Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Rosyjskie obozy filtracyjne. To tu trafiają uciekinierzy z Ukrainy

Kolejkowy numer na ręce jednego z przywiezionych do obozu w Bezimienne, 7 maja 2022 r. Kolejkowy numer na ręce jednego z przywiezionych do obozu w Bezimienne, 7 maja 2022 r. Peter Kovalev / TASS / Forum
Do Rosji od początku wojny wywieziono już ponad milion Ukraińców, w tym 200 tys. dzieci. Kijów oskarża Moskwę o przymusowe deportacje, Rosja twierdzi, że prowadzi tylko dobrowolną ewakuację. Uciekinierzy muszą jednak przejść przez obóz filtracyjny. Jak pisze „Rossijskaja Gazieta”, chodzi o to, by do Rosji „nie przenikali ukraińscy nacjonaliści”.

O warunkach w obozach opowiadają świadkowie, którzy przeszli filtrację i zdołali wydostać się z Rosji. Zachodnie media publikują zdjęcia satelitarne, a 5 maja pojawiły się materiały zarejestrowane ukrytą kamerką. Trzy krótkie filmiki pokazał na Telegramie doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko. Cztery dni wcześniej rosyjskie ministerstwo obrony informowało, że „uratowanych” mieszkańców miasta ewakuowano do obozu we wsi Bezimienna – to stąd pochodzą nagrania.

Jeden kran z zimną wodą

Obozy powstały na terenach kompleksu szkolnego w Bezimiennej i klubu we wsi Kozackie w obwodzie nowoazowskim na terytorium Donieckiej Republiki Ludowej. Od miesiąca jest tam przetrzymywanych ok. 2 tys. mężczyzn z Mariupola. Nie pozwolono im zabrać żadnych rzeczy osobistych, skonfiskowano paszporty. Obóz opuszczają tylko w obstawie wojskowych, zmuszani do pracy lub odgruzowywania ruin. To ich Rosja chciała wykorzystać w swoje święto zwycięstwa 9 maja w Mariupolu. Przebrani w mundury ukraińskich żołnierzy mieli uczestniczyć w „paradzie jeńców wojennych”.

W obozie panuje więzienny dryl. Rano i o godz. 21 osadzeni są poddawani inspekcji, trzy razy dziennie dostają „chudy rosół”. Warunki sanitarne są tragiczne. Jeden z mężczyzn komentował na gorąco: „smród jest obezwładniający”, „na 350 osób przypada jeden kran z zimną wodą”. Nie sposób dbać o higienę, dostać się do toalety, podstawowe potrzeby załatwia się po prostu na zewnątrz.

Jeszcze niedawno mężczyźni spali na korytarzach, dopiero z czasem władze obozu zezwoliły im przenieść się do klas. Na podłogach i połączonych ławkach leżą materace. Salę gimnastyczną zmieniono w izolatkę, bo jeden z osadzonych ma zaawansowaną gruźlicę – ludziom nie udziela się pomocy, łatwiej ich odseparować. Jak informował doradca burmistrza, w sąsiednim obozie we wsi Kozackie jeden z mężczyzn zmarł, bo „okupanci odmówili wezwania pogotowia”.

Czytaj też: Czemu tu leziecie? Czyli jak działa system Putina

Czeka na ciebie rosyjski Daleki Wschód

Obozy filtracyjne mogą też być mobilne: przypominają camping namiotowy z punktami kontrolnymi. Trafiają tu uciekinierzy z ostrzeliwanych miast. Wystarczy, że spotkali rosyjskiego żołnierza z białą opaską, który wskazał im drogę ewakuacji. Ukraińcy są wywożeni autobusami do „ośrodków dla uchodźców”, mieszczących się najczęściej na terytoriach separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej i na Krymie.

Mobline obozy są zorganizowane podobnie jak ten w Bezimiennej. Z tą różnicą, że tu jest większa rotacja. Wspomnienia tych, którym udało się przez nie przejść i uciec z Rosji, są podobne. Olena, która z mężem Oleksandrem trafiła do takiego miejsca we wsi Nikolsk na północny zachód od Mariupola, w rozmowie z dziennikarzami BBC potwierdzała, że warunki sanitarne są fatalne, a rygor jak w więzieniu. Nie było szans się umyć, śmierdziało strasznie: „Mydło skończyło się już drugiego dnia. Wkrótce nie było też papieru toaletowego i podpasek”.

31-letni Dmitrij, który pod koniec marca opuścił Mariupol z żoną i dzieckiem, opowiadał „Deutsche Welle”, że są trzy etapy filtracji. „W pierwszym namiocie poprosili, żebym się rozebrał, przeszukali mnie, oglądali tatuaże, sprawdzali, czy mam broń, a potem przesłuchali”. W drugim punkcie zabrano mu telefon, pobrano odciski palców i wykonano zdjęcia. Jak mówi, „najbardziej nieprzyjemny był etap trzeci”. Tym razem kazano mu podpisać specjalne oświadczenie. Kiedy o coś dopytał, usłyszał: „Pisz tylko to, co ci podyktowano, nie zadawaj pytań!”. A więc pisał, co kazano (zapewniając m.in., że ma odpowiedni stosunek do Rosji i nic go nie łączy z ukraińską armią), i podpisał bez zbędnych pytań.

