Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Polska karana w Unii jak Rosja? Mniej bufonady, panie premierze!

Prezydent Emmanuel Macron słuchał insynuacji Mateusza Morawieckiego ze zmarszczonymi brwiami. Prezydent Emmanuel Macron słuchał insynuacji Mateusza Morawieckiego ze zmarszczonymi brwiami. Ludovic Marin / AFP / EAST NEWS
Premier Morawiecki powtórzył w Paryżu, w obecności goszczącego go prezydenta Francji, prawicowy slogan, że Unia dręczy sankcjami tylko dwa państwa: Rosję i Polskę. Próbuje odwrócić uwagę od sedna sprawy.

Prezydent Emmanuel Macron słuchał tej insynuacji ze zmarszczonymi brwiami. Była niestosowna, lecz Morawiecki adresował ją do pisowskiego, antyunijnego betonu. Propagandzie chodzi o to, by Polacy postrzegali Brukselę jako większe zagrożenie niż Rosję. Narzucenie takiego wyobrażenia ma odwrócić uwagę od sedna, czyli niewypełnienia wszystkich uzgodnionych z Brukselą ustaleń zawartych w tzw. Krajowym Planie Odbudowy.

Polska objęta „sankcjami” UE

Komisja Europejska plan zatwierdziła w czerwcu. Jednocześnie przyjęto zasadę „warunkowości”, potocznie ujmowaną jako „fundusze za praworządność”. Jednym z ustaleń między pisowskim rządem a Brukselą były tzw. kamienie milowe w sprawie praworządności właśnie. Od ich spełnienia zależy, czy fundusze popłyną do Polski. Do tej pory nie płyną, bo Komisja Europejska ma nadal zastrzeżenia. O żadnych sankcjach nie może tu być mowy, a fundusze mogą zostać uruchomione, gdy tylko rząd PiS potraktuje poważnie wątpliwości Brukseli.

Wypowiedź premiera Morawieckiego źle przyjęto w ugrupowaniach opozycji demokratycznej. Paweł Kowal, były poseł PiS, a dziś KO, uznał ją za „żenującą”. Słusznie, bo sankcji nałożonych przez UE na Rosję za jej agresję na Ukrainę żadną miarą nie można zestawiać z wstrzymaniem funduszy z KPO czy naliczaniem kar za niewykonywanie przez obecne władze orzeczeń instytucji unijnych. Ostentacyjnego i niezgodnego z europejskim prawem ignorowania tych ustaleń i wyroków nie można porównać do „sankcji”. Publicyści mogą pisać, co chcą, urzędnicy i funkcjonariusze państwowi powinni szukać rozwiązania problemu, a nie go zaogniać.

Polska pod rządami PiS nie jest na celowniku Brukseli, Unia nie chce jej kolonizować, upokarzać, pozbawiać suwerennych prerogatyw, tylko oczekuje wypełnienia podjętych wspólnie ustaleń i zobowiązań. W Komisji Europejskiej nie ma polonofobów ani antypolskich jastrzębi, natomiast część jej urzędników traktuje poważnie zasadę „pacta sunt servanda”, zawartych umów należy przestrzegać. Troską i obowiązkiem gremiów UE jest zapewnienie jej sterowności w okresie złej koniunktury politycznej i gospodarczej na świecie.

Czytaj też: Jak PiS dawał się rozgrywać Orbánowi

PiS błędnie diagnozuje sytuację

Swą wypowiedzią premier wpisał się w retorykę pisowskich intelektualistów o tym, jakoby Zachód, szczególnie Niemcy i Francja, zagrażał Polsce bardziej niż Rosja, bo rzekomo dąży do przekształcenia Unii Europejskiej w jedno państwo, a zatem do pozbawienia Polski suwerenności. Taka interpretacja obecnej sytuacji w Europie ma wzmocnić w polskim społeczeństwie nastroje antyunijne. Ale dziś w Unii federaliści nie grają pierwszych skrzypiec: PiS błędnie diagnozuje sytuację, wmawiając Polakom, że Unia chce obalić rządy PiS, bo jej przeszkadzają realizować jakiś ukryty plan federalizacji.

W rzeczywistości Bruksela chce ratować plan europejski, czyli wzmocnić spójność Unii jako wspólnoty wartości i celów. Napaść Rosji na Ukrainę i jej propagandowe uzasadnienia są kontrastem dla projektu wspólnej, demokratycznej i praworządnej Europy. Mniej nacjonalizmu, politycznej bufonady, grania resentymentami, leczenia kompleksów mitomanią, straszenia i podejrzliwości, więcej partnerskiego współdziałania we wspólnym interesie demokratycznej Europy.

Klęska Węgier i Polski: Można ciąć fundusze za podważanie państwa prawa

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną