Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zwrot w sprawie Andżeliki Borys. Czego oczekuje Łukaszenka?

Protest na rzecz uwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, wrzesień 2022 r. w Białymstoku Protest na rzecz uwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, wrzesień 2022 r. w Białymstoku Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
W zeszłotygodniowym orędziu Łukaszenka Aleksander poświęcił Borys spory akapit wystąpienia, a dziś oczyszczono ją z zarzutów. Skąd ten nagły zwrot w jej sprawie i co z nadal odsiadującym wieloletni wyrok Andrzejem Poczobutem?

Oczyszczenie Andżeliki Borys, liderki Związku Polaków na Białorusi, od wymyślonych, lecz groźnych zarzutów to wiadomość nagła i niespodziewana. Borys została dziś wezwana do stawienia się w prokuraturze, gdzie wręczono jej dokument stwierdzający, że jest niewinna, a popełnione przez nią czyny nie noszą znamion przestępstwa.

Zarzuty dla Borys, zarzuty dla Poczobuta

Zarzuty, jakie postawiono jej w marcu 2021 r., gdy Borys została zatrzymana w Grodnie, początkowo dotyczyły organizowania przez nią tradycyjnych grodzieńskich kaziuków, uznanych przez władze za obchody i zgromadzenie nielegalne. Najpierw ukarano polską działaczkę 15 dniami odsiadki, ale wnet zakres zarzutów znacznie poszerzono, było to „działanie w celu podżegania do nienawiści religijnej i narodowej, sianie niezgody narodowej, religijnej i językowej”. A wreszcie – i to był zarzut ciężkiej wagi – „próby rehabilitacji nazizmu”. Wszystkie obejmował art. 130 kodeksu karnego Białorusi i przewidywał karę od pięciu do 12 lat pozbawienia wolności.

Wkrótce te same zarzuty postawiono aresztowanemu Andrzejowi Poczobutowi, dziennikarzowi i również działaczowi polskiej mniejszości, ZPB.

Andżelika Borys po roku pobytu w areszcie została wprawdzie wypuszczona z więzienia, ale objęto ją aresztem domowym. Tak minął kolejny rok, kiedy z Borys praktycznie nie było żadnego kontaktu i nie było informacji, co się z nią dzieje. Tylko raz udało się z nią porozmawiać wiceprezesowi ZPB Markowi Zaniewskiemu. Po tej rozmowie powiedział dziennikarzowi „Rzeczpospolitej”, że Andżelika „czuje się tak, jak czuje się człowiek po roku spędzonym w białoruskim więzieniu”.

Czytaj też: Jak działa białoruska propaganda

Głos zabrał sam Łukaszenka

Wiadomo było, że prokuratura w Mińsku prowadzi karną sprawę, że Borys oczekuje na proces, podobnie jak Poczobut. Wśród niepotwierdzonych informacji była i taka, że po roku spędzonym za kratami Andżelika Borys ma poważne kłopoty ze zdrowiem.
O działaczce polskiej mniejszości nie było żadnych wiadomości ze strony prokuratury czy sądu. Proces Poczobuta, zakończony drastycznym wyrokiem ośmiu lat więzienia w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. odbył się w lutym br., wszyscy się spodziewali, że datę procesu Borys władze zapowiedzą wkrótce. Rozważano, czy prokuratura mogła wytoczyć przeciwko niej jeszcze kolejne zarzuty i z tego powodu odwlekano osądzenie polskiej liderki?

Niedawno sprawa przybrała nowy obrót. Otóż sam prezydent Aleksander Łukaszenka, wygłaszając w miniony piątek orędzie do narodu, poświęcił Andżelice Borys spory akapit. „Nie oddamy jej nikomu – mówił. – Jest dorosłą kobietą. Niech sama podejmie decyzję. A ja wiem, że ona podjęła decyzję, będzie mieszkać na Białorusi. Jest Polką, ale jest moją Polką, naszą Polką” – oświadczył dalej.

To nie pierwszy raz, gdy Łukaszenko mówi, że mieszkający na Białorusi Polacy są jego... własnością? Więźniami? Zakładnikami? I zawsze takie stwierdzenia wywoływały protest Andżeliki Borys i jej kolegów z ZPB.

Sama Borys nie prosiła prezydenta o ułaskawienie, nie pisała ani nie podpisywała żadnych zobowiązań. Łukaszenka w swej przemowie wspomniał natomiast, że o uwolnienie zwracała się jej matka. Również polskie MSZ upominało się o oczyszczenie z zarzutów i uwolnienie liderki polskiej mniejszości, podobnie jak pozostałych więzionych Polaków, oczywiście także o uwolnienie Andrzeja Poczobuta. Sprawa jednak wyglądała dość beznadziejnie. Zwłaszcza od momentu napaści Rosji na Ukrainę, zachodnich sankcji, ale też zacieśnienia relacji Łukaszenki i Putina, wszystkich wspólnych umizgów, a całkiem ostatnio – projektu umieszczenia na Białorusi rosyjskich pocisków nuklearnych.

Skąd to nagłe przyspieszenie?

Trudno wierzyć w nagłą odmianę Łukaszenki, trudno też wierzyć, że to początek polepszania relacji z Polską. Wprawdzie w wydanym przez MSZ oświadczeniu napisano, że oczyszczenie Andżeliki Borys z zarzutów jest pierwszą pozytywną wiadomością z Mińska od dłuższego czasu oraz że „mamy nadzieję, że jest to sygnał zmiany nastawienia władz w Mińsku do Polaków na Białorusi i gotowości do konstruktywnego dialogu ws. bilateralnych”, ale to stwierdzenie nad wyraz dyplomatyczne. Łukaszenka jest politykiem wyjątkowo cynicznym i żadna zmiana nastawienia ani konstruktywny dialog mu nie w głowie. Jeśli nakazał uwolnić od zarzutów Andżelikę Borys, to miał w tym własny, istotny interes.

Niedawno zaproponował Polsce wymianę więzionego Andrzeja Poczobuta na działaczy Narodowego Zarządu Antykryzysowego, na czele którego stoi przebywający w Polsce Paweł Łatuszko, były minister kultury oraz ambasador Białorusi w Warszawie, dziś w opozycji, zdecydowany krytyk prezydenta. Zresztą – skazany niedawno zaocznie przez sąd w Mińsku na 18 lat więzienia. „Nigdy nie zgodzę się na zamianę Poczobuta jeden do jednego” – zarzekał się Łukaszenko. Ale gdyby Polska wydała członków NAU, to „do wieczora rozwiążemy problem” – trywializował sprawę. Nie był także skłonny do wymiany więźnia w zamian za otwarcie przez Polskę przejścia granicznego w Bobrownikach, zamkniętego po wyroku na Poczobuta. Ważne jednak, że taki sygnał padł, co oznacza, że to decyzja Warszawy, jaka zabolała Mińsk.

A już kilka dni później przyszła kolejna propozycja: wymiany Poczobuta na zatrzymanych w Rzeszowie, szpiegujących na rzecz Rosji trzech obywateli Białorusi. Byli członkami rozbitej przez polskie służby siatki, która miała prowadzić przygotowania do działań dywersyjnych, interesować się infrastrukturą kolejową, zwłaszcza w okolicy lotniska w Jasionce. Polskie służby nie podają jednak, czy byli to oficerowie wywiadu. Agencja rządowa Biełta podaje nawet ich nazwiska, to Władysław Posmitiucha, Maria Miedwiediewa i Nikołaj Moskalenko.

Teraz strona białoruska twierdzi natomiast, że „żadna z osób zatrzymanych (...) nie wypełniała zadań dla służb specjalnych Republiki Białorusi”. Tymczasem również dziś szef białoruskiego KGB Iwan Tertel poinformował o zatrzymaniu obywateli polskich podejrzanych o współpracę z obcymi służbami wywiadowczymi. Prowadzili oni rzekomo „aktywne działania wywiadowcze” na terenie Białorusi.

To nagłe przyspieszenie i nagromadzenie spraw nie może być przypadkowe. Pytanie, co się za tym kryje i jakie intencje kierują białoruskim dyktatorem. Z pewnością chciałby coś zyskać. Pytanie jednak, co takiego?

Polska pozostaje otwarta: jak oświadczył rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina, Warszawa liczy, że podobnie jak w stosunku do Andżeliki Borys decyzje zapadną także wobec Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych. „Nie zapomnimy o was” – dodaje Jasina.

Czytaj też: Białe plamy w podręczniku historii Białorusi

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną