Propozycje prezydenta Obamy (patrz „Gambit Obamy") przedstawione na „szczycie" obu Ameryk w Trynidad-Tobago, zostały przez Fidela Castro odrzucone. Jego aroganckie „nie!" zwalnia nas od szczegółowego referowania propozycji Obamy, który zapowiedział gotowość do ostrożnego otwarcia USA na Kubę i vice versa. „Nie!" oznacza, że taka odpowiedź padłaby w każdej sytuacji, jeśli gambit jest amerykański. A jaki jest gambit Castro? On mówi „nie" i wywraca szachownicę. On nie ma niczego do zaproponowania, a zniesienia sankcji boi się, bo to oznacza postępującą erozję jego reżimu.
Fidel zdobył władzę w błyskotliwej, dramatycznie trudnej operacji rewolucjonistów-szaleńców i obalił sierżanta Fulgencia Batistę. Miał ze sobą postaci legendarne, charyzmatyczne w sensie weberowskim: Camila Cienfuegos (kubańskiego rzeźbiarza z Chicago) i lekarza, który razem z profesorem Pissanim odkrywał w latach 40. w Buenos Aires powiązania alergii z astmą, na którą sam cierpiał jak potępieniec. Mowa o Erneście („Che") Guevarze de la Serna, z którego ojcem miałem okazję bardzo długo rozmawiać w Hawanie w roku chyba 1978. Rewolucja Fidela zachwyciła świat. Opisywali ją na miejscu Garcia Marquez, Jean Paul Sartre, Huberman i Sweezy, Wright Mills, Tadeusz Breza. Pierwszy przeciwko Fidelowi (poza Humberto Matosem) zbuntował się Vargas Llosa po haniebnym wymuszeniu na poecie E. Padilli, samokrytycznego oświadczenia w stylu stalinowskim.
Kiedy byłem robotnikiem na Kubie a także komendantem międzynarodowej brygady im. 30 lecia Międzynarodowego Związku Studentów, zdarzyło mi się poznać i zaprzyjaźnić z Eduardo Lage, wtedy przewodniczącym Związku Studentów Uniwersytetu Hawańskiego.