Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Na froncie historii

Rosja (od)fałszuje historię?

Uścisk dłoni niemieckiego i sowieckiego oficera po inwazji ZSRR na Polskę w 1939 r. Źródło: Wikipedia Uścisk dłoni niemieckiego i sowieckiego oficera po inwazji ZSRR na Polskę w 1939 r. Źródło: Wikipedia
Utworzona niedawno przez rosyjskiego prezydenta 'Komisja ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii' miałaby pewnie ciężki orzech do zgryzienia z artykułem Siergieja Kowaljowa, gdyby musiała zajmować się szukaniem prawdy. Na szczęście dla niej, ma tylko 'przeciwdziałać kłamstwom, które szkodzą Rosji'.

Artykuł, w którym rosyjski historyk wojskowy Siergiej Kowaljow dowodzi, że to Polska jest winna II wojnie światowej nadal jest dostępny na internetowej witrynie ministerstwa obrony Rosji. Trudniej go tylko znaleźć, bo po medialnej burzy, jaka rozpętała się na wieść o jego istnieniu, usunięto bezpośredni link do tej publikacji.

 

Tekst Kowaljowa tak naprawdę nie jest nowy. Na stronach ministerstwa obrony wisi już niemal od roku. Jak zauważyła rosyjska Lenta, artykuł jeszcze na początku maja był ostro skrytykowany przez samarskiego historyka Marka Sołonina na łamach magazynu The New Times, jednak Ministerstwo Obrony zajęło wobec niego stanowisko dopiero 4 czerwca, kiedy publikacja została zauważona na stronie resortu przez dziennikarzy kilku tytułów.

Kowaljow twierdzi, że żądania, wysunięte przez Hitlera w stosunku do Polski były w pełni uzasadnione i umiarkowane. Gdyby Polacy po dobremu zgodzili się oddać Niemcom część swojego terytorium, II wojny światowej można było uniknąć. Rosyjski pułkownik sugeruje, że zgoda na włączenie Gdańska w skład Niemiec i eksterytorialny korytarz nie stanowiły wysokiej ceny za pokój. Ponieważ jednak ambitna, zadufana w sobie i mająca mocarstwowe ambicje Polska odrzuciła niemieckie warunki, nie tylko okazała się być winną II wojny, ale zasłużyła sobie na los, jaki ją później spotkał. Kowaljow nie tylko usprawiedliwia pakt Ribbentrop-Mołotow, ale przedstawia go jako sukces sowieckiej dyplomacji.

Rosyjskie ministerstwo obrony ograniczyło się do stwierdzenia, że opinie Kowaljowa nie są oficjalnymi poglądami resortu, a sam artykuł uznało jedynie za „dyskusyjny". Jak powiedział przedstawiciel resortu, Aleksandr Drobyszewskij, artykuł został opublikowany w rubryce, w której zamieszczane są „różnorodne, w tym i dyskusyjne materiały na temat wojennej historii i problematyki wojennej".

W prasie zdarzają się publikacje, pod którymi drobną czcionką jest napisane, że "opinie autora mogą nie odzwierciedlać stanowiska redakcji", ale na oficjalnej stronie ministerstwa obrony takiego zapisu nie ma - zauważa Mk.ru dodając, że to zresztą nie miejsce dla dyskusji.

Wśród komentarzy internautów na rosyjskich portalach można znaleźć i takie, które wprost mówią, że materiał Kowaljowa nie pojawił się na stronie ministerstwa przypadkowo. - Generałowie puszczają próbne balony - twierdzi Aleksandr na forum globalaffairs, a Aleksiej dodaje, że osobiste zdanie historyka to jedna sprawa, a zupełnie inna, jeśli ta opinia pojawia się na oficjalnej stronie resortu.


Profanacja i plagiat


Jak zauważa vremya.ru, problem tego, kto jest winien II wojnie światowej ciągle jest tematem dyskusji wojskowych historyków. - Problem polski jest skomplikowany, ale błędem jest jednoznacznie twierdzić, że ten kraj na równi z Niemcami jest winien rozpętaniu wojny - twierdzi szef Akademii Problemów Geopolitycznych, był wysoki oficer Sztabu Generalnego Leonid Iwaszow.  Aleksandr Bobakow, wiceprzewodniczący Dumy z ramienia „Sprawiedliwej Rosji" uznał za „nie do przyjęcia" przedstawianie faszystowskich żądań Niemiec w stosunku do Polski w 1939 r. za uzasadnione.

Dyrektor Funduszu „Historyczna pamięć" Aleksandr Diukow oznajmił, że „dzieło" Kowaljowa to plagiat i absolutna profanacja II wojny. Fragment, dotyczący Polski Kowaljow przepisał niemal dosłownie z kontrowersyjnej pracy publicysty Igora Pychanowa, jednak bez jakichkolwiek odesłań do źródła. Fakt, że współpracownik Instytutu Wojennej Historii zajmuje się spisywaniem oczywistych głupot, świadczy o poważnych problemach w ojczystej nauce, szczególnie w historii wojskowości - twierdzi Diukow. Artykuł Kowaljowa to przykład tego, z czym powinna skończyć prezydencka Komisja: z profanacją badań historycznych.

Jednak wchodzący w skład wspomnianej Komisji Andriej Sacharow, dyrektor Instytutu Rosyjskiej Historii RAN jest artykułem jedynie „zdziwiony". I uważa, że temat można omówić na konferencji naukowej, poświęconej historii II wojny światowej, można też napisać polemiczny artykuł, ale do wszystkiego należy podchodzić spokojnie. Kwestia początku II wojny światowej jest złożona. Są potrzebne dokumenty, dokładne fakty, a nie spekulacje, kto winien. II wojna światowa była wynikiem kompleksu sprzeczności pomiędzy grupami państw, poszczególnymi państwami, a także poszczególnymi politycznymi działaczami i liderami, kompleksu żalów i pretensji, na przykład Niemiec czy nienawiść w stosunku do Związku Radzieckiego wielkopańskiej Polski. Ale teza, że winna wojnie była właśnie Polska jest dziwna - ocenia Sacharow.

Powściągliwości Sachrowa dziwi się Oleg Chlebnikow na portalu akademickim Uisrussia. - My też jesteśmy za rozpatrywaniem historii bez histerii, ale oskarżanie Polski niemal o rozpętanie II wojny światowej wydaje się nam czym bardziej niż dziwnym - bzdurnym i skandalicznym, jeśli wspomnieć ofiary, poniesione przez Polskę w tej wojnie, w tym z rąk sowieckich enkawudzistów - pisze Chlebnikow. I dodaje, że rehabilitacja Ribbentropa nie może wywołać dobrych reakcji u najbliższych sąsiadów Rosji.

Propaganda po rosyjsku
 
Znacznie dalej niż Kowaljow w swoich tezach posunął się jednak Sergiej Czerniahowskij, analityk Agencji Politycznych Nowości. W artykule, opublikowanym 10 czerwca uznał on, że „burzliwa, bliska histerii" reakcja na materiał Kowaljowa jest nieuzasadniona, bo w publikacji nie ma nic skandalicznego. Kwestia Gdańska była niejednoznaczna, a żądanie pozostawienia korytarza ze współczesnego punktu widzenia było nie tylko absolutnie logiczne, ale i w pełni uzasadnione.

Czerniahowskij twierdzi, że Polska w latach 30. była państwem faszystowskim, a „dyktatura Piłsudskiego była podobna do dyktatury Hitlera. Różnica była jedynie w tym, że jeśli formalnie Hitler doszedł do władzy w ramach "demokratycznej procedury", to Piłsudski zagarnął władzę siłą w rezultacie wojennego przewrotu. Polski reżim Piłsudskiego to zamykanie politycznych partii, antykomunizm, propaganda kryzysu demokracji, ograniczenia swobody prasy i zebrań, antysemityzm, militaryzacja, internowania bez sądu - pisze Czerniahowskij. I dalej obwieszcza: - Po śmierci Piłsudskiego sanacja wzięła kurs na zbliżenie z Niemcami, nazistowscy doradcy i instruktorzy pomagali budować polskie obozy koncentracyjne, czasami będące dokładnymi kopiami nazistowskich.

Dalej Czernihowski pisze, że Polska w II połowie lat 30. występowała jako sojusznik Niemiec w Europie, a rząd polski maksymalnie utrudniał utworzenie obronnego antyniemieckiego bloku i osiągnięcie porozumienia między ZSRR, Małą Ententą i Francją.  - Tak więc twierdzenie o odpowiedzialności Polski za wybuch II wojny światowej jest w pełni uzasadnione. Oczywiście jest winna nie bardziej niż Niemcy, ale na równi z nimi - pisze. A artykuł Kowaljowa uznaje za pożyteczny, bo w „informacyjnej wojnie przeciwko krajowi i jego historycznej pamięci" wszystkie chwyty są dozwolone.

 

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną