W rosyjskim świecie zdominowanym przez wojenną propagandę zdumiewająco klarowny tekst ukazał się w oficjalnym periodyku „Rossija w globalnoj politikie”, wydawanym pod auspicjami tamtejszego MSZ. Jego autorem jest ceniony na Zachodzie politolog i były pułkownik wywiadu prof. Dmitrij Trenin. Wspierając „specjalną operację wojskową na Ukrainie”, bez złudzeń wylicza strategiczne porażki wojskowe, geopolityczne i gospodarcze, jakie Moskwa poniosła w 2022 r. Jego zdaniem niezależnie od tego, jak zakończy się wojna, nie ma powrotu do żadnego z wzorców ZSRR i Rosji od 1945 i 1989 r.
Czytaj też: Rosja szykuje się do większej wojny. Świat się tego nie spodziewa
„Geopolityka, głupcze!”
Według Trenina najazd na Ukrainę 24 lutego to już nie punkt zwrotny, lecz narastające od lat załamanie całej rosyjskiej polityki. Już w 2000 r. stało się jasne, że polityka Moskwy zmierzająca do integracji Rosji jako wielkiego mocarstwa z Zachodem i zdominowanym przez USA ładem światowym wymaga korekty. Bez powodzenia podjęto ją w 2010 r. w postaci „resetu” w relacjach z USA oraz „partnerstwa modernizacyjnego” z Niemcami i „innymi państwami europejskimi”. Kryzys ukraiński z 2014 r. ostatecznie pogrzebał ideę integracji Rosji ze wspólnotą zachodnią i związany z nią projekt „wielkiej Europy od Lizbony po Władywostok”.
Relacje z Zachodem zaczęły się pogarszać. „Sankcje gospodarcze USA i UE, rywalizacja polityczna, wojna informacyjna zamieniły dawne partnerstwo w konfrontację, którą wielu nazwało, analogicznie do konfrontacji drugiej połowy XX w., wojną hybrydową. W lutym 2022 r. wojna hybrydowa nabrała wymiaru militarnego, nastąpiła konfrontacja – na razie pośrednia, jeśli mówimy o konflikcie między Rosją a państwami NATO na czele z USA. Ten stan całkowicie zrywa z dziedzictwem partnerstwa, załamały się ostatnie nadzieje”.
Konflikt zbrojny na Ukrainie otworzył zupełnie nowy etap w sytuacji wewnętrznej i zagranicznej Rosji. Zmieniają się granice kraju, jego demografia, system gospodarczy, stosunki i nastroje społeczne, otoczenie polityczne, postawy ideowe itd. Dramatycznie zmieniła się też międzynarodowa pozycja Rosji, która się już nie globalizuje, a regionalizuje i dzieli na przeciwstawne bloki. Już nie obowiązuje zasada Clintona it’s the economy, stupid, teraz to »geopolityka, głupcze!«”.
Czytaj też: Poligon Ukraina. Wojna to niezrównany test dla broni
Rosja osamotniona, straszak nuklearny nie działa
Zdaniem Trenina 24 lutego 2022 to cezura, która uruchomiła nieoczekiwane procesy:
- Od początku wojny na Ukrainie stopień jedności krajów anglojęzycznych, Europy i azjatyckich sojuszników wokół USA osiągnął niespotykane dotąd wartości. Nie tylko Wielka Brytania, Polska i kraje bałtyckie, ale także Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania zajęły ostro antyrosyjskie stanowisko. Po raz pierwszy w historii Rosja nie ma na Zachodzie już nie tylko sojuszników, ale nawet rozmówców zdolnych do odgrywania roli pośredników, „tłumaczy” itp. Rozwiała się tradycyjna neutralność wielu krajów europejskich. Do antyrosyjskiego sojuszu przystąpiły nie tylko Finlandia i Szwecja, które zdecydowały się na przystąpienie do NATO, ale także Austria, Irlandia, a nawet nienależąca do żadnych stowarzyszeń Szwajcaria. Po stronie tej koalicji, liczącej ok. 50 krajów na całym świecie, stoi również Watykan.
- Zachód nie zdołał kompletnie izolować Rosji, ale potrafił wykorzystać instytucje międzynarodowe. Uzyskał większość głosów poparcia dla antyrosyjskich rezolucji. ONZ i OBWE opowiedziały się przeciwko Rosji. Nawet fizyczny udział rosyjskich przedstawicieli na forach tych organizacji uzależnia się od decyzji władz amerykańskich i europejskich. Kwestionowany jest status Rosji jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, a prawo weta Rosji w Radzie Bezpieczeństwa jest obchodzone poprzez kierowanie spraw do Zgromadzenia Ogólnego.
- Przestało działać odstraszanie nuklearne, na które liczyło rosyjskie przywództwo. Ostrzeżenia o najpoważniejszych konsekwencjach w przypadku mieszania się przez Zachód do konfliktu ukraińskiego nie przeszkodziły państwom NATO w uzbrajaniu i szkoleniu armii ukraińskiej, przekazywaniu informacji wywiadowczych do Kijowa w czasie rzeczywistym, szerokiej pomocy finansowej, gospodarczej i technicznej – a więc w aktywnej interwencji bez wysyłania własnych sił zbrojnych. Ponadto rosyjskie akcentowanie potencjału nuklearnego Rosji i ćwiczenia strategicznych sił nuklearnych interpretowano na Zachodzie i powielane na całym świecie jako dowód przygotowań Moskwy do rozpętania wojny nuklearnej.
Paradoksalnie – dziwi się Trenin – ta kampania informacyjna nie doprowadziła do publicznego protestu na Zachodzie przeciwko zagrożeniu nuklearnemu i na rzecz zakończenia militarnego wsparcia dla Ukrainy. Czynnik strachu już nie działa. Wojna zastępcza NATO z supermocarstwem nuklearnym Rosją nie jest już uważana za coś naprawdę niebezpiecznego. Atak na USA lub kraje NATO uchodzi za nieprawdopodobny ze względu na jego samobójczy charakter, a użycie broni nuklearnej na terytorium Ukrainy miałoby jedynie ograniczone skutki i zdemaskowałoby Rosję jako wroga całej ludzkości.
Czytaj też: Po roku wojny rosyjski Goliat ma podbite oko
Zerwane więzi gospodarcze, energetyczne i geopolityczne
- Zniszczone zostały gospodarcze więzi Rosji z Zachodem. Sankcje USA i UE przeciwko Federacji Rosyjskiej, rozpoczęte w roku 2014 r., przekształciły się w totalną wojnę gospodarczą, monetarną i finansową. W efekcie model geoekonomiczny, którym kierowała się Moskwa od rozpadu ZSRR i przejścia do relacji rynkowych, załamał się w jego najważniejszym segmencie – relacji z Zachodem. Rosja stanęła przed czymś, czego zupełnie się nie spodziewała – zamrożeniem i konfiskatą suwerennych rezerw walutowych, aktywów prywatnych przedsiębiorców, a w istocie wykluczeniem z systemu transakcji finansowych z walutami zachodnimi. W rezultacie kraj stracił nie tylko połowę rezerw banku centralnego, ale także dostęp do zachodnich rynków. Tym samym nie spełniło się oczekiwanie, że zachodni gracze ekonomiczni, działając we własnym interesie, złagodzą skutki geopolitycznych starć.
- Szczególnie bolesnym rozczarowaniem dla Moskwy jest zerwanie więzi energetycznych z Europą, tworzonych i pielęgnowanych przez rosyjskie kierownictwo przez 50 lat, już od czasów zimnej wojny. Były one uważane za gwaranta stabilności relacji z Europą – w przeciwieństwie do stosunków z USA, w których nic takiego nie istniało. Rosja dbała o swój wizerunek ultrapewnego dostawcy energii do krajów UE, zakładając zarazem, że Europa nie ma innych możliwości niż dostawy rosyjskiego gazu. Te rachuby także spełzły na niczym. Polityczna decyzja UE o odmowie importu rosyjskiej ropy i węgla oraz wprowadzanie ograniczeń – także stopniowych odmów – w imporcie gazu zerwały najważniejszą więź materialną między Rosją a Europą, czego symbolem stało się sabotażowe zniszczenie drugiej nitki gazociągu bałtyckiego.
- Najważniejszym wydarzeniem w geopolityce Europy jest przyspieszony demontaż partnerstwa niemiecko-rosyjskiego, opartego – podkreśla Trenin – na fenomenalnym pojednaniu między Rosją a Niemcami po drugiej wojnie światowej, a także na roli, jaką Związek Radziecki odegrał w kwestii zjednoczenia Niemiec po zakończeniu zimnej wojny. Relacje między Moskwą a Berlinem znów stają się wrogie: w niemieckiej opinii publicznej szybko odbudowuje się obraz zacofanej, reakcyjnej i agresywnej Rosji, a w opinii rosyjskiej w związku z bronią dostarczaną przez Niemcy na Ukrainę – wspomnienia o najeździe 1941 r. Zatrute relacje między dwoma największymi graczami w Europie służą geopolitycznym interesom USA i Wielkiej Brytanii, ale w przyszłości będą ważnym czynnikiem niestabilności w Europie.
Czytaj też: Cyberwojna czarodziejów. Palantir do walki z rosyjskimi orkami
Utrata sojuszników i respektu na świecie
- Specjalna operacja wojskowa Rosji na Ukrainie – ciągnie dalej Trenin – pokazała, że z formalnych sojuszników i partnerów Rosji w ramach powstałej w 1992 r. Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) jedynie Białoruś stanęła po stronie Moskwy. Wszyscy pozostali sojusznicy, a także partnerzy w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAEU), zajęli stanowisko neutralne. Ich głównym motywem było uniknięcie jakiegokolwiek psucia stosunków z USA i Zachodem oraz wykorzystanie skupienia Moskwy na Ukrainie do dalszej dywersyfikacji polityki zagranicznej i dystansowania się od Rosji. Sytuacja ta stawia przed Moskwą pytanie o przyszłość jej podejścia do problemów sojuszu i integracji z byłymi republikami radzieckimi.
- Niezdolność Rosji do szybkiego wykonania zadań specjalnej operacji wojskowej w wielu krajach europejskich dramatycznie zmniejszyła respekt wobec rosyjskiej siły militarnej i rosyjskiego uzbrojenia. Obnażyła także poważne problemy ze strategią oraz taktyką polityczną i wojskową; luki w szkoleniu, uzbrojeniu, wyposażaniu i obsadzie Sił Zbrojnych; w gotowości mobilizacyjnej kraju, w tym przemysłu; w ideologicznym wymiarze polityki państwa; w zachowaniu części elit i społeczeństwa. Te i inne problemy zniechęcają sojuszników i zachęcają przeciwników Rosji do wyznaczania bardziej zdecydowanych celów – aż po „ostateczne rozwiązanie kwestii rosyjskiej” poprzez zadanie Rosji strategicznej klęski i spowodowanie zmiany ustroju w kraju, jego demilitaryzacją (w tym denuklearyzacją), przeformatowaniem geograficznym i politycznym, reedukacją i zmianą elit, a w rezultacie z ogólną marginalizacją Rosji.
Czytaj też: Dlaczego niespodziewanie to wygląda jak I wojna światowa?
„Światełko w tunelu”
Jednak Trenin widzi także dla Moskwy „światełko w tunelu”. Jest nim – jak to nazywa – „światowa większość” stojąca jakoby po stronie Rosji. To największe kraje Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Chiny, Indie, Turcja, Iran, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Brazylia, RPA, Indonezja dążące do wzmocnienia swojej suwerenności i udziału w zarządzaniu światem. Zajęły stanowisko neutralne, a Iran i Chiny – prorosyjskie lub wyraźnie życzliwe wobec Moskwy. Także postępowanie Turcji, członka NATO i sojusznika USA, obiektywnie służy interesom Rosji.
Co prawda, więzi Rosji z tymi krajami są zróżnicowane. Są trudności, sprzeczności, a nawet elementy rywalizacji, ale to „najważniejszy i najcenniejszy zasób współczesnej Rosji”, którego nie miał ZSRR, musiał więc wydawać znaczne środki na utrzymanie w swej orbicie krajów wschodniej Europy, z których tylko NRD i Czechosłowacja miały rozwinięty potencjał przemysłowy i technologiczny.
Położenie Rosji – zdaniem Trenina – jest trudne, ale nie beznadziejne. W każdym razie nie ma odwrotu. Teoretycznie możliwa jest kapitulacja, „ale i ona nie cofnie Rosji ani do czasów z lutego 2022, ani z 2013 r. To byłaby droga do narodowej katastrofy, prawdopodobnego chaosu i całkowitej utraty suwerenności. Jeśli chcemy tego uniknąć, to nasz ogólny kierunek ruchu jest tylko do przodu. Niezbędnym warunkiem sukcesu jest rozwiązanie problemu Ukrainy”. Oto możliwe opcje:
- Przegrana wojna – mimo starań Rosji – a co za tym idzie, faktyczne zwycięstwo wroga, zapowiada wstrząs. W dziejach historii Rosji były przegrane wojny – choćby krymska, potem rosyjsko-japońska. Doprowadziły one do reform wewnętrznych i dalszego rozwoju. Były inne zyski z porażek. Pokój brzeski uratował potęgę bolszewików, traktat ryski zakończył nieudaną wojnę sowiecko-polską, ustabilizował zachodnią granicę powstającego ZSRR. Niezwykle wysoka cena zapłacona za sukces w wojnie fińskiej stała się pierwszym wkładem w zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Jednak ci, którzy mają nadzieję na powtórkę z lat 1855–56, powinni zawsze pamiętać o tragedii z lat 1916–17.
- Opcja druga to „zamrożenie” działań wojennych wzdłuż linii frontu, co jednak oznaczałoby uznanie przez Moskwę niezdolności do realizacji deklarowanych celów, „czyli moralną klęskę”. Ponadto byłoby tylko „wytchnieniem przed prawdopodobnym wznowieniem działań wojennych przez wroga, który nie zamierza rezygnować ze swoich maksymalistycznych celów”. Niemniej jednak taka opcja istnieje i jest opracowywana przez zainteresowane strony.
- Wariant trzeci Trenin nazywa opcją „strategicznego sukcesu”, jako że „zwycięstwo” jest w rosyjskiej świadomości zarezerwowane dla druzgocącej klęski i bezwarunkowej kapitulacji wroga na wzór 1945 r. W odniesieniu do sytuacji w Ukrainie strategicznym sukcesem byłoby „przejęcie przez Rosję kontroli nad całą wschodnią, południową i środkową częścią sąsiedniego państwa. Zachodnia część Ukrainy, pozostająca poza kontrolą Rosji, w zasadzie nie może być włączona w rosyjską przestrzeń cywilizacyjną; byłaby w nim ciałem obcym, źródłem niestabilności”.
Co prawda, Galicja i Wołyń nieuchronnie stałyby się bastionem ukraińskiego ultranacjonalizmu i odskocznią dla zachodniej obecności i wpływów, ale ten przyczółek-twierdza – według Trenina – nie będzie miał masy krytycznej, aby poważnie zagrozić Rosji. „Ogólny sukces polityki rosyjskiej na Ukrainie zależeć będzie w decydującym stopniu od konsolidacji dorobku militarnego poprzez polityczną, gospodarczą i ideową integrację kontrolowanych terytoriów z Rosją. Ta opcja będzie wymagała ogromnych zasobów i skoncentrowanych wysiłków przez wiele lat i niestety wielu poświęceń, ale strategicznie będzie zwycięska”.
Czytaj też: Indie i Chiny odjeżdżają Rosji
Nowa żelazna kurtyna
Przekładając język Trenina na język historiografii: teraz celem Moskwy jest drugi po 2014 r. rozbiór Ukrainy. Przy czym analityk dodaje: „Jakiekolwiek rozwiązanie konfliktu ukraińskiego nie będzie oznaczać ustanowienia stabilnego status quo w Europie Wschodniej. Presja na Rosję z Zachodu w kierunku europejskim będzie kontynuowana w kilku kierunkach. Oprócz samego ukraińskiego, który pozostanie głównym punktem zapalnym, będą to kierunki białoruski, naddniestrzański, kaliningradzki i kaukaski. Aby przetrwać, Moskwa będzie musiała umocnić swoje pozycje na całej linii zachodniego frontu geopolitycznego od Arktyki po Morze Czarne”. Słowem, ukryć się za nową żelazną kurtyną.
Według Trenina za próbę wyrwania się z amerykańskocentrycznego ładu i ochrony swoich interesów bezpieczeństwa Rosja została skutecznie „wyrzucona” z globalnego porządku. I uwaga! W warunkach rozpoczynających się zawirowań – nie tylko w geopolityce, ale także w ekonomii i w sferze militarnej – Rosja nie ma już żadnego interesu ani szczególnych możliwości utrzymania status quo w Europie i na świecie jako całości. Niegdyś jeden z filarów i strażników porządku ustanowionego w 1945 r. Rosja przekształciła się w kraj bojowy, broniący swojej suwerenności i tożsamości oraz walczący o ład światowy wykluczający hegemonię jednego państwa. To nowa rola, przypominająca rolę rewolucyjnej Rosji, ale bardzo od niej różna.
Czytaj też: Chiny mają problem z wojną w Ukrainie
„Zbójecki” status Rosji
Przejście do nowej ery będzie uzależnione od wyniku rywalizacji między USA a Chinami. Jak dotąd kraje grupy BRICS – Chiny, Indie, Brazylia, RPA – i inne kraje „światowej większości” mają większe szanse na – jak to nazywa Trenin – „naprawienie ładu światowego”, a konflikt między Rosją a Zachodem ma istotny wpływ na jej dalszy rozwój.
I pogróżka: „Zbójecki” status Rosji na Zachodzie oznacza, że Moskwa ma „wolną rękę w stosunkach z byłymi partnerami, którzy znów stali się przeciwnikami”. Moskwa może zatem złamać porozumienie z USA w sprawie nierozprzestrzeniania broni atomowej. „Rosja nie może działać zgodnie z amerykańskim podejściem do nierozprzestrzeniania broni jądrowej wobec Iranu i Korei Północnej”.
Drugi atut Rosji – według Trenina – to bliższe powiązania z Chinami i głębszy dialog z Indiami, następnie z Turcją jako wschodzącym konsumentem gazowym, z Arabią Saudyjską i innymi krajami OPEC, a także z Katarem. Główni konsumenci rosyjskiej żywności znajdują się również na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w Azji i Afryce. W dziedzinie technologii Chiny i Indie mogą być wiodącymi partnerami.
Ponadto Rosja musi zbudować elementy przejściowego porządku światowego w dziedzinie monetarnej i finansowej, aby uciec od hegemonii dolara; w technologii – wzmocnienie suwerenności narodowej; w sferze medialnej – ograniczenie dominacji mediów angloamerykańskich. Szczególnie ważnym kierunkiem z punktu widzenia budowy podstaw przejściowego ładu światowego jest wzmacnianie organizacji międzynarodowych krajów niezachodnich, zwiększanie ich efektywności i wpływów oraz budowanie regionalnych systemów bezpieczeństwa w całej Eurazji, w Azji Centralnej, na Kaukazie i Morzu Kaspijskim, w Zatoce Perskiej i innych regionach.
Słowem: Rosja nie będzie już „rosnąć razem z Zachodem”, lecz w trudnej i długotrwałej konfrontacji z nim. Strategiczny sukces jest – zdaniem Trenina – realny, są po temu odpowiednie zasoby wewnętrzne i zewnętrzne, ale wymaga on zdecydowanej woli politycznej kierownictwa, bezwarunkowego patriotyzmu elit i ogólnonarodowej solidarności.
Czytaj też: Między Rosją a Zachodem. Indie grają na dwa fronty
Scenariusz pisany palcem po wodzie
Ten scenariusz czytany jednak po drugiej stronie przyszłej „nowej żelaznej kurtyny”, jaką Trenin chce odciąć Rosję od Zachodu, zakrawa na pisany palcem po wodzie. Po upadku imperialnej carskiej Rosji w 1917 r. i komunistycznego mocarstwa w 1989 analityk szkicuje budowę nacjonalistycznej potęgi odciętej od Europy i Zachodu nową żelazną kurtyną, za to sprzymierzonej z Chinami i „światową większością”. Pomija fakt, że rosyjsko-chińskie relacje są historycznie jeszcze bardziej poplątane niż z Europą, a kwestia „nierównych traktatów” podyktowanych w XIX w. przez Rosję powraca w Chinach co jakiś czas.
Ponadto Chinom w ciągu ostatnich 40 lat udał się „wielki skok”, podczas gdy ZSRR się rozpadł, a Rosja – jako sukcesor – żyła z surowców, tuczyła „nową szlachtę” w postaci oligarchów i niewiele osiągnęła na rzecz modernizacji własnego społeczeństwa. Teraz ma to osiągnąć odwrócona plecami od swej „europejskości”?
I na koniec: Trenin dobrze wypunktował strategiczną zapaść Rosji w wyniku najazdu na Ukrainę. Jedno przemilcza i wykręca – jak często w rosyjskiej historiografii i politologii – kota ogonem. Mówi o agresji Zachodu, natomiast nie wspomina o złamaniu przez Moskwę prawa międzynarodowego i gwarancji suwerenności i nienaruszalności granic Ukrainy w zamian za przekazanie przez Kijów Rosji radzieckich głowic atomowych. Do rozbioru sąsiedniego państwa – jak Rzeczpospolitej 250 lat temu – ma wystarczyć „zdecydowana wola polityczna kierownictwa”, wsparta bezwarunkowym patriotyzmem elit i ogólnonarodową solidarnością. Ogromna emigracja z Rosji na Zachód po jej najeździe na Ukrainę oraz malejące poparcie dla „specjalnej operacji wojskowej” jest dowodem na to, że Rosjanie swemu kierownictwu od Zachodu nie bardzo dadzą się odepchnąć.
Czytaj też: Spór o raszyzm. Czy można przyrównać Putina do Hitlera