Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Słyszeliśmy krzyki, potem ucichły. Na gruzach Borodzianki

Mieszkańcy wracają do zrujnowanej wsi. Borodzianka, 6 kwietnia 2022 r. Mieszkańcy wracają do zrujnowanej wsi. Borodzianka, 6 kwietnia 2022 r. i-Images / Zuma Press / Forum
Przez Borodziankę rosyjskie kolumny szły na Kijów. Potem była okupacja. O centrum tego prowincjonalnego miasteczka można mówić tylko w czasie przeszłym.

Nikołaj mieszka przy ulicy Centralnej (dawniej Lenina). Właśnie tu wszystko się rozgrywało: – Kolumny szły, a z boków walili do nich nasi.

Co jakiś czas płonął transporter, wybuchała cysterna, nieruchomiał czołg. Rosjanie strzelali po oknach z kałachów i kaemów. Potem z czołgowych dział. W końcu wezwali lotnictwo.

Sens był taki, żeby wystraszyć i wykurzyć z ulicy Centralnej całą ludność – opowiada Nikołaj.

Czytaj też: Żelazem i mięsem. Chaos i okrucieństwo rosyjskiej armii

Bloki jak domki dla lalek

Wielopiętrowe bloki składały się jak kartonowe pudełka od uderzeń potężnych bomb. W sąsiednich łamały się i odpadały ściany od samej fali uderzeniowej. Bomba pada na blokowisko, wokoło zostają tylko zgliszcza. Te domy, które jeszcze stoją, są jak domki dla lalek. Z ulicy można zajrzeć do pokoju i pod prysznic. Na zrytych odłamkami trawnikach walają się ludzkie sekrety. Miłosne listy. Niewykorzystane recepty. „Martwe dusze” z dedykacją.

Mieszkanie Nikołaja było na czwartym piętrze: – Gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedział: „Twój blok, Nikołaju, rozsypie się od fali uderzeniowej!”, wysłałbym go do domu wariatów.

Dziś nie ma złudzeń. Ściana nośna odłazi od reszty budowli. Tydzień, dwa – samo się zawali. Trzeba będzie zaczynać od nowa. Stoimy przy garażach. Ludzie kryli za murkiem swoje wypucowane samochody.

Nikołaj: – Żeby nie ucierpiały od odłamków.

Czytaj też: „Zaczystki” są specjalnością Rosjan. To nie faszyzm, tylko rusizm

Po co przejeżdżać komuś czołgiem po aucie?

Murek zdmuchnęła fala uderzeniowa. Samochody pod setkami kilogramów gruzu. Zmiażdżone.

Inne postrzelane. Albo przejechane czołgiem. Od początku tej wojny zastanawiają mnie przejawy okrucieństwa, które jest bez sensu. No bo po co przejeżdżać komuś po aucie czołgiem? W sąsiedniej Buczy Rosjanie bawili się w przewracanie samochodów na dach – przy użyciu transportera opancerzonego (taki test na zwinność kierowcy). Na stadionie ktoś wsiadł do traktora i przeorał wypielęgnowaną trawę na boisku – w kształt litery V. Po diabła? Nawet spiżowy Taras Szewczenko, który stoi w miejskim parku, dostał kulę w łeb.

W gabinecie dyrektora przedsiębiorstwa rolnego „Kłos” z kopa załatwili plazmowy telewizor!

Siergiej, stróż: – Na rozpałkę brali kwity z biura kadrowej! Panie, ile ja się naszukałem swojej książeczki pracy. Myślałem, że poszła na podpałkę. A sam pan wie, co jest, jak taka książeczka zginie. Udowadniaj, że masz prawo do emerytury. Albo, nie uwierzy pan redaktor, nasrali do pszenicy siewnej. Pokazać?

Z drugiej strony... Kto ostrzeliwuje auto z napisem „dzieci”? Wprost na blokpoście rozwala cywilów? (Dwa ciała leżą do teraz na wyjeździe z miasteczka. Sine, nie ma kto ich zabrać). Wiąże ręce przed egzekucją. Nie boi się zabijać w świetle dnia. Co mu przeszkadza rozbić plazmę albo zrobić kupę do pszenicy.

Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją

Wynieśli wszystko

A potem zaczął się rabunek na dużą skalę. Na tyłach urzędu pracy cała przyczepa z telewizorami, komputerami, telefonami. Nie wyjechała, posiekały ją odłamki. Została jako dowód.

Tu był bankomat, ale go nie ma. Przyjechali Ruscy i go rozpruli. Weszli do sklepu z telefonami komórkowymi (drzwi rozbite) i wynieśli wszystko. Drzwi od sklepu wyrwali przy pomocy BTR. Wyzwolili też knajpę z piwem. I sklep z komputerami.

Roman, właściciel placu targowego, sprząta teraz po „wyzwolicielach”. – Wszystkie stoiska zrabowane. To moi najemcy. Nie wiem, jak się pozbierają.

Borodzianka była bezradna. Jak ktoś chciał się sprzeciwić, dostawał kolbą w ryja albo kulkę w łeb.

No wchodzi taki w nocy do pana domu. I co pan może zrobić? Rączki trzyma pan w górze. Uśmiecha się. Grzecznie odpowiada. Bo on ma w ręku kałacha i może pociągnąć serią – opowiada Adam, emeryt, który był tu przez cały czas.

Czytaj też: Nic nie zostało z dawnego Donbasu. Taki jest bezsens wojny

Teraz będziemy ich wydobywać

Ze spotkanymi przypadkiem żołnierzami oglądamy miejsca, gdzie spali Ruscy. Gdzie dzielili łupy – ta biżuteria, która okazała się mało cenna, została w ich sztabie. Gdzie przygotowywali się do obrony. Gdzie popełniali swoje zbrodnie.

Gdy bomby spadły na bloki, pobiegliśmy przecież ratować naszych. Ale Ruscy nas odganiali. Nie pozwalali. Słyszeliśmy krzyki. Potem ucichły. Teraz będziemy ich wydobywać – mówią mi w Borodziance.

Czytaj też: Czy Putin i inni mogą odpowiedzieć kiedyś za zbrodnie?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną