyjskich zbrodni

To, co zostawili po sobie Rosjanie na północny zachód od Kijowa, jest porażające. W samej Buczy znaleziono na ulicach ok. 300 ciał zastrzelonych cywilów. Niektórzy mieli ręce związane na plecach, zabito ich strzałem w tył głowy. To egzekucja. Okazuje się, że Rosjanie zabili wiele osób już miesiąc temu i zostawili ciała. Najwyraźniej trupy pod oknami domów, w których zamieszkali i spali rosyjscy żołnierze, w niczym im nie przeszkadzały.

Ze względu na nieuprzątnięte zwłoki, przy których pracują prokuratorzy dokumentujący zbrodnie wojenne, ale i liczne miny, ukraińskie władze proszą, by uchodźcy nie wracali chwilowo do wyzwolonych miejscowości. Dopiero gdy dokona się pochówków, gdy zostaną usunięte pułapki i niewybuchy, w tym pochodzące z używanej przez Rosjan amunicji kasetowej, będzie można wrócić i wziąć się za odbudowę.

Jeden z mieszkańców wrócił do siebie mimo tych apeli i pokazał swój dom, w którym „urzędowali” rosyjscy żołnierze. Wszędzie walały się śmieci, resztki jedzenia, opakowania po racjach żywnościowych, puste puszki. Nieszczęsny mieszkaniec pokazał jeden kąt pokoju, gdzie Rosjanie spali i jedli, i drugi, gdzie się załatwiali. Nie chciało im się chodzić do toalety. Byli najpewniej wiecznie mocno pijani. Wojska ograbiły sklepy, stacje benzynowe i bary z całego dostępnego alkoholu, spożywanego bez opamiętania.

Zrozpaczony właściciel zdewastowanego mieszkania i tak miał szczęście. Zdarzało się bowiem i tak, że szukając sobie kwater, Rosjanie wyprowadzali ludzi z domów, zabijali ich i osiedlali się. Niekiedy znosili do lokali jakieś deski czy inne palne materiały, gdzieniegdzie są ślady palenisk. Niewykluczone, że przy takiej wentylacji dochodziło do zatruć tlenkiem węgla. Przypomina się znana historia spod Leningradu, gdy dowództwo frontu musiało wydać rozkaz, by nie palić niemieckimi granatami trzonkowymi. Słynny Stielhandgranate 24 miał drewnianą rączkę ułatwiającą rzucanie nim, ale o tym rosyjscy żołnierze nie wiedzieli i wrzucali te dziwne młotki do ogniska. Później ginęli od wybuchu granatu. Jak widać, niewiele się od tamtej pory zmieniło.

Czytaj też: Dlaczego Rosjanie popierają Putina i wciąż chwalą Stalina

.KŻ/Polityka.

Niektórzy Rosjanie dali drapaka

Najdziwniejsze jest to, że mimo w miarę zorganizowanego odwrotu Rosjanie zostawili na ulicach nie tylko ciała ukraińskich cywilów, ale także własnych żołnierzy. To już zupełnie niezrozumiałe. Czyżby własnych poległych traktowali z taką samą pogardą? Nie chciało im się nawet ich pochować, nie mówiąc o zabraniu ciał i przekazaniu ich rodzinom?

Jak informuje niezawodny i dobrze poinformowany dokumentalista Mateusz Lachowski, ukraińskie wojska odkryły m.in. porzuconą stertę rosyjskich mundurów, hełmów, kamizelek obronnych i plecaków, co świadczy o tym, że jakiś oddział przebrał się tu w cywilne ubrania i najzwyczajniej w świecie dał drapaka w siną dal. Powszechnie nazywa się to dezercją.

Są miejsca, gdzie Rosjanie cofają się w sposób znacznie mniej zorganizowany, tocząc walki z atakującymi ich Ukraińcami, co paradoksalnie utrudnia operację pozbycia się ich stąd. 6. Pułk Czołgów Gwardii z 90. Witebsko-Nowogrodzkiej Dywizji Pancernej Gwardii został praktycznie całkowicie rozbity, a jego dowódca płk Aleksandr Zacharow poległ. Reszta dywizji cofnęła się aż pod Konotop, są doniesienia, że Nieżyn i Pryłuki znalazły się ponownie w ukraińskich rękach.

Nieco dalej na wschód, w rejonie Sum koło Trościańca, został rozbity 12. Gwardyjski Szepietowski Pułk Czołgów, który stracił tu ponad 60 proc. stanów. W pobliżu samych Sum 13. Gwardyjski Szepietowski Pułk Czołgów z tej samej 4. Kantemirowskiej Dywizji Pancernej Gwardii utopił większość sprzętu w błocie i bagnach, a żołnierze gdzieś się rozpierzchli. Także ta jednostka praktycznie przestała istnieć. Z całej dywizji znanej z parad zwycięstwa na placu Czerwonym pod Iziumem walczy teraz tylko 423. Gwardyjski Jampolski Pułk Zmechanizowany oraz jej 275. Gwardyjski Tarnopolski Pułk Artylerii Samobieżnej, choć i one poniosły znaczące straty.