Dzięki temu wszystko poszło gładko – dostał świstek z adnotacją „przeszedł proces filtracji”. To pozwoliło mu zostać w DNR i wjechać do Rosji. Na granicy przeglądał ulotki z zachętą: „Rosyjski Daleki Wschód czeka na ciebie”, ale nie ten kierunek go interesował. Chciał dotrzeć do granicy z Łotwą, a stamtąd do Austrii, gdzie ma przyjaciół. Jak mówił, ci, którzy skorzystali z rosyjskiej oferty, otrzymali 10 tys. rubli (ok. 300 euro) i opcję relokacji w głąb Rosji, niekiedy też propozycję pracy. Rzecz w tym, że w praktyce nie będą mogli już stąd wyjechać. Dmitrij słyszał krzyki tych, którzy zadawali pytania.

Czytaj też: Żelazem i mięsem. Chaos i okrucieństwo rosyjskiej armii

Olga uciekała z ojcem z Nowej Jałty w kierunku Berdiańska. U niego stwierdzono zanik nerwu wzrokowego. Przyznał w końcu, że w czasie przesłuchania był bity w głowę. Przemoc jest standardem, a wielu osadzonych po prostu „znika”. Na dobre przepada się w Doniecku. „Podejrzanych »ukronazistów« przewozi się stąd do innych obozów, gdzie śledztwo toczy się dalej lub są mordowani” – relacjonował BBC Oleksandr. Dziennikarzom siłą rzeczy nie udało się tego zweryfikować.

Olga przysłuchiwała się rozmawiającym nieopodal kolejki do filtracji DNR-owcom (funkcjonariuszom z republiki donieckiej). Wymieniali się uwagami o tych, którzy nie przeszli procesu. Jeden z nich miał powiedzieć: „Zabiłem na miejscu dziesięć osób, a potem przestałem liczyć”. Olga pamięta też, że przed nią i jej ojcem przesłuchiwano małżeństwo. Mężczyzna wyszedł, żony nie wypuszczono. Jemu kazano iść dalej, nie wiadomo, co stało się z nią. Władze ukraińskie szacują, że co dziesiąty filtrowany przepada bez śladu.

Czytaj też: Nowe szaty tyrana. Co dziś przeraża Putina?

Filtracja. Witamy w piekle

Rosyjskie obozy przywodzą na myśl więzienie albo getto. Władze ukraińskie mówią dosadnie: to jak segregacja w nazistowskich obozach. Skojarzenie jest naturalne, tym bardziej że Kreml oskarża rząd w Kijowie o „nazizm, faszyzm i banderyzm”.

W istocie filtracja jest wynalazkiem czysto radzieckim. Takie ośrodki powstały pod koniec II wojny światowej, kiedy Armia Czerwona i alianci uwolnili więźniów z rąk nazistów. Obozy koncentracyjne przeżyło 2,4 mln obywateli ZSRR, bezpieka obawiała się jednak, że uwolnieni mogą być pod wpływem ideologii groźnej dla komunistycznej władzy. Dlatego spośród 5 mln osób, które wróciły do ZSRR, aż 4 mln poddano filtracji. Badano, przesłuchiwano, osadzono w ośrodkach odosobnienia prowadzonych przez NKWD i radziecki wywiad. Stamtąd 280 tys. ludzi „niegodnych zaufania lub wrogów państwa” trafiło do Gułagu.

Obozy filtracyjne pojawiły się potem w Czeczenii, gdzie Moskwa usiłowała spacyfikować zbuntowaną republikę. Zamknięty niedawno Memoriał szacował, że filtrację przeszło co najmniej 200 tys. z miliona obywateli. W październiku 2000 r. Human Rights Watch opublikował prawie 100-stronicowy raport „Witamy w piekle” opisujący warunki w obozach filtracyjnych m.in. w Groznym: bicie, tortury, gwałty na kobietach i mężczyznach, morderstwa.

Putin od dawna się odgrażał

Tym, którzy „znikali” w takich obozach, wystawiano oficjalne dokumenty stwierdzające, że zostali zwolnieni. Rosjanie mogą w identyczny sposób odpowiedzieć na zarzuty o zabicie osadzonych Ukraińców: najpierw zaprzeczą, przekonując, że opuścili obóz. Następnie przejdą do kontrataku, tak jak podczas wojny czeczeńskiej, i oskarżą organizacje broniące praw człowieka o mieszanie się w wewnętrzne sprawy Rosji. Wreszcie zasugerują, że to wszystko „spisek Sztatow” (Stanów).

Kto będzie „drążył” temat, jak w 2006 r. dziennikarka „Nowej Gaziety” Anna Politkowska, straci życie w prozaicznej napaści lub trafi tam, gdzie Aleksiej Nawalny. Memoriał już w czasie wojny czeczeńskiej przekonywał, że obozy filtracyjne to element systemu terroru. Chodzi o to, by wyłowić „elementy zagrażające”, zastraszyć i ostatecznie złamać ducha obrońców i powstańców.

Jeszcze przed inwazją wywiad USA przestrzegał, że powstają listy osób, które zostaną zabite lub zesłane do obozów, jeśli Rosja zajmie część Ukrainy. Sam Putin niejednokrotnie, zwłaszcza w przedwojennych wystąpieniach, odgrażał się: „Znamy was i znajdziemy! Zapłacicie za wszystko!”.

Czytaj też: Wszystkie choroby Putina. Co mu dolega? A może to tylko plotki?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną