Kolejne psychologiczne bariery będą pokonywane stopniowo, rozłożono je na najbliższe piętnastolecie: 68 lat w 2030 r., 69 lat w 2035 r. i 70 lat w 2040 r. Jako pierwsze w tak zaprojektowany system wejdą więc osoby urodzone w 1971 r.
To konsekwentne podążenie tropem dotychczasowej strategii, zgodnie z którą wiek zakończenia pracy zawodowej dostosowuje się do zmian przewidywanej długości życia. Parlament przyjął nowe rozwiązania mimo skarg części obywateli i protestów związków zawodowych. Do tradycyjnie podnoszonych argumentów, zwłaszcza ze strony pracujących fizycznie lub manualnie, dochodzi i taki, że duńskie podatki i składki są bardzo wysokie. Stąd oczekiwanie, że będzie można na tyle szybko nabyć uprawnienia do świadczenia, by móc możliwie długo prowadzić „godne życie seniora”.
Przesuwanie wieku emerytalnego jest z reguły politycznie kosztowne. O czym w 2023 r. przypomnieli Francuzi, którzy na podwyższenie granicy z 62 do 64 lat przeforsowane przez prezydenta Emmanuela Macrona odpowiedzieli starciami ulicznymi z policją. Ale i tak Francja nie kroczy tu w awangardzie. Obecnie przeciętny wiek emerytalny w Unii Europejskiej to 63,8 dla kobiet i 64,7 dla mężczyzn (w Polsce 60 i 65 lat) – niewielka różnica między paniami i panami wynika stąd, że większość krajów nie robi różnic dla płci. W każdym razie to Europa ma poziomy najwyższe. Górną granicą pozostaje 66–67 lat, nie tylko na północy i zachodzie kontynentu. Po rozwiązanie to sięgnęła też przeorana kryzysami Grecja. W 2027 r. do klubu „67” dołączy Hiszpania.
Globalny standard utrzymuje się znacznie niżej. Wśród ludnych krajów rekordzistami dołu listy z poziomem 59 lat pozostają Bangladesz i Indonezja (w tym drugim kraju limit dla obu płci podniesiono ostatnio 1 stycznia).