Daniel Fisher z BBC odwiedził dwóch rodaków z Nottinghamshire, którzy przecierają szlaki w południowej Rosji, zamieniając nieużytki w wysokowydajne pola jakościowej pszenicy.
W 2002 roku Richard Willows, były handlowiec, i Colin Hinchley, rolnik, kupili ziemię w obwodzie penzeńskim na południowym wschodzie europejskiej części Rosji. Założyli tu Heartlands Farm, gdzie zastosowali nowoczesne techniki upraw i sprzęt hi-tech (jak traktory z nawigacją satelitarną). Rezultaty są zdumiewające: otworzyły oczy nie tylko im, ale i lokalnym władzom.
"To były zarośla, nie uprawiane od ośmiu, dziewięciu lat", Hinchley mówi o swojej farmie o areale 67 tys. akrów. To wielkość przeciętnej farmy w Anglii, ale ziemia tu jest tak dobra, że udało się podwoić plony, a w przyszłym roku Brytyjczyk spodziewa się zbiorów nawet trzykrotnie lepszych niż średnia rosyjska - około 6 ton z hektara.
Tu na razie jest ściernisko...
Nawet bez naruszania dziewiczych terenów Rosja mogłaby zaopatrywać globalne rynki w 300 mln ton zboża rocznie - plasując ją na trzecim miejscu za największymi producentami zboża, Chinami i Ameryką. Za przykładem Brytyjczyków poszło już wiele innych zagranicznych gigantów agrobiznesu. Choć nie wyłącznie zagranicznych, bo także Rosjanie zaczynają widzieć pieniądze nie tylko w wierceniu w ziemi, ale także w jej uprawie.
Wokół Heartlands rozciąga się jednak całkiem inny krajobraz. W drodze do miasta Penza reporter BBC spotkał parę rosyjskich chłopów koszących trawę sierpem. "Wcześniej był tu kołchoz, mnóstwo traktorów i ludzi, teraz nie ma nic. Kierownik wszystko przepił". To, co wygląda dziś jak chaszcze, to opuszczone pola. Wiele wsi, które kiedyś żyły z pracy w kołchozach jest niemal bezludnych.
Są w Rosji efektywne gospodarstwa rolne zarządzane przez państwo, pisze BBC, ale z powodu najniższego na świecie poziomu inwestycji w rolnictwo i braku rąk do pracy jest ich bardzo niewiele. Należy się jednak spodziewać, że niedługo powróci tu turkot traktorów.