Zabrali pralki, mikrofalówki, nawet kaloryfer

Oczy świata są skierowane na Buczę. Tu też zostały ślady zbrodni, a z rozbitych rosyjskich transporterów wysypują się różne „wojenne trofea”: sprzęt elektroniczny, wieże, smartfony, mikrofalówki, w co najmniej jednym przypadku Rosjanie jakimś cudem załadowali na transporter pralkę automatyczną. Na jednym z filmów widać na ciężarówce wyrwany ze ściany kaloryfer, a z innego transportera BTR-80 wysypała się teflonowa patelnia.

Przypomina to rabowanie przez radzieckich żołnierzy ziem „wyzwolonych” w czasie II wojny światowej. Na przykład gen. por. Władimir Kriukow, bohater Związku Radzieckiego, 18 września 1948 r. został aresztowany pod zarzutem „grabieży i przywłaszczania zdobycznego mienia na wielką skalę”. Oskarżono go o plądrowanie mieszkań uciekających Niemców i przewóz mebli, obrazów, zabytkowych naczyń, dywanów, kosztowności, kilku samochodów. Najśmieszniejsze, że prócz brylantów, złota, rubinów i szafirów odkryto podczas rewizji... 78 zasuwek okiennych, 16 zamków do drzwi i 44 pompki rowerowe. Jak widać, tradycja rabowania, co się da, sięga w Rosji już słynnej Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Niestety, Rosjanie wydają się hołdować jeszcze jednej tradycji – masowych i brutalnych gwałtów. To, przez co przeszły ukraińskie kobiety na podbitych terenach, przechodzi ludzkie pojęcie. W Nowym Basanie na wschód od Kijowa nie oszczędzono nawet dziewięcioletniej dziewczynki, kilkakrotnie zgwałconej.

Rosjanie zostawiają po sobie zmyślne pułapki i miny. Pamiętam z Jugosławii słynną „serbską kłódkę”, granat z wyjętą zawleczką włożony do szklanki, którą stawiano na lekko uchylone drzwi. Gdy się je otwierało, szklanka spadała, tłukła się, a łyżka granatu odskakiwała i od tego momentu było trzy i pół sekundy na ucieczkę. Teraz podobnie. Żołnierze zostawiają niekiedy granaty z wyjętą zawleczką pod zwłokami, które utrzymują łyżkę zapalnika na miejscu. Uniesienie zwłok powoduje aktywację granatu... Są też słynne wyskakujące miny przeciwpiechotne uruchamiane porozciąganymi między nimi drutami. Wystarczy potknąć się o coś takiego, by wystrzeliły na metr i rozerwały się na setki śmiercionośnych odłamków.

Czytaj też: Nic nie zostało z dawnego Donbasu. Taki jest bezsens wojny

Ukraina potrzebuje czołgów

Niestety, przed nami decydujące starcie na wschodzie i południu Ukrainy. To tu nastąpi bój o całe obwody ługański i doniecki. Dzisiaj Rosjanie wykonali uderzenie na lotnisko w Mirhorodzie i zaatakowali Odessę rakietami skrzydlatymi.

Oczywiście wojska ukraińskie także przesuwają się na ten kierunek. Ale aby odnieść zwycięstwo, muszą dostać czołgi, transportery opancerzone, działa samobieżne i holowane, drony, śmigłowce, samoloty bojowe, systemy przeciwlotnicze średniego zasięgu. Bez tego nie dadzą rady. Nie wiem, na co czekają takie kraje jak Polska. Część naszych T-72M można by wykorzystać natychmiast, Ukraińcy dobrze je znają. My od tego nie zbiedniejemy, mamy leopardy i zmodernizowane wozy PT-91 Twardy, w tym roku mają dotrzeć pierwsze abramsy. Można też oddać Ukrainie część dział Goździk, wyrzutni rakiet przeciwlotniczych Osa i Kub, nadwyżkę bojowych wozów piechoty BWP-1. I śmigłowce szturmowe Mi-24, do których nie mamy już uzbrojenia, a Ukraina ma.

Jeśli tego nie zrobimy i Rosjanie połkną Ukrainę, przyjdzie kolej na nas. Może za pięć, może za dziesięć lat. Może rządzić Putin, Miedwiediew czy jakiś inny Kolesnikow, ale Rosja się nie zmieni. Imperialna mentalność tkwi w umysłach głęboko i musimy to zrozumieć, bo jeśli nie zaczniemy działać teraz, będziemy mieć swoją Buczę w Suwałkach. Będą nas zabijać, gwałcić, a pijani żołdacy będą kraść kosztowności, dywany, elektronikę, kaloryfery, patelnie i pompki rowerowe.

Czytaj też: Dziwna wojna. Co Ameryka może zrobić Putinowi?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną