Awantura wokół ewakuacji Polaków z Bliskiego Wschodu. Rząd wie, że należało działać inaczej
Jeszcze w piątek w rozmowie z RMF FM wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zapewniał, że zarówno jego resort, jak i wojsko są gotowe zaangażować się w proces ewakuacji Polaków. „Te sprawy zawsze koordynuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a wojsko jest gotowe wesprzeć wszystkie działania statkami powietrznymi, jeżeli będzie taka potrzeba i konieczność” – mówił. Wówczas nie było jeszcze oficjalnych komunikatów na temat tego, kto i czy w ogóle będzie z Bliskiego Wschodu ewakuowany. W internecie pojawił się tylko wpis ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który informował, że rozmawiał z personelami ambasad w Izraelu i Iranie. Pracownicy dyplomatyczni i ich rodziny miały spędzić noc w schronach, a ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
Polacy w Jordanii i regionie
Konflikt wszedł jednak w kolejną fazę eskalacji. Jordania zamknęła przestrzeń powietrzną; jeden z irańskich pocisków nie doleciał nad Izrael i spadł na jej terytorium. Ruch nad nią, Irakiem, Izraelem i Iranem jest praktycznie wstrzymany. Samoloty operujące na trasach blisko- i dalekowschodnich lecą do Europy nad Cyprem, Egiptem, Półwyspem Synaj, Morzem Czerwonym i terytorium Arabii Saudyjskiej – aż do Dubaju, Maskatu i dalej na wschód. Pierwszego dnia wojny odwołano lub zmieniono trasy 1,8 tys. połączeń do europejskich miast.
Pokrzywdzeni są m.in. Polacy, którzy wypoczywają w Jordanii. Ich loty czarterowe zostały odwołane, zabrakło jasnej informacji. W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się wpisy o „kilku setkach Polaków, którzy nie wiedzą, czy i jak wrócą do domu”.